– W wielowymiarowym wszechswiecie wystepuja szczegolne miejsca, triady, w ktorych stykaja sie jednoczesnie trzy punkty nalezace do trzech roznych swiatow. Tam mozliwe jest przejscie pomiedzy nimi. To cos jak wasza Brama, ale ona laczy tylko dwa swiaty.

– Brame trzeba otworzyc – powiedzialem. – W kierunku na zewnatrz mozna to zrobic samodzielnie, ale…

– …by powrocic, potrzeba siedmiorga – uzupelnil. – Wiem. Jest was zbyt malo. Moze gdybym wzial jednego z waszych wrogow zywcem… – Zmruzyl oczy, najwyrazniej przeliczajac, czy byloby to mozliwe. – Ale wtedy nie wiedzialem jeszcze, ze jest taka potrzeba.

– Jak jest z triadami? – przerwala Dana.

– Wystarczy jeden czlowiek. To szansa dla was. Triada, ktora przybylem, prowadzi w innych kierunkach. Musicie znalezc druga lub trzecia, one pozwola wam powedrowac do domu.

– Jak je odszukac? – zapytala dziewczyna. – Sa w tym miescie? Gdzie sie znajduja?

– W kazdej lokacji sa trzy triady. Leza zawsze niedaleko od siebie. Pokaze wam, gdzie znajduje sie ta, ktora przybylem. Musicie odnalezc dwie osie losu.

– Triady leza trigonalnie – domyslilem sie. – Na wierzcholkach trojkata rownobocznego. Jesli odnajdziemy druga, bez trudu wyliczymy, gdzie jest trzecia.

– Jak na szewca z zacofanej planety na peryferiach wszechswiata niezle znasz geometrie – pochwalil.

– Brame otwieramy, wchodzac w trans – moja towarzyszka podjela watek. – Jak jest z triadami?

– Podobnie. Trzeba usiasc w wycinku prowadzacym w interesujace nas miejsce i skoncentrowac sie. Sciezka otwiera sie tylko dla jednego naraz.

– Da sie przeniesc ladunek? – to dla odmiany interesuje mnie.

Nie moge sie doczekac tej cudownej chwili spelnienia, momentu, gdy podrzuce maluska bombke zapalajaca na dach magazynu amunicji Fortu Krakena…

– Da sie. – Krowoczlowiek patrzy na mnie, znowu liczac w pamieci. – Sadze, ze mniej wiecej trzykrotna mase twojego ciala. Przejscie jest neutralne, nie nastepuja odksztalcenia wlasciwosci chemicznych ani fizycznych, nie ma uszkodzen pamieci ani problemow fizjologicznych. Nie da sie zabrac tylko niektorych pierwiastkow rozszczepialnych.

– Jak sie mozemy zrewanzowac za pomoc?

– Zrobisz mi buty. – Wyszczerzyl w usmiechu szerokie, bydlece zeby. – I zabierzesz ze soba jako gwarancje. Wczesniej czy pozniej zahacze o wasz swiat. Wtedy mi je wreczysz.

Zlozylem palce w znak akceptacji.

– Jak odnalezc taka os losu? – zapytala Dana. – I co to wlasciwie jest?

– Miejsca, gdzie stykaja sie swiaty, silnie oddzialuja na samo prawdopodobienstwo zaistnienia zjawisk. Ich otoczenie jest tak bezpieczne, jak tylko jest to mozliwe bez drastycznego naginania praw statystyki.

– Z tego, co slyszalem, triady sa tworem sztucznym – zauwazylem. – Czy to wy…

– Tak nam sie wydaje. – Skinal lbem. – Ale same szlaki przez wszechswiat to nie nasze dzielo. Uczyniono je tysiace, moze nawet miliony anta temu. Sa dobrze wplecione w sama strukture, osnowe rzeczywistosci. Co wiecej, we wszystkich swiatach wystepuja na powierzchni planety lub odrobine wyzej. Zwazywszy na ruchy tektoniczne i wypietrzanie sie gleby, mozna zalozyc, iz pochodza z tej epoki geologicznej lub wykonano je, zawczasu przewidujac, iz nadejdzie czas, gdy stana sie latwo dostepne wszystkim istotom rozumnym zamieszkujacym nasza galaktyke. Byc moze niektore wioda nawet dalej.

– Skoro sa chronione… – dziewczyna wrocila do tematu.

– Triady zawsze zgrupowane sa po trzy. Na granicy styku ich stref wystepuja linie szczegolnie zle. Wszystkie wypadki zostaja skoncentrowane wlasnie tam. Jeszcze jedno. Istoty mojej rasy, penetrujac te czesc wszechswiata, uznaly, ze triady trzeba choc troche zabezpieczyc Przed takimi, jak ci wasi zwolennicy rzadow kolektywnych. Dlatego powolali straznikow, by strzegli kazdej z nich przez cale pokolenia.

– Jak uzyskac ich przychylnosc?

– Tu jest znak rozpoznawczy. – Podal mi amulet. – Daje on dostep do triad w tym swiecie i kilkunastu sasiednich. Nie obawiajcie sie, mam ich kilka. Niezle te ciasteczka. Jak sie nazywaja?

***

Asper ulokowal sie w kryjowce podobnej do mojej. Wyszukal bunkier osiedlowej kotlowni, zamkniety i porzucony, gdyz bloki dawno juz podpieto do sieci centralnego ogrzewania. Zamurowal okna, wewnatrz przygotowal labirynt. Rozlozyl pulapki, potykacze, miny i samopaly. Asper jako jedyny z naszej grupy jest szlachcicem i wojownikiem z wyksztalcenia. Na jego barki zlozylismy obowiazki poznawania techniki militarnej i taktyki narodow Ziemi Klamcow… Trzeba przyznac, ze poswiecil sie studiom z prawdziwym zapalem. Jego kryjowke wypelniaja setki ksiazek, na scianach wisza repliki szabli i mieczy uzywanych na tej planecie przez ostatnie tysiac lat.

Szczegolnie starannie przeanalizowal dzieje wojen dwudziestego wieku ziemskiej, chrzescijanskiej miary czasu. Znalazl wiele niepokojacych analogii. Republika, podbijajac nas i eksterminujac niepokornych, wykorzystala wiele pomyslow przetestowanych w tym swiecie przez nazistow i komunistow. Na szczescie oprocz wiedzy, ktora przyniosla nam zaglade, odnalezlismy tu takze mysl, jak sie przeciwstawic. Dzieje rozmaitych miejscowych ruchow oporu uswiadomily nam, ze powstania prowadzilismy w sposob dosc amatorski. Wrocimy wzbogaceni o madrosc pozwalajaca zadac Republice cios, po ktorym wrog nie podniesie sie przez wiele pokolen.

Przynioslem mape Warszawy, na ktorej Byk zaznaczyl lokalizacje pierwszej triady wraz z jej dokladna wysokoscia nad poziomem morza. Lepsza bylaby odleglosc od geometrycznego srodka planety, ale coz…

– To moze zadzialac! – Asper podniecony krazyl po ciasnej klitce. – Ale namierzenie dwu pozostalych triad nie bedzie latwe…

– Jak wyznaczyc linie losu w wielkim miescie? – zapytala moja towarzyszka. – Bo od tego chyba musimy zaczac?

– Raczej nazwalbym to liniami pecha… – zauwazylem.

– Trzeba by zdobyc szczegolowy wykaz wszystkich przestepstw, wykroczen, wypadkow i awarii, potem nalozyc na plan miasta… – zaproponowal Asper. – Nie zdobedziemy tego bez wlamania do policyjnych baz danych.

– No to klops – westchnela.

Komputery… Tylko ja i Timker zdolalismy przelamac obrzydzenie na tyle, by nauczyc sie ich uzywac. Ale Timker juz nie zyje. Zreszta watpie, by potrafil wiecej niz ja. Ponoc przecietny czlowiek wykorzystuje okolo trzech procent mozliwosci tych urzadzen. My nie przekroczylismy zapewne jednego procenta. Uzywamy ich mniej wiecej tak sprawnie, jak dziewietnastowieczny, ledwo Pismienny chlop uzylby maszyny do pisania… Co nam pozostaje, wynajac hakera?

– Mam pomysl – powiedzialem. – Jesli triady istnialy tu od zawsze, to byly tez przed szescdziesieciu, siedemdziesieciu laty, prawda?

– Do czego zmierzasz? – Asper zamarl w pol kroku.

– Moze da sie odnalezc linie losu na zdjeciach lotniczych z okresu po ostatniej wojnie. Budynki w poblizu triad powinny ocalec. Linie beda pasami totalnej destrukcji.

– No, nie wiem. – Asper poskrobal sie po nosie. – To miasto przetrwalo tak straszne pieklo, ze jakakolwiek statystyka moze zawiesc.

***

Destrukcja… Przekladamy kolejne karty albumow. Patrzac na dzisiejsza Warszawe, trudno sie domyslic, w jak potworny sposob ostatnia wojna dotknela to miasto. Wykonane w 1945 roku zdjecia lotnicze pokazuja ogrom zniszczen, ktory nie miesci nam sie w glowie.

Asper podszedl do zadania z wlasciwa sobie sumiennoscia. Zdobyl szczegolowy plan centrum miasta. Przerysowal na foliach. Zaznaczyl wszystkie budynki przedwojenne istniejace i nieistniejace. Nastepnie rozdzielil prace. Z ksiegarni i antykwariatow przywiozl kilkadziesiat monografii naukowych. Sciagnelismy do pomocy reszte druzyny. Zaznaczamy wszystko, co sie da. Kazde paskudne zdarzenie. Pozary po bombardowaniach w 1939, egzekucje uliczne, zniszczenia w czasie walk powstanczych i rozmyslne dewastacje ocalalych budynkow dokonane przez komunistow. Dla kazdej epoki destrukcji odrebny plan. Cztery dni pracy…

I wreszcie nadchodzi chwila prawdy. Nakladamy siedem kolejnych warstw folii. W gaszczu kolorowych plam widac trzy jasne punkty. Trzy kamienice przetrwaly absolutnie wszystko, co najezdzcy zgotowali temu miastu.

– Triady – szepce Dana.

Pomiedzy nimi widac linie losu, przerazajace pasma totalnego wielokrotnego zniszczenia znaczone czarnymi gwiazdami ulicznych egzekucji.

– Znamy przyblizona lokalizacje triad – mowi Ana. – Teraz wystarczy tylko odnalezc mieszkanie, w ktorym je umieszczono. Trzeba wybrac sie do hipoteki, zdobyc wypisy szczegolowe z ksiag wieczystych, potem zbadac losy kolejnych wlascicieli. Pole generujace sie na styku trzech rzeczywistosci…

– Chroni tylko punkty, nie ludzi. – Asper kreci glowa. – Wystarczylo, ze oddalili sie od domu, i tracili ochrone, jakby wyszli spod parasola… Trzeba inaczej.

– Zapukac i zapytac – podsuwa Dana.

– Czy ktos ma lepszy pomysl? – Przesuwam wzrokiem po zebranych.

– Tak zrobimy – decyduje Asper. – Oczywiscie, wczesniej przeprowadzajac obliczenia, by w miare mozliwosci wyeliminowac ryzyko pomylki.

***

Poszlismy we trojke. Asper to nasz przywodca. Ja nawiazalem kontakt z Bykiem. Jesli plan sie powiedzie, ruszymy szlakiem przez wszechswiat i wytyczymy droge. Dafia pozostanie w odwodzie.

Obliczenia? To nietrudne. Na sasiednim budynku znalezlismy reper – znacznik wmurowany w sciane przez geodetow mierzacych miasto. Odczytalismy wysokosc punktu, dodalismy ile trzeba. Triada znajduje sie na drugim pietrze. Analiza map, centrow oddzialywan i przebiegu linii pecha wskazuje, ze mieszkanie powinno znajdowac sie od poludniowej strony budynku. Trzeba jeszcze dostac sie do wnetrza. Nie ma wsrod nas slusarza, lecz nieskomplikowany zamek domofonu mozna otworzyc chocby widelcem.

Tylko jedne drzwi pasuja. Stare, drewniane, secesyjne… Nad nimi niewielki przeswit z witrazem. Jego centralna czesc stanowi kolo z trzech kolorowych szybek. Symbol triady, taki jak na naszym amulecie.

Zapukalem. Czekalismy dluzsza chwile, po czym drzwi szczeknely i uchylily sie na szerokosc lancucha. Przez szpare wyjrzal staruszek w szlafroku, z fajeczka w dloni.

– Swiadkowie Jehowy? – Otaksowal nas wzrokiem.

– Co tez pan – odparl Asper z usmiechem.

– Co zatem sprzedajecie?

Wyjalem amulet. Kolko przeciete trzema drucikami wyglada zupelnie jak…

– Obnosna sprzedaz mercedesow? To cos zupelnie nowego. – Drzwi zatrzasnely sie, a po chwili otworzyly na osciez. – Witajcie, podroznicy! – zaprosil nas do srodka.

Weszlismy. Z kuchni wyjrzal dziesiecioletni chlopiec

– Dziadku? – zagadnal.

– Nic sie nie dzieje – uspokoil go gospodarz. – To ci, o ktorych ci mowilem. Nie zostana tu dlugo, siada sobie na podlodze i znikna. Taki ich obyczaj.

Dana komicznie przewrocila oczyma.

Вы читаете Rzeznik drzew
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату