— Wysoki Sadzie — odezwal sie Verily Cooper. — W miescie jest tylko jeden areszt, a jesli Makepeace Smith bedzie zmuszony dzielic cele z moim klientem…
— Rzeczywiscie. Szeryfie, kiedy odprowadzi pan Alvina, prosze zwolnic Makepeace'a.
— Dziekuje, Wysoki Sadzie — powiedzial Verily.
— Odkladam rozprawe do dziesiatej rano w poniedzialek. Mlotek uderzyl i na ten dzien spektakl sie zakonczyl.
ROZDZIAL 17 — DECYZJE
Poniewaz Calvin w Vigor Kosciele z nikim wlasciwie sie nie przyjaznil, zawsze uwazal sie za samotnika. Kiedy o tym myslal, stwierdzal, ze kto nie byl oczarowany Alvinem, zwykle okazywal sie niemal idiota. Calvina nie interesowaly takie psikusy, jak przywolywanie skunksow pod werande czy przewracanie wychodkow. Alvin odcial go od wszystkiego, co wazne, a przyjaciele, jakich mogl sobie znalezc, wcale sie nie liczyli.
W Nowym Amsterdamie i w Londynie byl jeszcze bardziej samotny, skoncentrowany na jedynym celu: dostac sie do Napoleona. To samo dzialo sie na ulicach Paryza, kiedy krazyl po miescie i staral sie zdobyc slawe uzdrowiciela. A kiedy juz zwrocil na siebie uwage cesarza, zajmowaly go tylko badania i praca.
Przez pewien czas. Poniewaz po kilku tygodniach zrozumial, ze Napoleon zamierza go uczyc powoli i nieskonczenie dlugo. Dlaczego mialoby byc inaczej? Przeciez kiedy tylko Calym uzna, ze umie juz dosyc, odjedzie, a Napoleona znow zacznie dreczyc artretyzm. Calvin zastanawial sie nawet, czy nie wplynac na Napoleona przez wzmozenie jego cierpien. Z ta mysla zbadal przenikaczem jego mozg i znalazl miejsce rejestrujace bol. Moglby bezposrednio siegnac do tego punktu i sprawdzic, czy Napoleon nie przypomni sobie nagle o nauczeniu Calvina paru rzeczy, o ktorych wczesniej zapomnial.
Ale to tylko marzenia, a Calvin nie byl glupcem. Taka sztuczke moglby wykonac raz i zyskac jeden dzien nauki. Zanim jednak polozylby sie spac, powinien sie znalezc jak najdalej od Paryza, od Francji, od wszystkich okolic tego swiata, gdzie potrafiliby go odszukac agenci cesarza. Nie, nie mogl zmuszac Napoleona do niczego. Musial tu zostac i godzic sie na nieznosnie powolne lekcje, na ciagle powtarzanie. Tymczasem obserwowal pilnie, probujac zobaczyc, co takiego robi Napoleon, czego Calvin nie rozumie.
Nic z tego nie mialo sensu.
Pozostalo mu tylko wyprobowanie umiejetnosci, ktorych Napoleon go nauczyl, umiejetnosci manipulowania ludzmi. Musial sprawdzic, czy doswiadczenie nie pokaze czegos nowego. A to pragnienie zmusilo go do szukania kontaktow.
Nie bylo to takie proste. W palacu otaczali go zawsze zajeci sluzacy. Co gorsza, znajdowali sie pod bezposrednim wplywem Napoleona, a cesarz nie powinien odkryc, ze ktos inny probuje rzadzic jego poddanymi. Moglby zle to zrozumiec. Moglby pomyslec, ze Calvin chce odebrac mu wladze, a to nieprawda — Calvin nie mial ochoty zajmowac miejsca cesarza. Czym byl zwykly cesarz, gdy na swiecie pojawil sie Stworca?
To znaczy dwoch Stworcow. Dwoch.
Na kim jeszcze mogl Calvin wyprobowac swoje nowe umiejetnosci? Kilka wedrowek po palacu i budynkach rzadowych pozwolilo mu odkryc calkiem inna klase ludzi: leniwi i sfrustrowani, stanowili naturalny material doswiadczalny. Byli to synowie dworzan i urzednikow Napoleona.
Wszyscy mieli w przyblizeniu podobne biografie: kiedy ich ojcowie zyskiwali wplywy, synowie trafiali do coraz lepszych szkol z internatami, ktore opuszczali w wieku szesnastu czy siedemnastu lat, wyksztalceni i ambitni, lecz bez zadnej pozycji w towarzystwie. Oznaczalo to, ze prawie wszystkie drogi byly przed nimi zamkniete — z wyjatkiem pojscia w slady ojcow. Musieli zyc w calkowitej zaleznosci od cesarza. Niektorym to wystarczalo. Tych pracowitych, zadowolonych z zycia ludzi Calvin zostawial w spokoju.
Interesowali go nieudani studenci prawa, entuzjastyczni poeci i dramaturdzy bez talentu, plotkarze i uwodziciele, rozgladajacy sie za kobietami dosc bogatymi, by byly warte pozadania, i dosc glupimi, by dac sie zdobyc takim zalotnikom. Calym, ktorego francuski znacznie sie poprawil, postepowal wiec zgodnie z radami Napoleona i badal, jakie przywary popychaja tych mlodych ludzi do dzialania, aby pochlebiac im i nimi kierowac. Przy okazji odkryl tez, ze lubi ich towarzystwo. Nawet glupcy sposrod nich bawili go swym lenistwem i cynizmem, a czasami znajdowal prawdziwie dowcipnych i fascynujacych towarzyszy.
Ci byli najtrudniejsi do opanowania. Calvin powtarzal sobie, ze to raczej wyzwanie, nie sklonnosci powoduja szukanie ich towarzystwa. Szczegolnie jednego z nich: Honore. Chudy, niski, z przedwczesnie popsutymi zebami, o rok starszy od Alvina. Maniery mial skandaliczne; nie dlatego, jak szybko stwierdzil Calvin, by nie wiedzial, jak sie zachowac, ale raczej dlatego ze lubil szokowac ludzi, okazywac pogarde ich zmurszalym normom, a przede wszystkim zwracac na siebie uwage. Odpychajace zachowanie zwykle wywolywalo pozadany efekt: z poczatku moze niechec i niesmak, lecz najdalej po pietnastu minutach wszyscy smiali sie z jego zartow, kiwali glowami, gdy wyglaszal swoje przemyslenia, a w oczach blyszczal im podziw.
Calvin pozwolil sobie nawet na przypuszczenie, ze Honore dysponuje moze tym samym darem co cesarz, ze studiujac go pozna kilka sekretow, ktore Napoleon ukrywal.
Z poczatku Honore ignorowal Calvina — nie z jakichs konkretnych powodow, ale dla ogolnej zasady, ze ignorowal wszystkich, ktorzy nic mu nie mogli zaoferowac. Potem zapewne uslyszal, ze Calvin codziennie widuje cesarza, a nawet jest jego osobistym uzdrowicielem. Calvin natychmiast zyskal akceptacje, a nawet zaproszenia na nocne wyprawy.
— Badam Paryz — tlumaczyl Honore. — Nie, musze sprostowac: badam ludzkosc, a w Paryzu zyje dostatecznie wielka liczba osobnikow tego gatunku, zeby dostarczyc mi zajecia na wiele lat. Studiuje wszystkich, ktorzy odbiegaja od normy, poniewaz wlasnie ich odchylenia ucza mnie ludzkiej natury. Jesli dzialania czlowieka mnie zaskakuja, to dlatego ze przez lata przyzwyczailem sie oczekiwac innego zachowania. W ten sposob poznaje dziwacznosc jednostki, ale i norme calosci.
— A dlaczego ja jestem dziwaczny? — spytal Calvin.
— Jestes dziwaczny, poniewaz sluchasz moich przemyslen, a nie moich zartow. Jestes pilnym studentem geniuszu i podejrzewam niemal, iz sam geniuszem dysponujesz.
— Geniuszem?
— To ow niezwykly duch czyniacy ludzi wielkimi. Absolutna poboznosc zmienia ludzi w swietych lub aniolow, ale co z takimi, ktorzy sa srednio pobozni, za to doskonale inteligentni, madrzy czy spostrzegawczy? Staja sie geniuszami. Swietymi patronami umyslow, oczu duszy! Kiedy umre, chce, by moje imie przywolywali ci, ktorzy modla sie o madrosc. Swietym zostawiam modlitwy tych, ktorzy pragna cudow. — Pochylil glowe i spojrzal w gore, na Calvina. — Jestes zbyt wysoki, by byc uczciwy. Ludzie wysocy zawsze klamia, poniewaz sadza, ze niscy, tacy jak ja, nie rozumieja ich dosc dobrze i nie sprzeciwia sie.
— Nic nie poradze, ze jestem wysoki.
— To klamstwo. Jako dziecko chciales byc wysoki, tak jak ja chcialem pozostac blizej ziemi, gdzie moje oczy zauwaza szczegoly, jakich ludzie wysocy nie dostrzegaja. Mam tylko nadzieje, ze kiedys bede tez gruby. To by znaczylo, ze mam wiecej do jedzenia, co z kolei, moj drogi jankesie, byloby mila odmiana. Powszechnie uwaza sie, ze geniusze nigdy nie zyskuja zrozumienia, a zatem nie sa popularni i nie zarabiaja pieniedzy na swej madrosci. Uwazam to za glupote. Prawdziwy geniusz jest nie tylko sprytniejszy od wszystkich, ale jest tak inteligentny, by wiedziec, jak dotrzec do mas, nie rezygnujac ze swej madrosci. Ja pisze powiesci.
Calvin niemal wybuchnal smiechem.
— Te glupie historyjki, ktore czytuja kobiety?
— Te same. Omdlewajace dziedziczki. Nudni mezowie. Niebezpieczni kochankowie. Trzesienia ziemi, rewolucje, pozary i wscibskie ciotki. Pisuje pod kilkoma noms de plume. Sekret polega na tym, ze gdy opanowuje sztuke zdobywania popularnosci, a wiec i bogactwa, rownoczesnie badam prawdziwy stan czlowieczenstwa w tym wielkim akwarium, jakim jest Paryz, tym ulu z cesarzem jako krolowa, otoczona takimi trutniami, jak moj bezskrzydly, pozbawiony zadla ojciec, siodmy sekretarz z porannej zmiany. Kiedys go okulawiles, zalosny psotniku. Cala noc plakal nad swoim ponizeniem, a ja przysiaglem, ze pewnego dnia cie zabije. Pewnie tego nie zrobie… Nigdy jeszcze nie dotrzymalem obietnicy.
— A kiedy piszesz? Przez caly czas jestes tutaj. — Calvin skinal reka na otaczajace ich budynki rzadowe.
— Skad mozesz to wiedziec, skoro ciebie przez caly czas tu nie ma? Nocami kraze od wspanialych salonow