wyszedl na swoje.

— Tez tak mysle — zgodzil sie Alvin. — Ale to nie moja rzecz.

— Moze nie, a moze tak — odparl Arthur. Spojrzeli na niego zdziwieni.

— Dlaczego to sprawa Alvina? — spytal Verily.

— Wodz Czerwonych przeciez nie umarl. Ten Czerwony Prorok, ktory rzucil klatwe. A jesli rzucil, moze ja cofnac.

— Nikt juz nie rozmawia z dzikimi Czerwonymi — przypomnial Mike Fink. — Pokryli rzeke mgla i nikt nie moze przeplynac. Skonczyl sie nawet handel z Nowym Orleanem, a to fatalnie.

— Moze i nikt nie zdola przeplynac rzeki. Nikt procz Alvina.

Alvin pokrecil glowa.

— Sam nie wiem — mruknal. — Chyba nie. Poza tym nie wiadomo, czy Tenska-Tawa patrzy na swiat tak samo jak my. Moze powiedziec: Biali w Ameryce sciagaja na siebie katastrofe, wybierajac na przywodce Harrisona Bialego Morderce. Ale ludzie z Vigor Kosciola zostana ocaleni z tej katastrofy, poniewaz uszanowali klatwe, ktora na nich rzucilem. Czyli powie, ze klatwa jest wlasciwie blogoslawienstwem.

— Jesli tak powie — rzekl Measure — to nie jest dobrym czlowiekiem, jak sadzilem.

— On widzi sprawy inaczej niz my; to wszystko. Chcialem tylko przypomniec, ze nie wiecie, co powie.

— Ale ty takze nie wiesz — zauwazyl Armor-of-God.

— Cos mi przyszlo do glowy, Alvinie — powiedzial Measure. — Panna Larner mowila mi, jak to razem z Arthurem Stuartem zauwazyli tu wielu ludzi z silnymi talentami. Moze sciagneli do Hatrack, bo ty sie tu urodziles, a moze dlatego ze tutaj stworzyles zloty plug. Sa jeszcze ci, ktorych uczyles w Vigor; moze nie maja takich silnych talentow, ale wiedza, czego sie nauczyli, wiedza, jak zyc. Mysle sobie, ze moze ta klatwa zmusila nas do zycia razem; musielismy sobie radzic, chocby nie wiem co, musielismy zyc w pokoju. Gdyby cofnac klatwe, niektorzy z Vigor mogliby przyjechac tutaj i uczyc tych, co maja talenty. A przy okazji uczyc, jak zyc w harmonii.

— Albo ludzie stad moga pojechac do nas. Nawet jesli klatwa pozostanie.

Measure pokrecil glowa.

— W Vigor Kosciele jest setka, moze wiecej, takich, ktorzy juz probuja podazac droga Stworcow. Tutaj nikt o niej nie wie. Jesli powiesz ludziom z Vigor: „Jedzcie do Hatrack”, przyjada. A jesli powiesz tutejszym: „Jedzcie do Vigor”, to cie wysmieja.

— Ale mgla wciaz zaslania rzeke — przypomnial Mike Fink. — I klatwa ciagle dziala.

— Jesli juz o to chodzi — wtracila Peggy Larner — to jest chyba inny sposob. Mozna porozmawiac z Tenska-Tawa, nie przeplywajac rzeki.

— Masz golebia, ktory zna droge do wigwamu Czerwonego Proroka? — spytal drwiaco Horacy.

— Znam tkaczke, w ktorej chacie sa drzwi otwierajace sie na zachod. I znam czlowieka o imieniu Isaac, ktory przez nie przechodzi.

Spojrzala na Alvina, a ten skinal glowa.

— Nie wiem, o czym mowicie — wyznal Measure. — Ale jesli sadzisz, ze mozesz porozmawiac z Tenska- Tawa, mam nadzieje, ze to zrobisz. Naprawde mam nadzieje.

— Zrobie to dla ciebie — obiecal Alvin. — Dla mojej rodziny i przyjaciol w Vigor Kosciele. Poprosze, chociaz boje sie, ze odpowiedz bedzie gorsza niz „nie”.

— Co moze byc gorsze niz „nie”? — zdziwil sie Arthur Stuart.

— Moge stracic przyjaciela. Ale kiedy zwaze jego przyjazn i przyjazn wszystkich z Vigor Kosciola, i nadzieje, ze pomoga innym zostac Stworcami i zbudowac Krysztalowe Miasto… Widze, ze nie mam wyboru. Co prawda bylem dzieckiem, kiedy odwiedzilem dom tej tkaczki. — Zamilkl na chwile. — Panna Larner zna droge i jesli zechce mnie zaprowadzic…

Spojrzal na nia wyczekujaco. Po chwili wahania kiwnela glowa.

— Tak czy inaczej — stwierdzil Verily — odjedziesz stad, jak tylko skonczy sie proces.

— Wygram czy przegram — potwierdzil Alvin.

— A gdyby kto probowal go zatrzymac albo skrzywdzic, najpierw bedzie mial ze mna do czynienia — oznajmil Mike Fink. — Ide z toba, Alvinie, dokadkolwiek pojdziesz. Jezeli ci ludzie maja w kieszeni prezydenta, to sa bardzo niebezpieczni. Ktos musi ci pilnowac plecow.

— Szkoda, ze nie jestem mlodszy — westchnal Armor-of-God. — Szkoda…

— Nie chce wyruszac sam — zapewnil Alvin. — Ale tutaj czeka was praca, zwlaszcza jesli zniknie klatwa. A ty jestes zonaty, masz obowiazki. Tylko samotni moga wedrowac tak, jak ja chce wedrowac. Cokolwiek spotka mnie w domu tkaczki, cokolwiek sie stanie, kiedy i jesli porozmawiam z Tenska-Tawa, i tak musze sie dowiedziec, jak zbudowac Krysztalowe Miasto.

— Moze Tenska-Tawa ci powie? — podpowiedzial Measure.

— Jezeli wie, mogl mi to powiedziec juz dawno, kiedy ty i ja znalismy go jako chlopcy.

— Ja nie jestem zonaty — oznajmil Arthur Stuart. — Ide z toba.

— Chyba tak — zgodzil sie Alvin. — I Mike Fink. Chetnie wyrusze w twoim towarzystwie.

— Ja tez nie jestem zonaty — zauwazyl Verily Cooper.

Alvin spojrzal na niego w zamysleniu.

— Verily, jestes mi drogim przyjacielem, ale jestes prawnikiem, nie traperem, wedrownym kupcem ani rzecznym szczurem.

— Tym bardziej mnie potrzebujesz. Gdziekolwiek trafisz, beda prawa i sady, szeryfi, wiezienia i pozwy. Czasem przyda ci sie Mike Fink. A czasem ja. Nie mozesz mnie zostawic, Alvinie. Przybylem z bardzo daleka, zeby sie od ciebie uczyc.

— Measure umie juz wszystko to, co ja. Moze cie uczyc nie gorzej ode mnie, a i ty mozesz mu pomoc.

Verily spuscil glowe.

— Measure uczyl sie od ciebie i ty od niego, poniewaz jestescie bracmi. Od dawna zyjecie razem. Naprawde nie chce nikogo urazic, ale powiem, ze wolalbym przez jakis czas pobierac nauki bezposrednio od ciebie, Alvinie. I niczyich zdolnosci tu nie umniejszam.

— Nie uraziles mnie — uspokoil go Measure. — Sam bym to powiedzial, gdybys mnie nie uprzedzil.

— Zatem ci trzej rusza ze mna w droge — podsumowal Alvin. — I panna Larner az do domu tkaczki Bekki.

— Ja tez pojade — wtracil Armor-of-God. — Nie cala droge, ale do tkaczki. Zeby zaniesc do domu wiadomosc o tym, co powie Tenska-Tawa. Wybaczysz mi moja arogancje, ale chcialbym byc tym, ktory przyniesie do Vigor wiesci o uwolnieniu spod klatwy.

— A jesli Tenska-Tawa odmowi?

— Tez musza sie tego dowiedziec. Lepiej ode mnie.

— Zatem plan jest gotowy.

— Oprocz jednego szczegolu: jak wydostac sie zywym z Hatrack River, sposrod tylu bandytow i zabojcow — przypomnial Verily.

— Ja i Armor juz o tym myslelismy — usmiechnal sie Mike Fink. — A jesli szczescie bedzie nam sprzyjac, nikogo nie musimy przy tym stluc na miazge.

Mowil to z taka radoscia, ze zaczeli sie zastanawiac, czy brak dobrej bojki naprawde uwaza za szczescie. Zreszta niejeden z obecnych sam by z przyjemnoscia komus przylozyl, gdyby przyszlo co do czego.

Horacy mial juz sprowadzic Finka i Armora-of-God na dol, zeby mogli sie odswiezyc i przespac po podrozy — na strychu, czystym i wygodnym, ktorego jednak nigdy nie wynajmowal wlasnie na wypadek takich naglych gosci — kiedy Measure zawolal:

— Mike!

Fink obejrzal sie.

— Zanim pojdziesz spac, musze ci cos opowiedziec.

Fink zdziwil sie.

— Klatwa obejmuje tez Measure'a — wyjasnil Armor-of-God. — Musi ci opowiedziec, inaczej pojdzie do lozka z rekami we krwi.

— Niewiele brakowalo, a sam bylbym przeklety — stwierdzil Fink. — Ale ty? Jak to sie stalo?

— Sam wzial na siebie klatwe — odezwala sie Peggy. — Co nie znaczy, ze nie dotycza go te same reguly.

— Znam te historie.

Вы читаете Alvin Czeladnik
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату