sie po Zlotym Runie, ktore poslal mu w slubnym podarunku jego kuzyn Filip Dobry, swiec, Panie, nad jego dusza, a ktore on nosi teraz na szyi, zawieszone na ciezkim lancuchu ze zlota. Ferdynand Ostenburski waha sie, wyciaga dlon w strone jednej bierki, dotyka jej, po namysle jednak cofa reke i spoglada przepraszajacym wzrokiem w spokojne oczy Rogera d'Arras. “Dotknieta bierka musi wykonac ruch, panie” – mrucza z przyjazna ironia usmiechniete uprzejmie usta rycerza, wobec czego lekko zawstydzony Ferdynand z Ostenburga wzrusza ramionami i przesuwa bierke, ktorej dotknal, bo wie, ze czlowiek zasiadajacy z nim przy szachownicy to ktos wiecej niz dworak: to jego przyjaciel. Poprawia sie na taborecie i czuje sie mimo wszystko szczesliwy. Ostatecznie to nic zlego miec kolo siebie kogos, kto co jakis czas przypomni, ze nawet ksiazat obowiazuja pewne reguly.

Dzwieki mandoliny plynace z ogrodu docieraja tez do innego okna, ktorego nie widac z tej komnaty. Okna, za ktorym nadworny malarz Pieter van Huys przygotowuje debowa deske zlozona z trzech czesci, wlasnie sklejanych przez jego pomocnika. Stary mistrz nie moze sie jeszcze zdecydowac, jakiej tematyki sie podejmie. Moze wybierze motyw religijny, ktory od jakiegos czasu chodzi mu po glowie: mloda Madonna, prawie dziecko, ktora toczy krwawe lzy, wpatrujac sie z bolem na twarzy w swoje puste lono. Ale po namysle van Huys wzdycha zniechecony i kreci glowa. Wie, ze nigdy nie namaluje tego obrazu. Nikt nie zrozumie go tak, jak nalezy, a on mial juz przed laty dostatecznie duzo klopotow ze Swietym Oficjum. Jego znuzone czlonki nie znioslyby kazni. Paznokciami brudnymi od farb drapie sie po lysinie pod welnianym biretem. Starzeje sie i dobrze wie o tym, cierpi na niedostatek praktycznych pomyslow, za to umysl zaludniaja mu ulotne widma. Chcac je przegnac, zamyka na chwile zmeczone oczy, by otworzyc je na powrot i popatrzec na nietknieta debowa powierzchnie, w nadziei, ze zycie przyjdzie mu z pomoca. W ogrodzie brzdaka mandolina, pewnie jakis zakochany paz. Mistrz usmiecha sie do siebie i umoczywszy pedzel w glinianym naczyniu, naklada grunt cienkimi warstwami, z gory na dol, zgodnie z faktura drewna. Raz po raz zerka przy tym przez okno, napelniajac oczy swiatlem, wdzieczny cieplym promieniom slonecznym, ktore padajac ukosnie ogrzewaja jego stare kosci.

Roger d'Arras powiedzial cos cicho, na co ksiaze odpowiada smiechem. Jest zadowolony, bo wlasnie zbil konika. A Beatrycze Ostenburska czy tez Burgundzka czuje, ze muzyka staje sie nieznosnie smutna. Juz, juz chce nakazac jednej z dworek, zeby poszla uciszyc grajka, ale powstrzymuje sie, bo slyszy w plynacych z ogrodu nutach echo tego zalu, ktory spetal jej serce. Muzyka miesza sie z przyjacielska pogawedka dwoch mezczyzn grajacych w szachy, ona tymczasem odnajduje przejmujace piekno w czytanym wlasnie poemacie. A ta sama rosa, co okrywa roze i zbroje rycerza, teraz splywa lza z jej niebieskich oczu, gdy kobieta podnosi wzrok i napotyka spojrzenie Julii, ktora z ciemnego kata obserwuje scene w milczeniu. I pewnie Beatrycze sadzi, ze te ciemne oczy i mloda, srodziemnomorska twarz, podobna do twarzy na portretach, ktore przybywaja z Wloch, to tylko odbicie jej wlasnego, zbolalego oblicza w dalekim, matowym zwierciadle. Beatrycze Ostenburska, czyli Burgundzka, wyobraza sobie, ze jest poza komnata, po drugiej stronie ciemnego szkla, skad kontempluje sama siebie, siedzaca pod okaleczonym swietym Jerzym z gotyckiego kapitelu, pod oknem wychodzacym na jasny blekit nieba, ktory tak mocno kontrastuje z czernia jej sukni. I dociera do niej, ze zadna spowiedz nie zmaze jej grzechu.

X. Niebieski samochod

– To bylo nieczyste posuniecie – rzeki Harun

do wezyra. – Chcialbym zobaczyc uczciwe.

Raymond M. Smullyan,

The Chess Mysteries of the Arabian Knights

Cesar uniosl z dezaprobata jedna brew pod rondem kapelusza, kiwajac przy tym parasolem. Pogardliwe spojrzenie antykwariusza okrasila dodatkowo skrajna odraza, typowa reakcja, gdy rzeczywistosc potwierdzala jego najgorsze obawy. Istotnie, tego poranka Rastro [21] nie sprawialo przytulnego wrazenia. Z szarego nieba lada chwila mogl lunac deszcz, w zwiazku z czym wlasciciele stoisk rozlokowanych na ulicach tworzacych bazar juz przygotowywali sie do ochrony swoich towarow. Na niektorych odcinkach marsz wymagal zmudnego lawirowania miedzy ludzmi, plachtami brezentu i brudnymi pokrowcami z folii, zwisajacymi ze straganow.

– Tak naprawde – powiedzial antykwariusz do Julii, ktora ogladala podwojny kandelabr z gietego mosiadzu, wylozony na plandece rozciagnietej na ziemi – to tylko strata czasu… Od wiekow nie trafilem tu na nic godnego uwagi.

Co nieco rozmijal sie z prawda, o czym Julia dobrze wiedziala. Na tym wysypisku, na tym olbrzymim cmentarzu marzen wyrzuconych na ulice wskutek kolejnych nieznanych kataklizmow Cesarowi raz na pewien czas udawalo sie, dzieki wprawnemu oku specjalisty, wygrzebac jakas zapomniana perle, malenki skarb, przez przypadek nie dostrzezony przez tyle innych par oczu: krysztalowy kieliszek z osiemnastego wieku, stara rame, porcelanowe cacuszko. Kiedys zas w zapyzialej budce ze starymi ksiazkami i czasopismami znalazl dwie piekne strony tytulowe, wybornie iluminowane zreczna dlonia anonimowego trzynastowiecznego mnicha, ktore po odnowieniu przez Julie antykwariusz sprzedal za przyzwoita sumke.

Przeszli powoli w strone gornej czesci bazaru, gdzie w obdrapanych budynkach i w ciemnych podworkach, polaczonych przejsciami o zelaznych balustradach, miescila sie wiekszosc w miare liczacych sie sklepow ze starociami. Aczkolwiek nawet wspominajac o nich, Cesar nie mogl powstrzymac miny wyrazajacej sceptyczna ostroznosc.

– O ktorej umowiles sie z dostawca?

Przerzuciwszy parasol – bardzo drogi, ze srebrna, pieknie rzezbiona raczka – do drugiej reki, Cesar podciagnal lewy rekaw i zerknal na tarcze zlotego chronometru, ktory nosil na przegubie. Ubrany byl niezwykle elegancko w pilsniowy, tabaczkowy kapelusz z szerokim rondem i z jedwabna wstazka, plaszcz z wielbladziej welny przerzucony przez ramie, i chustke pod szyja, wystajaca spod jedwabnej koszuli. Stroj jak zwykle posuniety byl do granic, ale ich nie przekraczal.

– Za kwadrans. Mamy czas.

Polazili troche po straganach. Czujac na sobie podejrzliwe spojrzenie Cesara, Julia wziela do reki drewniany talerz z topornie namalowanym pozolklym pejzazem przedstawiajacym scene wiejska: woz zaprzezony w dwa woly oddalal sie droga posrod drzew.

– Chyba nie zamierzasz tego kupic, skarbie – wycedzil antykwariusz z wyrzutem. – To wyrob nikczemny… Nawet nie chcesz sie potargowac?

Julia otworzyla przewieszona przez ramie torbe i wyciagnela portmonetke, nie zwracajac uwagi na protesty Cesara.

– Nie wiem, na co sie tak skarzysz – odparla przygladajac sie, jak pakuja jej talerz w stary tygodnik ilustrowany. – Zawsze powtarzales, ze ludzie comme il faut nigdy nie kloca sie o cene: mam albo placic bez gadania, albo odejsc z podniesiona glowa.

– Ta zasada nie sprawdza sie w tym miejscu – Cesar rozgladal sie z obojetnoscia zawodowca, marszczac nos na widok plebejskich budek z tandeta. – Nie z tymi ludzmi.

Julia wsunela zawiniatko do torebki.

– Swoja droga mogles wpasc na to, zeby sprezentowac mi ten talerz… Jak bylam mala, kupowales mi, co tylko chcialam.

– Jak bylas mala, za bardzo cie rozpiescilem. Poza tym odmawiam placenia za taka lichote.

– Mam wrazenie, ze wylazi z ciebie skapiradlo. Starzejesz sie.

– Zamilknij, zmijo. – Rondo kapelusza rzucilo cien na twarz Cesara, gdy ten pochylil sie, zeby zapalic papierosa. Stali przed witryna zapchana zakurzonymi, starymi lalkami. – Ani slowa wiecej, albo cie wymaze z mojego testamentu.

Julia patrzyla za nim, jak wchodzil z godnoscia po nieduzych stopniach wiodacych do sklepiku, unoszac reke trzymajaca fifke z kosci sloniowej. Jego mina wyrazala cos pomiedzy pogarda a odraza. Ten nieco gnusny wyraz Cesar przywolywal na twarz zawsze, kiedy nie spodziewal sie znalezc niczego specjalnego u kresu drogi, ale ze

Вы читаете Szachownica Flamandzka
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату