ochrany. I tylko jeden czlowiek na tyle odwazny, by strzelac z dzial w samym srodku miasta. Kuzyn cara, wielki ksiaze Aleksander Michajlowicz. Rece, ktore przytrzymywaly agentow, opadly i obaj mogli bez przeszkod zlozyc uklon. Wilkowski wpatrzyl sie w twarz ksiecia. Aleksander byl uderzajaco podobny do swojego koronowanego kuzyna. Suslow takze przygladal sie postaci kapitana, jednak wzrok skoncentrowal nie na twarzy, lecz na trzymanym w dloni lekko wymietym numerze „Przegladu Naukowego”.

***

Oczy wielkiego ksiecia Aleksandra byly ciemne jak noc i migotaly w nich dziwne ogniki. Z calej jego twarzy Wilkowski najlepiej zapamietal wlasnie te oczy. Na stole staly karafki i kieliszki. Podano rowniez pieczywo, rondelek z parowkami w pikantnym sosie, jesiotra w galarecie oraz wedzonego wegorza. Do tego mnostwo przystawek. Obok spiewal samowar. Wyposazenie w sam raz, aby spedzic mily piknik na pokladzie wojennego okretu. Posilali sie w milczeniu. Za kazdym z bylych agentow stal sluzacy. Wreszcie ksiaze otarl usta serwetka i przemowil:

– Zastanawiacie sie z pewnoscia, w jakim celu sie tu znalezliscie.

– Zapewne Wasza Wysokosc, wzorem swojego pradziada, osobiscie nadzoruje branke do floty – wyrazil swoje zdanie Wilkowski.

– Jesli wyzywienie nadal bedzie tak wspaniale, to jestesmy gotowi sie zaciagnac i nie bedziemy stawiac oporu – dodal Suslow.

Ksiaze usmiechnal sie.

– Obawiam sie, ze jeszcze nie udalo nam sie wyszkolic odpowiedniej liczby kucharzy – odparl z humorem. – Czytal pan artykul profesora Filipowa? – zapytal Witkowskiego.

– Czytalem.

– I jakie wnioski wyciagnal pan z tej lektury?

– Przykro mi, ale braki w wyksztalceniu uniemozliwiaja mi dotarcie do sedna zagadnienia, o ktorym tenze artykul traktuje. Zrozumialem tylko tyle, ze jesli profesor i poszukiwany terrorysta dogadaja sie, moga wywolac epidemie, jakiej swiat nie widzial.

***

Ubrany po cywilnemu czlowiek wszedl bez pukania do gabinetu Lopuchina. Byl poteznie zbudowany, wysoki, lecz nie gruby. Mial w sobie cos, co sprawialo, ze przypominal dobrodusznego niedzwiedzia z rosyjskiej bajki. Dyrektor departamentu policji wciagnal w pluca haust powietrza. W glowie mu sie nie miescilo, ze ktos mogl osmielic sie wedrzec do tego sanktuarium wladzy. Gosc ruszyl spokojnie w strone biurka.

– Ktos ty jest?! – ryknal dyrektor. – Won mi stad!

Przybysz popatrzyl na niego.

W tym momencie wszechwladny urzednik stracil cala pewnosc siebie. Nieznajomy zignorowal wybuch wscieklosci dygnitarza i polozyl na biurku jakis papier.

– Zechce sie pan zapoznac z tym pismem – powiedzial spokojnie – a nastepnie pokwitowac, ze tresc jego jest panu znana.

– Dlaczego mialbym to zrobic? – zapytal dyrektor, nieco sie juz opanowawszy.

Na twarzy goscia po raz pierwszy odmalowalo sie jakies uczucie. O zgrozo, bylo to rozbawienie.

– Kurier carski Zajcew – przedstawil sie. – Zechce sie pan zapoznac z trescia przedstawionego dokumentu i pokwitowac, ze jest panu znana – powtorzyl.

Kurier carski! Dyrektor wzial papier w dlon.

Przywrocic w trybie natychmiastowym agentow Suslowa i Witkowskiego do czynnej sluzby. Od chwili obecnej podlegaja bezposrednio rozkazom mojego kuzyna, Jego Wysokosci Wielkiego Ksiecia Aleksandra Michajlowicza Romanowa. Ochrana oraz policja maja obowiazek na kazde ich zadanie udzielic wszelkiej mozliwej pomocy w dochodzeniu. Utrudnianie sledztwa traktowane bedzie jak zdrada najzywotniejszych interesow panstwowych i karane bez litosci.

Mikolaj II Imperator

Kurier podsunal Lopuchinowi papier. Mezczyzna machinalnie zlozyl podpis.

– Fakt zwolnienia ich ze sluzby w samym srodku delikatnego sledztwa, ktore to zwolnienie pociagnelo za soba krach calej akcji i smierc kilku oficerow policji, nie zostanie puszczony w niepamiec – mowil nadal niezwykle spokojnie. – Nagana z wpisaniem do akt zostanie dostarczona w ciagu tygodnia. Car, choc bardzo wzburzyly go zaszle wypadki, na razie postanowil nie degradowac pana.

– Tak jest… – glos dyrektora zalamal sie.

– Szef korpusu zandarmow, general Kurlow, zostal w trybie dyscyplinarnym zdjety ze stanowiska i przeniesiony na Daleki Wschod. Mam nadzieje, ze nic juz nie musze wyjasniac?

– Nic…

Gosc wyszedl bez pozegnania, zabierajac ze soba pokwitowanie. Lopuchin, wysunawszy szuflade biurka, wyjal z niej rewolwer. Popatrzyl na lezacy przed nim dokument i wlozyl lufe do ust. Po chwili jednak zrezygnowal z samobojczych zamiarow. Ktos musial wydac rozkazy. Z ciezkim westchnieniem siegnal po telefon.

***

Profesor Filipow wszedl do kantoru firmy „Ransson i syn”, zajmujacej sie dostarczaniem produktow przemyslu chemicznego dla potrzeb instytutow naukowych i laboratoriow. Wlasciciel, siedzacy za biurkiem, na jego widok podniosl glowe.

– Dzien dobry, profesorze.

– Dzien dobry.

– Zapewne chce pan dowiedziec sie o losy przesylki? Drezyna jest w drodze. Wszystko przebiega zgodnie z planem marszruty. Wedle naszych informacji pojutrze powinna dotrzec do miasta.

– Martwi mnie, jak pchly znosza tak dluga podroz. Do moich doswiadczen musza za wszelka cene byc zywe…

– Jesli pan sobie zyczy, natychmiast wyslemy depesze. Nasi ludzie dokonaja kontroli ich stanu.

***

Suslow i Wilkowski siedzieli na skwerku po drugiej stronie ulicy, obserwujac w milczeniu kantor firmy.

– Ciekawe, czego moze od nich chciec? – zastanawial sie Nikifor. – Pewnie chodzi o cos zwiazanego z jego praca. Albo z nasza sprawa.

– Albo z jednym i z drugim. Co robimy?

– Nie maja telefonu. Nie zadzwonia stad. Musimy czekac i miec nadzieje, ze sprawa sie jakos wyklaruje.

– Bardziej martwi mnie sprawa Sawinkowa i Antonowa – stwierdzil Tomasz. – Ta para stanowi najlepsza mieszanke wybuchowa, jaka chodzila po ulicach naszego uroczego miasta.

– Sadze, ze po pierwsze, obaj sa juz daleko, a po drugie, rozdzielili sie zaraz po tamtym skoku na bank.

– Co moze laczyc profesora z takimi ludzmi?

Suslow zamyslil sie.

– Wladza. Przekonania polityczne. Nienawisc do tego, co widza dookola. Po zamordowaniu cara zamachowcy zostali powieszeni, lecz nie odkryto wszystkich ich kontaktow. Nie pozwolono wowczas na stosowanie tortur. Zalatwilibysmy cala te holote.

– A moze oni trzymaja Filipowa w garsci? Moze maja dowody obciazajace go w tej sprawie?

– To niewykluczone, ale malo prawdopodobne. On po prostu lubi knuc i spiskowac.

– Wychodzi.

– Dobrze. Idz za nim, a ja tu popilnuje. Jesli zamowienie jest powazne, to niebawem syn wlasciciela pojdzie na poczte wyslac depesze lub wezmie dorozke i pojedzie do skladow przy dworcu.

Wilkowski, zachowujac ostroznosc, ruszyl za profesorem. Kluczyli dlugo, wreszcie uczony wszedl do sporej, odrapanej kamienicy. Tomasz siadl na lawce kawalek dalej i wyciagnal z kieszeni ksiazeczke. Odnalazl w niej adres. Tu, na czwartym pietrze, Filipow mial niewielkie laboratorium.

Suslow tkwil przed kantorem. Za pomoca malutkiej szpiegowskiej lornetki przyjrzal sie wnetrzu. Ransson siedzial przy biurku i wypelnial jakis papier. Potem zawolal z zaplecza swojego syna. Wreczyl mu kartke. W ciemnawym kantorze na chwile zablysla przekazywana z rak do rak zlota dziesieciorublowka. Schowawszy lornetke, Suslow wstal niespiesznie z lawki. Syn dostawcy, pogwizdujac wesolo, udal sie w strone niedalekiej stacji telegrafu. Agent jak cien podazyl za nim. Nie bylo kolejki. Poslaniec nadal depesze, zaplacil i opuscil urzad. Nikifor odprowadzil go wzrokiem. Chlopiec wracal prosto do firmy. Agent spokojnie wszedl do stacji. Siedzacy za lada telegrafista podniosl wzrok. Gdy Suslow blysnal odznaka, telegrafista podal mu odbitke ostatniej depeszy. Dwaj panstwowi urzednicy rozumieli sie bez slow.

Zdjac pokrywe. Przez wizjer oszacowac stan przesylki numer 3919. Czy owady nadal sa ruchliwe?

Ransson

– Czy zyczy pan sobie kopie odpowiedzi? – zapytal telegrafista.

– Tak. Prosze ja przeslac na adres tego cyrkulu. – Podal mu kartke z numerem. – Rozliczymy wedle taryfy plus premia.

– Oczywiscie.

Suslow pozegnal sie i wyszedl. Nie mial pojecia, gdzie moze przebywac Wilkowski. Zajrzal do redakcji „Przegladu Naukowego”, ale profesor tam nie przyszedl. Tomasz nie sterczal takze przed domem Filipowa. Nikifor postanowil udac sie do centrali. Wczesniej czy pozniej jego wspolpracownik zadzwoni lub przyjdzie. Gdy wszedl do swojego gabinetu, poczul sie, jakby wrocil do domu. Usiadl wygodnie w fotelu, zapalil cygaro i zatopil sie w lekturze „Przegladu”. Nic a nic nie mogl zrozumiec z artykulu, ktory stal sie przyczyna tych wszystkich klopotow.

Dwie godziny pozniej przybiegl poslaniec ze stacji telegrafu. Zaloga drezyny przeslala odpowiedz:

Ruchliwosc owadow w normie.

Staniemy na bocznicy G28 juro o 11.15 wieczorem.

Silberstein

Agent zatarl dlonie i usmiechnal sie.

– Mamy ich! – powiedzial w przestrzen.

***

– Nie dostaniemy nakazu konfiskaty ladunku? – zdumial sie Wilkowski. Jego twarz poszarzala. – Dlaczego?

– Podobno brak podstaw – wyjasnil Nikifor znuzonym glosem. – Musimy sie skontaktowac z naszym pryncypalem. Dzwonilem juz do palacu, ksiaze przebywa na pokladzie kanonierki zacumowanej posrodku zatoki. Mozna sie do niego dostac wplaw albo lodka.

Вы читаете Rzeznik drzew
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×