— Chyba jej nie utopiles? — zapytala z gniewem. — Obiecal, ze jej nie utopi.

— Kogo nie utopi?

— Kota.

To bylo gorsze niz rozmowa z pielegniarka w infirmerii.

— Kota? Chodzi pani o kota Tossie… panny Mering? Tego, ktory zginal? Ksiezniczke Ardzumand?

— Oczywiscie, ze chodzi mi o Ksiezniczke Ardzumand. — Zmarszczyla brwi. — Pan Dunworthy ci jej nie dal?

— Pan Dunworthy? — Wytrzeszczylem na nia oczy.

— Tak. Nie dal ci kota, zebys przeniosl go z powrotem przez siec? Cos mi zaczelo switac.

— Ty jestes ta najada z gabinetu pana Dunworthy’ego — zdziwilem sie. — Ale to niemozliwe. Ona nazywala sie Kindle.

— Tak sie nazywam. Brown to moje przybrane nazwisko. Meringowie nie maja zadnych krewnych o nazwisku Kindle, a ja wystepuje jako daleka kuzynka Tossie.

Coraz bardziej rozjasnialo mi sie w glowie.

— Ty jestes ta kleska — powiedzialem — ktora przeniosla cos przez siec.

— Kota — rzucila niecierpliwie.

Kota. Oczywiscie. To mialo wiecej sensu niz kola czy lody. I wyjasnialo, dlaczego pan Dunworthy popatrzyl na mnie tak dziwnie, kiedy wspomnialem o Sherlocku Holmesie.

— Wiec przenioslas przez siec kota — stwierdzilem. — To niemozliwe. Nie mozna przeniesc niczego do przodu przez siec.

Teraz ona wytrzeszczyla oczy.

— Nie wiedziales o kocie? Aleja myslalam, ze chcieli odeslac kota z toba.

Zrobilo mi sie nieswojo po tych slowach. Finch kazal mi zaczekac, kiedy stalem w sieci. Czyzby poszedl po kota, a ja skoczylem, zanim zdazyl go przyniesc?

— Powiedzieli ci, ze wysylaja kota ze mna? — zapytalem. Pokrecila glowa.

— Pan Dunworthy nie chcial mi niczego powiedziec. Mowil, ze juz dosyc narobilam klopotow, i nie chcial, zebym znowu cos sknocila. Po prostu zalozylam, ze to ty, bo widzialam cie w biurze pana Dunworthy’ego.

— Przyszedlem porozmawiac z panem Dunworthym o mojej dyschronii — wyjasnilem. — Infirmeria przepisala dwa tygodnie wypoczynku, wiec pan Dunworthy wyslal mnie tutaj.

— Do epoki wiktorianskiej? — zawolala ubawiona. Przytaknalem.

— Nie moglem wypoczywac w Oksfordzie ze wzgledu na lady Schrapnell…

Zrobila jeszcze bardziej rozbawiona mine.

— Wyslal cie tutaj, zebys uciekl od lady Schrapnell?

— Tak — przyswiadczylem zaniepokojony. — Nie ma jej tutaj, prawda?

— Nie calkiem — odparla. — Skoro nie przeniosles kota, moze wiesz z kim ja wyslali?

— Nie — zaprzeczylem, probujac sobie przypomniec rozmowe w laboratorium. „Nawiazac kontakt”, mowil pan Dunworthy. Andrews. Teraz sobie przypomnialem. Pan Dunworthy powiedzial: „Skontaktuj sie z Andrewsem”. — Mowili cos o kontakcie z Andrewsem — powiedzialem.

— Slyszales cos jeszcze? Do kiedy go wyslali? Czy skok doszedl do skutku?

— Nie — wyznalem — ale drzemalem prawie przez caly czas. Z powodu dyschronii.

— Kiedy dokladnie uslyszales, ze wymienili nazwisko Andrewsa?

— Dzisiaj rano, kiedy czekalem na swoj przeskok.

— Kiedy przeszedles?

— Dzisiaj rano. O dziesiatej.

— Wiec to wszystko wyjasnia — powiedziala z ulga. — Martwilam sie, kiedy wrocilam i nie znalazlam Ksiezniczki Ardzumand. Balam sie, ze cos poszlo zle i nie udalo sie jej odeslac z powrotem przez siec, albo ze Baine ja znalazl i znowu wrzucil. A kiedy pani Mering nalegala, zeby pojechac do Oksfordu na konsultacje z madame Iritosky w sprawie jej znikniecia, i kiedy pokazal sie ten mlody czlowiek, naprawde sie przestraszylam. Ale wszystko jest w porzadku. Widocznie odeslali ja po naszym wyjezdzie do Oksfordu, co sie dobrze zlozylo. Nikogo nie bylo na miejscu, wiec nikt nie widzial, jak ja odeslali, a Baine pojechal z nami, wiec nie mogl jej utopic przed naszym powrotem. A skok musial sie udac, bo nie byloby cie tutaj. Pan Dunworthy mowil, ze odwoluje wszystkie skoki do dziewietnastego wieku, dopoki nie zwrocimy kota. Wiec wszystko jest w porzadku. Eksperyment pana Dunworthy’ego zakonczyl sie pomyslnie, Ksiezniczka Ardzumand bedzie na nas czekala w domu, i nie ma sie czym martwic.

— Zaczekaj — poprosilem, kompletnie zbity z tropu. — Chyba powinnas zaczac od poczatku. Usiadz.

Wskazalem drewniana lawke z napisem: NIE NISZCZYC. Obok wyrzezbiono serce przebite strzala, a pod nim napis: „Violet i Harold, 1859”. Najada usiadla, z wdziekiem ukladajac spodnice.

— No dobrze — powiedzialem. — Przenioslas kota w przyszlosc przez siec.

— Tak. Bylam w belwederku, tam jest miejsce przeskoku, tuz za nim w malym zagajniku, styk co dziesiec minut. Wlasnie wrocilam, bo zdawalam raport panu Dunworthy’emu, i zobaczylam Baine’a, tego kamerdynera, jak niosl Ksiezniczke Ardzumand…

— Zaraz. Co robilas w epoce wiktorianskiej?

— Lady Schrapnell wyslala mnie tutaj, zebym przeczytala pamietnik Tossie. Myslala, ze znajde tam wskazowki, gdzie szukac strusiej nogi biskupa.

Oczywiscie. Od razu moglem sie domyslic, ze to ma cos wspolnego ze strusia noga biskupa.

— Ale co Tossie ma wspolnego ze strusia noga biskupa? — Nagle porazila mnie straszliwa mysl. — Tylko mi nie mow, ze ona jest ta praprababka.

— Pra-pra-pra-pra. Wlasnie tego lata pojechala do Coventry i zobaczyla strusia noge biskupa…

— …co na zawsze odmienilo jej zycie — dokonczylem.

— Wydarzenie, ktore czesto i szczegolowo wspominala w obszernych pamietnikach, spisywanych przez wiekszosc zycia, ktore przeczytala lady Schrapnell i dostala obsesji na punkcie odbudowy katedry z Coventry, co na zawsze odmienilo jej zycie.

— I nasze — dodalem. — Ale skoro przeczytala pamietniki, dlaczego wyslala cie z powrotem do 1888 roku, zebys je przeczytala?

— Tom, w ktorym Tossie pierwotnie opisala swoje wielkie przezycie, ten spisany w lecie 1888 roku, jest bardzo zniszczony przez wilgoc. Lady Schrapnell zatrudnila biegla sadowa do odcyfrowania pamietnika, ale biegla niewiele zdzialala, wiec lady Schrapnell wyslala mnie, zebym to przeczytala na miejscu.

— Ale skoro Tossie opisuje to szczegolowo w innych tomach…? Podsunalem.

— Nigdzie nie napisala dokladnie, w jaki sposob to zmienilo jej zycie, ani nie podala daty, a lady Schrapnell uwaza, ze ten tom mogl zwierac inne wazne szczegoly. Niestety, czy raczej powinnam powiedziec „na szczescie”, poniewaz Tossie pisze tak samo, jak mowi, trzyma swoj pamietnik pod kluczem i pilnuje go lepiej niz klejnotow koronnych, wiec na razie nie dobralam sie do niego.

— Ciagle nic nie rozumiem — wyznalem. — Strusia noga biskupa znikla dopiero w 1940 roku. Na co sie przyda pamietnik z 1888 roku?

— Lady Schrapnell uwaza, ze z pamietnika mozemy sie dowiedziec, kto ja podarowal kosciolowi. Rejestry darowizn dla katedry Coventry splonely podczas nalotu. Ona mysli, ze ofiarodawcy albo ich potomkowie mogli zabrac ja na przechowanie na poczatku wojny.

— Ktokolwiek ja podarowal, na pewno chcial jej sie pozbyc.

— Wiem. Ale znasz lady Schrapnell. „Zajrzec pod kazdy kamien”. Wiec sledze Tossie od dwoch tygodni w nadziei, ze zostawi pamietnik gdzies na wierzchu. Albo pojedzie do Coventry. Musi wkrotce pojechac. Kiedy wspomnialam o Coventry, powiedziala, ze nigdy tam nie byla, a wiemy, ze pojechala w czerwcu. Ale na razie nic.

— Wiec porwalas jej kota i zazadalas pamietnika jako okupu?

— Nie! — zaprzeczyla. — Wracalam od pana Dunworthy’ego i zobaczylam Baine’a, tego kamerdynera…

— Ktory czyta ksiazki — wtracilem.

— Ktory jest maniakalnym zabojca — oswiadczyla. — Niosl Ksiezniczke Ardzumand i kiedy dotarl do rzeki… cudowna czerwcowa pogoda. Roze kwitna tak pieknie.

— Co? — baknalem, ponownie zbity z tropu.

Вы читаете Nie liczac psa
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату