Ruszyli na nabrzeze. Niebawem wypatrzyli starego rybaka, ktory zwijal siec. Wilkowski podszedl do niego.

– Wybaczy pan – zagadnal. – Potrzebujemy kogos z lodka celem dostania sie na srodek zatoki.

Staruszek zamyslil sie.

– W taka pogode moze niespodziewanie zerwac sie burza. W ktore miejsce zatoki trzeba wam sie dostac?

– Na poklad kanonierki ksiecia Aleksandra.

– W zasadzie czemu by nie?

– A ile by to kosztowalo?

– Musi co dwadziescia rubli. Za jednego.

– Rozboj w bialy dzien – wykrztusil agent.

Starzec usmiechnal sie. Blysnal zlotym zebem, co wygladalo troche nienaturalnie, bo nie mial zadnych innych.

Suslow podszedl i popatrzyl starcowi w oczy.

– Jefim Urwanko zwany Dziadkiem? – upewnil sie. – Szmugiel jedwabiu?

Oczy zablysly.

– Agent Suslow. Jak to milo. Nu, pomysle o ekstra doplacie. Razem piecdziesiat rubli.

– Jefim, ty sobie sam grob kopiesz.

– Jestem najlepszy. Pamieta pan, co bylo dwa lata temu? Nie dogonili mnie parowym kutrem poscigowym!

– Miales dobry wiatr.

– Bog sprzyja przemytnikom. Zatrzymalem sie az w Szwecji.

– Teraz wrociles?

– Musialem splacic wspolnikow, gdy wyszli wreszcie z wiezienia. Na „Andromede”? Tam i z powrotem sto dwadziescia rubli.

– Zaraz. Przed chwila mialo byc piecdziesiat za przejazd w jedna strone.

– No tak, za dlugo sie zastanawiacie, to cena rosnie. A z powrotem ciezej. Zreszta mam juz swoje lata.

Suslow westchnal ciezko.

– Chodzmy stad – powiedzial.

– Dobra, zawioze was za dziesiataka – powiedzial nieoczekiwanie dziadek.

– Zdzierstwo – zaoponowal Wilkowski.

– A widzicie tu kogos innego? Nie chcecie, to poszukajcie sobie przewoznika. Jeszcze zeby trzezwy byl i za burte was nie wypchnal. Znaja was tu, Suslow, znaja. Znaja, ale nie kochaja – zarechotal.

Piec minut pozniej siedzieli juz w jego cuchnacej zgnila ryba lodce. Jefim postawil brudny zagiel, zszyty z jakichs koszmarnych szmat. Lajba, choc brudna i pokraczna, zlapala wiatr i pomknela szybko po spienionych falach.

Kajuta wielkiego ksiecia byla cudowna oaza spokoju posrod ciemnosci i wzburzonych fal zatoki. Gdy zdali sprawe, usiedli, szczekajac zebami o brzegi szklanek wypelnionych herbata z rumem. Arystokrata przechadzal sie wolno, zastanawiajac sie nad ich relacja.

– Trzeba pomyslec – powiedzial wreszcie. – Mowa byla o bakcylach w sloikach, a tymczasem przechwycona depesza dotyczy jakichs owadow. Jesli skonfiskujemy niewlasciwy transport, mozecie miec nieprzyjemnosci.

– To optymalny sposob przeszmuglowania bakcyli – odezwal sie Tomasz. – Jesli dobrze zgadlem, ten ladunek to zakazone pchly.

– Slucham? – Ksiaze spojrzal na niego bystro. – Skad, do diabla? W jaki sposob?

– Wiemy, ze zagadkowa drezyna jedzie z bardzo daleka. Jest w drodze prawdopodobnie od chwili, gdy Sawinkow spotkal sie z profesorem.

– Prosze mowic dalej.

– Dwanascie dni szybka spalinowa drezyna to, jak mi sie wydaje, wystarczajacy czas, by transsyberyjska dojechac do Mandzurii. A w Mandzurii wybuchla wlasnie epidemia dzumy…

Rzucil na stol wycinek z gazety.

– Wielki Boze! – szepnal ksiaze.

***

Po peronie hulal lodowaty wiatr. Ciemno bylo choc oko wykol, tylko zza budynku dworca towarowego padalo troche swiatla. Latarnie gazowe byly zgaszone. Po peronie przechadzali sie nerwowo Ransson i profesor Filipow.

Trzej agenci ochrany oraz doradca naukowy ksiecia siedzieli za pryzma podkladow i obserwowali. Z wagonu wygramolil sie chlopak o rozespanych oczach. Drezyna sie spozniala.

– Wkraczamy? – szeptem zapytal Wilkowski. Wygladal szczegolnie zle, trzesla nim goraczka, a twarz przypominala kolorem brzuch snietej ryby.

– Czekamy. To juz nie potrwa dlugo – uspokoil go Nikifor.

Kilka minut pozniej na stacje wtoczyla sie spalinowa drezyna. Zatrzymala sie ze zgrzytem hamulcow. Dwaj kolejarze przyczajeni w cieniu szopy wyskoczyli i zrecznie zalozyli na tor blokady. Suslow, wychodzac zza podkladow, dmuchnal w policyjny gwizdek.

– Profesor Michail Filipow? – zwrocil sie do zaskoczonego uczonego.

– Tak, a o co chodzi?

– Wasz ladunek zostaje skonfiskowany.

– To bezprawie!

– Milczec.

Spojrzal na drezyne. Z przodu na platformie umieszczono pake na ladunek. Obok stali dwaj mezczyzni w szynelach.

– Won od przesylki! – warknal Suslow.

– No, no, liczcie sie ze slo… – Trzask repetowanych karabinow sprawil, ze konwojentowi glos uwiazl w gardle.

Obejrzal sie. Dwudziestu marynarzy z kanonierki ksiecia stalo wzdluz torowiska.

– Wyjmijcie pistolety, powoli, tak zebym je widzial – polecil Nikifor kurierom. – Dobra. Polozcie je na ziemi. A teraz wynosic sie!

Wypelnili jego polecenie. Agent wskoczyl na platforme. Odstrzeliwszy klodke, wydobyl ze skrzyni duze pudlo owiniete w kilka warstw gazy i opieczetowane. Zniosl je ostroznie na peron. Ransson, maszynista i obaj konwojenci stali w pewnej odleglosci.

Wilkowski wyciagnal z kieszeni woreczek z jakims proszkiem. Posypal nim obficie gaze. W jego dloni blysnela benzynowa zapalniczka. Plomien byl oslepiajaco bialy, jak od magnezji. Od pakunku wionelo straszliwym zarem. Polak cofnal sie kilka krokow.

– Zaplacicie mi za to! – syknal Filipow.

– Paszol w czortu – rzucil mu agent. – A wam radzimy rozsadniej dobierac klientow! – huknal na Ranssona.

Stacja opustoszala. Zagadkowy pakunek splonal, pozostawiajac po sobie jedynie kaluze cieklego metalu. Wilkowski wsiadl do dorozki. Z trudem lapal powietrze. Suslow zajal miejsce obok niego.

– Jedzmy do mnie – zaproponowal.

Praktykant ze znuzeniem kiwnal glowa. Grzebal nieporadnie po kieszeni.

– Tego szukasz? – Szef podal mu ksiazeczke.

– Wiec wiesz.

– Przeczytalem tylko tytul. Mam nadzieje, ze reszty dowiem sie od ciebie.

Tomasz zakaszlal.

– Urodzilem sie w dwa tysiace trzydziestym czwartym roku – szepnal. – Wiem, co mowie, to nie jest maligna. Bylem historykiem… Dyrektorem katedry historii cywilizacji rosyjskiej na Uniwersytecie Slowianskim imienia Mikolaja Drugiego w Berlinie.

– Gdzie!?

– Posluchaj, reszte przeczytasz w tym. – Puknal palcem w okladke. – Zajmowalem sie wasza epoka. Zaginiona Atlantyda… Uratowalismy wlasnie ten piekny kraj.

– Ratowac? Przed czym?

– Im sie udalo. Epidemia… Wybuchla nagle, Petersburg zostal odciety kordonem sanitarnym. W miescie doszlo do rozruchow, splonely teatry, biblioteki, muzea… Zgineli najwybitniejsi uczeni, pisarze, poeci, teolodzy, malarze, arystokraci. Przezylo okolo trzech procent mieszkancow. Ruiny miasta zrownano z ziemia pociskami zapalajacymi, by zazegnac grozbe rozszerzenia sie epidemii. Zaraze zatrzymano, ale potwornym kosztem.

– Wiec w czym problem?

– Spalono cenne archiwalia, biblioteki. Rosja nigdy nie otrzasnela sie po tej katastrofie. Na kilka dekad podupadla sztuka. No i ofiary… Na zaraze zmarlo kilkaset tysiecy ludzi, drugie tyle zginelo w czasie kwarantanny. Sama elita waszego narodu. Mozesz to sobie wyobrazic? Przyjezdzalem tu co roku na wykopaliska… Widzialem te kilometry kwadratowe wypalonych gruzowisk, zarosnietych chaszczami i lasem. Poznawalem to piekne miasto, tak nikczemnie wymazane z kart naszej cywilizacji. Wykopywalismy resztki. Niedopalone grzbiety ksiazek, porcelanowe glowki lalek, okucia z mebli, koszulki ikon. I podjalem decyzje. Zmienie bieg dziejow, uratuje was. Za cene wlasnego zycia.

– Co ci jest?

– Umieram. Skok w przeszlosc demoluje kazdy zywy organizm. Zostalo mi juz tylko kilka dni… Ale udalo sie. Nie bedzie wielkiej zarazy.

– Sadzisz, ze bylo warto? Nie zobaczysz nawet efektow…

– Tak. Kazda wersja historii bedzie lepsza niz to, co sie stalo…

***

Od strony zatoki dobieglo glosne buczenie. Atomowy lodolamacz „Czerwona Gwiazda” przedzieral sie przez zatory kry na szlaku wodnym. Wyrwany z krainy wspomnien Suslow dokonczyl flaszke. Z kieszeni wyjal zniszczona ksiazeczke. Mial nieprawdopodobne szczescie, ze udalo mu sie ukryc ja tuz przed aresztowaniem… Na koncu za okladke wsunieto maly, sztywny kawalek plastiku. Kalendarzyk na rok 2065. Car Pawel III usmiechal sie z holograficznego zdjecia.

– Ech, ty frajerze. – Rozbil butelke o glaz, jakby to byl nagrobek pechowego podroznika w czasie. – I po co ci to bylo? Po kiego grzyba zes sie wtracal?

Вы читаете Rzeznik drzew
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×