— Ale co bedzie, kiedy ona odkryje, ze nie mam zielonego pojecia, gdzie jest strusia noga biskupa? Do konsekracji zostalo dwa tygodnie, a mnie nie wolno wykonywac zadnych skokow.

— Pomoge ci — obiecala — i nigdzie nie musimy skakac. Poirot mowi, ze do rozwiazania tajemnicy potrzebne sa tylko „male szare komorki”.

— Poirot? — powtorzylem. — Jaki Poirot? Ten wikary?

— Nie — zaprzeczyla. — Herkules Poirot. Agatha Christie. On mowi…

— Agatha Christie? — Kompletnie sie pogubilem.

— Autorka kryminalow. Dwudziesty wiek. Mialam przydzial do lat trzydziestych, zanim lady Schrapnell zaanektowala Oksford i moje zycie, i to byly okropnie ponure czasy: dojscie do wladzy Hitlera, ogolnoswiatowa depresja, brak vidow, brak wirtualek, brak pieniedzy na kino. Nic do roboty poza czytaniem kryminalnych powiesci. Dorothy Sayers, E.C. Benson, Agatha Christie. I krzyzowki — zakonczyla — jakby to wszystko wyjasnialo.

— Krzyzowki?

— Raczej nie maja zastosowania w naszej obecnej sytuacji. Ale kryminaly tak. Oczywiscie zwykle pisza o morderstwach, nie o rabunkach, ale akcja zawsze rozgrywa sie w wiejskim domu, takim jak ten, i sprawca jest kamerdyner, przynajmniej w pierwszej setce kryminalow. Wszyscy sa podejrzani i zawsze sprawca jest najmniej prawdopodobna osoba, wiec po pierwszej setce kamerdyner przestal byc najmniej podejrzany i musieli sie przerzucic na innych nieprawdopodobnych zbrodniarzy. No wiesz, nieszkodliwa starsza pani albo kochajaca zona pastora, te rzeczy, ale czytelnicy szybko sie polapali i autor musial zrobic morderce z detektywa albo narratora, chociaz to juz wykorzystano w „Ksiezycowym kamieniu”. Sprawca byl bohater, tylko sam o tym nie wiedzial. Lunatykowal w koszuli nocnej, dosc pikantny szczegol jak na czasy wiktorianskie, a zbrodnia zawsze byla niewiarygodnie skomplikowana. To znaczy w kryminalach nikt po prostu nie lapie skarbu i nie ucieka ani nie strzela do kogos w gniewie, a na samym koncu, kiedy juz myslisz, ze wszystko rozwiklales, nastepuje ostatni zwrot akcji, i zbrodnia zawsze jest bardzo starannie zaplanowana, z przebraniami, alibi i rozkladem jazdy pociagow, i we frontyspisie musza zamiescic plan domu, pokazujacy wszystkie sypialnie i biblioteke, gdzie zawsze znajduja cialo, i rozmieszczenie wszystkich drzwi, i nawet wtedy nie masz szans na rozwiazanie zagadki, i dlatego musza sprowadzic detektywa o swiatowej slawie…

— Ktory rozwiazuje to przy uzyciu szarych komorek? — wtracilem.

— Tak. Herkules Poirot, detektyw Agathy Christie, mowi, ze wcale nie trzeba biegac dookola, mierzyc sladow stop i zbierac niedopalkow papierosow, zeby rozwiazywac zagadki jak Sherlock Holmes. To jest detektyw Arthura Conan Doyle’a…

— Wiem, kim jest Sherlock Holmes.

— Och. No, w kazdym razie Poirot mowi, ze trzeba tylko uzyc „malych szarych komorek” i przemyslec problem.

— I wtedy znajdziemy strusia noge biskupa. Tutaj, w 1888 roku — Mruknalem, niezbyt przekonany.

— No, tutaj jej nie bedzie, ale stad mozemy przesledzic, co sie z nia stalo — oznajmila rozpromieniona Verity. Usadowila sie wygodnie na lozku. — No wiec kiedy ja widziales po raz ostatni?

Nigdy juz nie zasne. Bede prowadzil te rozmowy w stylu „Alicji krainie Czarow”, jedna po drugiej, az padne z wyczerpania. Tutaj, w spokojnej, idyllicznej epoce wiktorianskiej.

— Nie mozemy tego zrobic rano? — poprosilem.

— Rano nie bedziemy sami — zaoponowala. — Im szybciej ja znajdziemy, tym szybciej przestaniemy sie martwic, ze lady Schrapnell wpadnie tutaj i zazada wyjasnien. Wiesz, nigdy jej nie widzialam. Slyszalam tylko plotki. Naprawde jest taka ohydna, jak wszyscy mowia? Chyba nie przedstawia Odnalezienia Dzieciatka Mojzesza Przez Corki Faraona, jak ta okropnosc, ktora widzielismy w Iffley? Urwala.

— Paplam bez sensu, prawda? Calkiem jak lord Peter. To jest detektyw Dorothy Sayers. Lord Peter Wimsey. On i Harriet Vane razem rozwiazuja zagadki. Strasznie romantycznie, i znowu zaczynam, prawda? To znaczy paplac. Przeskoki tak na mnie dzialaja.

Spojrzala na mnie ze skrucha.

— A ty cierpisz na dyschronie i powinienes wypoczywac. Tak mi przykro.

Zsunela sie z lozka i wziela paczke owinieta w papier.

— To cos posredniego pomiedzy kofeina a alkoholem. Te skutki przeskokow. Na ciebie tez tak wplywaja? Robisz sie oszolomiony i gadatliwy? — Podniosla swoje buty i ponczochy. — Rano oboje poczujemy sie lepiej.

Otworzyla drzwi i wyjrzala w ciemnosc.

— Przespij sie — szepnela. — Wygladasz okropnie. Musisz wypoczac, zeby rano pomoc mi rozdzielic Tossie i Terence’a. Wszystko zaplanowalam. Poprosze Terence’a, zeby pomogl mi ustawic namiot wrozki.

— Namiot wrozki? — powtorzylem.

— Tak, a ty pomozesz Tossie na kiermaszu.

ROZDZIAL TRZYNASTY

…dla mlodego czlowieka wchodzacego w zycie nie ma bardziej pouczajacego doswiadczenia, niz zamieszkac w wiejskim domu pod falszywym nazwiskiem…

P.G. Wodehouse
Kolejny gosc — Wariacje na temat — „Ptaki” — Znaczenie kamerdynerow — Staroswieckie angielskie sniadanie — Dziczyzna — Strusia noga biskupa — Jeden drobny fakt — Tajemnica imienia pokojowki rozwiazana — Jestem przeszkolony — Tajemnica pochodzenia kiermaszow rozwiazana — Moj pobyt w Stanach — Wiktorianskie robotki reczne — Moj kapelusz — Pan C. — Niespodzianka

Verity nie byla moim ostatnim gosciem. Pol godziny po jej wyjsciu znowu cos zaskrobalo do drzwi, tak cicho, ze nie uslyszalbym tego dzwieku, gdybym spal.

Nie spalem. Wine za to ponosila glownie Verity, ze swoimi nowinami o zwiekszonym poslizgu i rozbieznosciach. Nie mowiac o lady Schrapnell i strusiej nodze biskupa.

A Cyryl, pomimo krotkich nog, zdolal jakims cudem rozlozyc sie na calej szerokosci lozka i zajac obie poduszki, wiec dla mnie zostal tylko waski brzeg, z ktorego wciaz sie zsuwalem. Zaczepilem stopy o porecz, przycisnalem koldre obu rekami i rozmyslalem o lordzie Lucanie oraz kocie Schrodingera.

Wsadzono go do pudelka w eksperymencie myslowym Schrodingera, razem z zabojczym urzadzeniem: butelka cyjanku, mlotkiem przyczepionym do licznika Geigera i cegielka uranu. Jesli uran wypromieniuje elektron, licznik uruchomi mlotek, ktory rozbije butelke. To uwolni gaz, ktory zabije kota, ktory byl w pudelku, ktore zbudowal Schrodinger.

A poniewaz nie mozna przewidziec, czy uran wypromieniowal elektron, czy nie, kot nie byl ani zywy, ani martwy, tylko taki i taki, istnial jako rownolegle prawdopodobienstwa, ktore zapadna sie w jedna realnosc, kiedy ktos otworzy pudelko. Albo naprawi niekongruencje.

Ale to oznacza piecdziesiat procent prawdopodobienstwa, ze niekongruencja nie zostanie naprawiona. Dopoki zas kot przebywa w pudelku, z kazda chwila zwieksza sie prawdopodobienstwo, iz uran wypromieniuje elektron, czyli ze kiedy otworzymy pudelko kot bedzie martwy.

A pierwsza linia obrony juz upadla. Dowiodly tego liczne zbiegi okolicznosci: spotkanie Terence’a z Tossie i moje z Terence’em, i wyratowanie profesora Peddicka, i jego spotkanie z pulkownikiem. Na nastepnym etapie pojawia sie rozbieznosci.

Ale Terence nie wplynal na historie, przynajmniej nie bezposrednio, skoro jego nazwisko nie figurowalo w oficjalnych dokumentach, a stacje kolejowa w Oksfordzie dzielilo od Muchings End trzydziesci mil i cztery dni. A T.J. mowil o najblizszym otoczeniu.

Ale w stanie dyschronii Verity nie zauwazyla, ze chociaz spotkanie mialo nastapic pozniej, to jednak decyzja pani Mering o zabraniu Tossie do madame Iritosky zapadla wlasnie w najblizszym otoczeniu, i na skutek tej decyzji Tossie spotkala Terence’a, a Terence wpadl na profesora Peddicka i dlatego musial odebrac ze stacji

Вы читаете Nie liczac psa
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату