Lista czytelnikow biblioteki Domu Czterech Lisci.

Blawatska Helena(?)

Izydor Renk

Mustafa Akhara Jussuf

Ossowiecki Stefan

Szyller – Szkolnik

Jaxa – Ronikier Bohdan(?)

– Dom Czterech Lisci – powtorzyl w zadumie.

Znow siegnal do manuskryptu, otworzyl go na stronie tytulowej. Raz jeszcze obejrzal ekslibris. Dobrze zapamietal, litery dookola wizerunku jednorozca ukladaly sie w napis Biblioteka Domu Czterech Lisci. Chyba nalezaloby zwrocic tomik prawowitym wlascicielom.

Wzdrygnal sie. Zwrocic? Zwrocic cos takiego? Spalic raczej i rozwiac popioly na wietrze! Zakladajac, ze w tych szalenczych rojeniach jest chocby cien prawdy.

Jesli ta jedna ksiazka niesie ze soba tak straszna energie czystego zla, to co moze kryc reszta ksiegozbioru?

Przejrzal notatnik do konca. Dalej nie bylo juz nic ciekawego, same rachunki, kolumny cyfr. Krewny od calych dziesiecioleci zapisywal, ile co kosztuje… Dopiero na ostatniej stronie widnial zagadkowy napis dzs ii 2.507.509. Chyba byl wazny, bowiem stryj Olgierd podkreslil go czerwonym dlugopisem. Te trzy litery tez cos mu mowily, ale postanowil zajac sie tym pozniej.

Biblioteka Domu Czterech Lisci - wpisal w Google.

Niestety, wyszukiwarka nie odnalazla podanej frazy.

– A czego niby moglem sie spodziewac – mruknal, patrzac w ekran komputera.

Jesli chocby czesc tych zapisow zawiera prawde, to z cala pewnoscia wlasciciele ksiegozbioru dolozyli wszelkich staran, by ich sekret nigdy nie ujrzal swiatla dziennego… A moze inaczej?

Wpisal Dom Czterech Lisci. Tym razem komputer zareagowal. Wyswietlila sie jedna jedyna strona. Amatorski serwis o postaci slynnego przedwojennego jasnowidza Szyllera-Szkolnika.

Po smierci jasnowidza wsrod jego rzeczy znaleziono ksiazke opatrzona ekslibrisem przedstawiajacym jednorozca. Wetknieto w nia kartke, na ktorej napisano, ze wykonawca testamentu ma obowiazek zwrocic ksiege do miejsca zwanego Domem Czterech Lisci.

Altavista pozwolila znalezc drugi dokument. Katalog aukcyjny. Przed osmiu laty sprzedano anonimowy rekopis zatytulowany „Cuda przyszlosci” ozdobiony ekslibrisem Domu Czterech Lisci. Stanislaw zapisal sobie adres domu aukcyjnego. Niestety, dalsze poszukiwania pozwolily stwierdzic, ze firma zakonczyla dzialalnosc ponad piec lat temu…

– Do diaska – mruknal.

Sprobowal pogrzebac w poszukiwaniu wymienionych nazwisk. Jasnowidze, chiromanci, pisarz zainteresowany czarna magia…

Dopadlo go zniechecenie. Warunek uzyskania spadku wydawal sie niemozliwy do spelnienia. Czy warto poswiecac jeszcze dzien lub dwa na poszukiwania? Zal mu bylo traconego czasu. Z drugiej strony, jesli jest szansa przechwycenia calego spadku… No wlasnie: jesli.

Nastepnego dnia postanowil jeszcze nie rezygnowac. Po zajeciach ze studentami wstapil do czytelni Biblioteki Narodowej. Bywal tu tak czesto, ze czul sie niemal jak we wlasnym domu. Nie draznil go nawet niezbyt estetyczny wystroj wnetrza. Stare, masywne, zacinajace sie czytniki do przegladania mikrofilmow nawet polubil. Szkoda tylko, ze przy pracy nie mozna tu palic… Mial ogromna ochote na papierosa. Przesuwal rolke tasmy, od czasu do czasu zwalniajac, by sprawdzic, czy dotarl juz do odpowiedniego miejsca. Przegladanie starych czasopism mialo w sobie cos z magii. Ludzie, ktorzy kiedys nabywali je od gazeciarzy, zyli jak on, dzien po dniu. Teraz Stanislaw, jakby obdarzony nadnaturalna moca, mogl wedrowac, swobodnie przeskakiwac z tygodnia na tydzien, cofac sie w czasie. Patrzyl na losy miasta z zewnatrz, nieograniczony uplywem dni i lat.

Gdy odnalazl numer z dnia zapisanego przez stryja, muskajac palcami korbke, przegladal gazete strona po stronie. I znalazl.

Policja warszawska do dzis nie zdolala wyjasnic zagadkowego znikniecia panny Apolinarii Szczurzynskiej. Jak powszechnie wiadomo, dziewczyna owa, liczaca sobie lat szesnascie, a bedaca jedyna corka starego krawca z Woli, zostala uprowadzona, gdy w towarzystwie przyjaciolki wracala ze sklepu blawatnego. Druga z dziewczat znaleziono ogluszona. Policja przypuszcza, ze dziewczyne uprowadzila banda sutenerow. Poszukiwania trwaja. Cech krawcow miasta Warszawy oraz kupcy blawatni zlozyli sie na nagrode w wysokosci rubli srebrem dwiescie piecdziesiat, a to dla tego, kto wlasnym pomyslem dziewczyne z rak zloczyncow odbije lub miejsce jej przetrzymywania wladzom wskaze.

Czyli przynajmniej wiem, ze naprawde istniala, pomyslal. Dom Czterech Lisci… Nawet niezla nazwa jak na zamtuz…

***

Lokal, w ktorym miescil sie antykwariat, byl dosc duzy, ale dziesiatki regalow sprawialy, ze zmienil sie w nieprawdopodobnie zagracony labirynt, wypelniony zapachem kurzu i starego papieru. Nieliczne zarowki wydobywaly z polmroku zlocone grzbiety starych ksiazek. Posrodku za biurkiem siedzial wlasciciel. Wygladal jak pajak czatujacy w sieci. Klientow o tej porze dnia bylo niewielu.

– Czym mozemy sluzyc? – zapytal stary.

– Szukam pewnej biblioteki – zaczal Stanislaw. – Wiem, ze istniala jeszcze przed druga wojna swiatowa, jednak nie udalo mi sie ustalic dalszych jej losow. Zastanawialem sie, czy wlasnie ktos z antykwariuszy nie zetknal sie z…

– Potrzebny panu plan miasta z wykazem instytucji kulturalnych. – Sprzedawca usmiechnal sie z poblazaniem.

– Pracuje pan w tym fachu juz tyle lat. Czy kiedys nie spotkal sie pan z nazwa „Biblioteka Domu Czterech Lisci”?

Twarz antykwariusza nagle stezala. Znieruchomial tez jeden z klientow buszujacy pomiedzy regalami.

– Nie baw sie w to, czlowieku – powiedzial antykwariusz z powaga.

– Czyli…

– To miejsce nie istnieje od dziesiecioleci. Tamci ludzie zostali wymordowani, a hitlerowcy spalili caly ksiegozbior w czasie powstania warszawskiego – ucial.

– Czym byla? Wiem tylko, ze jasnowidz Szyller-Szkolnik mial ksiazke z tego zbioru…

– Przechowywano tam ksiegi w wiekszosci rekopismienne. Ponoc zawieraly sekrety innych swiatow oraz najwieksze tajemnice ludzkosci – odezwal sie klient zza regalu. Miedzy polkami mignal szary plaszcz i kosmyk szpakowatych wlosow.

– Gdzie sie miescila? – Stanislaw spojrzal wlascicielowi prosto w oczy.

– Nie wiem. Jej lokalizacje utrzymywano w sekrecie. Ale nawet gdyby ktos tam dotarl, to bez karty czytelnika nie zostalby wpuszczony do srodka. Ot, taka antykwaryczna legenda – dodal, jakby nagle zorientowal sie, ze powiedzial za duzo.

– A wiec…

– Zostal tylko popiol – ucial.

– Przynajmniej tak powiadaja – czlowiek zza regalu znowu dopowiedzial swoje. – Tylko ze kazdy przedstawia to troche inaczej. I komu wierzyc?

– Igorze, nie prosilem cie o konsultacje! – antykwariusz chyba sie zdenerwowal.

– Dobra, dobra – burknal klient i zamilkl.

– Czyli… – zaczal Renk.

– Nie ma czego szukac – syknal stary, rzucajac gniewne spojrzenie w polmrok, ale jego przyjaciel milczal.

– Zatem do widzenia – baknal Stanislaw i wyszedl ze sklepu.

Przyczail sie po drugiej stronie ulicy w kawiarni. Przez ponad pol godziny obserwowal antykwariat. Ludzie wchodzili i wychodzili, lecz nie potrafil zidentyfikowac tajemniczego klienta. Niewatpliwie nieznajomy cos wiedzial, a co najwazniejsze, byl bardziej rozmowny niz wlasciciel sklepu…

Nagle w drzwiach antykwariatu spostrzegl szpakowatego mezczyzne w szarym plaszczu. W pospiechu wyszedl z lokalu. Obcy obejrzal sie i ponagliwszy go gestem, znikl za rogiem kamienicy. Renk przyspieszyl kroku.

Dluzsza chwile szli obok siebie w milczeniu. Wreszcie zatrzymali sie przed ciemna witryna jakiegos lokalu. Mezczyzna wyjal z kieszeni klucz.

– Kacper Igor Kram. Astrolog - odczytal Stanislaw.

– Jestem jasnowidzem – powiedzial Kram. – No, moze niezupelnie jasnowidzem, specjalizowalem sie w stawianiu kart, ale rzucilem to na rzecz astrologii.

– Tarot? – usmiechnal sie niepewnie Renk.

– Taa… Paskudna rzecz.

– Nie rozumiem?

– Czy orientuje sie pan, na czym polega przepowiadanie przyszlosci? No tak, widze po minie, co pan sadzi na temat mojej profesji… Prosze tylko na piec minut uwierzyc, ze to mozliwe.

– Zgoda, ale najwyzej na piec.

– Mozna przewidziec przyszle zdarzenia, lecz niezbedne sa odpowiednie predyspozycje psychiczne, poniewaz najczesciej to, co widzi jasnowidz, pochodzi od zlych duchow.

Weszli do wnetrza. Stylowy stolik, na nim szklana kula, dookola wygodne skorzane fotele, na scianie wachlarze starych kart w antyramach.

– To tylko ozdoba – wyjasnil gospodarz.

– Jedynie czarnego kota brakuje.

– Mialem, ale zdechl.

– Powiedzial pan, ze wizje przyszlosci pochodza od zlych duchow – powtorzyl Stanislaw.

– Zazwyczaj. Od diablow, demonow, zwal, jak zwal. – Jasnowidz nastawil wode na herbate. – Przepowiednie bywaja precyzyjne, ale dotycza tylko zlych rzeczy. Ciemnej strony rzeczywistosci. W ktoryms momencie nadchodzi refleksja, czy tak naprawde przepowiada sie przy – szlosc, czy raczej kreuje ja wedle podszeptow diabla.

– Nie bardzo potrafie sobie to wyobrazic.

– Jesli powiem komus, ze dozna uszczerbku na skutek wypadku samochodowego, to zacznie sie tym denerwowac, ile razy siadzie za kolkiem, i nieszczescie gotowe. Podobnie z chorobami. Sporo naszej fizjologii zakorzenione jest w psychice. Kto wie jak to dziala? Ja przepowiem raka, a ktos bedzie sie tym zamartwial, az…

Stanislaw milczal, nie wiedzac, co o tym sadzic. Hochsztapler… Ale moze powie cos uzytecznego.

– Astrologia jest bezpieczniejsza – westchnal Igor. – To tylko znajomosc ukladu planet i troche matematyki. Odgadujemy cechy charakteru, nie zdarzenia. Zly ma niewiele furtek, by przedrzec sie do naszego umyslu. Choc dalej jest to troche jak igranie z ogniem.

– Dedukuje, ze wie pan cos na temat Domu Czterech Lisci – Stanislaw przeszedl do rzeczy.

– Wiem. W antykwariacie nie bylo jak porozmawiac – prychnal jasnowidz. – Wyda sie to panu bajka, moze idiotyzmem… To rzeczy, sprawy, wydarzenia, ktore nigdy nie zostaly zapisane. Prawdziwe sekrety. Ja znam tylko plotki. Relacje z drugiej, moze z trzeciej reki.

– Trudno – westchnal Renk. – Cala ta sprawa…

– Poniewaz pytal pan nie o Dom Czterech Lisci, ale o biblioteke, to przypuszczam, ze widzial pan jakas ksiazke z tego zbioru.

Вы читаете Rzeznik drzew
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату