papierkach i bez premii.

– Moge panstwa tylko zapewnic – odezwal sie wreszcie, kiedy juz strawil polowe gniewu, jaki najwyrazniej wypelnial mu zoladek – ze nie ustaniemy w sledztwie… – nagle przypomnial sobie o czyms z niechecia. – Oczywiscie panienka bedzie korzystac ze specjalnej ochrony.

– Mowy nie ma – odparla Julia. Upokorzenie policjanta nie moglo zmazac jej wlasnego. – Prosze, zadnych niebieskich samochodow. Mam dosyc.

– Tu chodzi o pani bezpieczenstwo.

– Sami panowie widzieli, ze potrafie sie obronic.

Feijoo uciekl wzrokiem. Z pewnoscia jeszcze mial chrype od wrzasku, jakim poczestowal dwoch policjantow za to, ze tak dali sie zaskoczyc. “Jelopy! – krzyczal. -…Zasrane zoltodzioby…! Przez was umoczylem dupe i bedziecie za to ukrzyzowani…!” Cesar i Julia slyszeli to wszystko przez drzwi, kiedy czekali na korytarzu komisariatu.

– W tej sprawie – zaczal po dluzszym zastanowieniu. Widac bylo, ze tocza w nim teraz ciezka walke obowiazek przeciwko rozsadkowi. Ostatecznie przewazyl ten drugi. – Zwazywszy okolicznosci, nie sadze… To znaczy, ten pistolet… – znow przelknal sline i zerknal na Cesara. – W koncu to zabytek, nie zadna nowoczesna bron w pelnym znaczeniu tego slowa. A pan, jako antykwariusz, ma oczywiscie pozwolenie… – Popatrzyl na blat. Zapewne myslal teraz o osiemnastowiecznym zegarze, za ktory pare tygodni temu Cesar zaplacil mu niezla sumke. – Jesli o mnie chodzi, a mowie tu tez w imieniu moich dwoch podwladnych… – ponownie usmiechnal sie krzywo, na zgode. – To znaczy, jestesmy gotowi przymknac oczy na szczegoly tej sprawy. Don Cesar, pan odbierze swojego derringera i na przyszlosc zobowiaze sie lepiej go pilnowac. A panienka niech nas informuje o wszystkim, co sie jeszcze wydarzy, dzwoni do nas natychmiast, jak pojawia sie jakies problemy. I nie chcialbym dowiedziec sie o jakichs kombinacjach z pistoletem… Czy wyrazam sie jasno?

– Absolutnie – odparl Cesar.

– Dobrze – ich uleglosc w sprawie pistoletu wyraznie poprawila mu morale, bo zwracajac sie do Julii, Feijoo byl juz mniej spiety. – A co do kola w pani wozie, chcialbym wiedziec, czy zamierza pani zlozyc doniesienie o przestepstwie.

Popatrzyla nan zaskoczona.

– O przestepstwie…? Przeciwko komu?

Nadinspektor zwlekal z odpowiedzia, majac moze nadzieje, ze dziewczyna sama sie domysli.

– Przeciwko nieznanemu sprawcy lub sprawcom – rzekl w koncu. – Odpowiedzialnym za probe pozbawienia zycia.

– Alvara?

– Nie, pani. – Zeby znow wychynely spod wasow. – Bo owa tajemnicza osoba, ktora posyla karteczki, ma troszke powazniejsze zamiary, niz tylko pograc sobie w szachy. Spray, ktorym napompowano pani kolo po spuszczeniu powietrza, mozna kupic w kazdym sklepie z czesciami samochodowymi… Tyle ze akurat ten pojemnik wczesniej napelniono benzyna za pomoca strzykawki… Mieszanka paliwa z substancja, ktora byla tam przedtem, nabiera silnych wlasciwosci wybuchowych przy pewnej temperaturze… Wystarczyloby przejechac kilkaset metrow, zeby opona sie nagrzala i nastapila eksplozja dokladnie pod bakiem. Samochod razem z panstwem stalby sie wielka pochodnia. – Usmiechal sie ze zlosliwym zachwytem, jakby ta zarezerwowana na koniec opowiesc miala przyniesc mu drobna satysfakcje. -…Prawda, ze to potworne?

Szachista pojawil sie w sklepie Cesara godzine pozniej. Uszy sterczaly mu nad kolnierzem plaszcza, wlosy ociekaly woda. Wyglada niby wychudly, bezpanski pies – pomyslala Julia, patrzac, jak otrzasa sie na progu z deszczu, chlapiac na kobierce, porcelane i obrazy, ktore kosztowaly wiecej, niz byl w stanie zarobic przez caly rok. Munoz podal dziewczynie reke – krotkim, prostym gestem, pozbawionym ciepla i jakiegokolwiek znaczenia – i skinal Cesarowi glowa na powitanie. Nastepnie, starajac sie nie pomoczyc dywanow butami, wysluchal z zimna krwia relacji o tym, co sie stalo na Rastro. Kilka razy przytaknal beznamietnie, jakby historia o niebieskim fordzie i pogrzebaczu Cesara wcale go nie interesowala, a jego metne oczy rozblysly, dopiero gdy Julia wyciagnela z torebki karteczke i mu ja podala. Niebawem mial juz przed soba na stoliku mala szachownice, z ktora sie chyba ostatnio nie rozstawal, i przygladal sie nowemu polozeniu.

– Jednego nie rozumiem – powiedziala Julia, patrzac mu przez ramie. – Dlaczego postawili pusty pojemnik na masce? Przeciez od razu musielismy go zobaczyc… Chyba ze ten ktos bardzo sie spieszyl.

– Moze chodzilo tylko o grozbe – odezwal sie Cesar, siedzacy na skorzanym fotelu pod witrazem. – Grozbe w najgorszym stylu.

– No to wlozyla w nia duzo wysilku, prawda? Spreparowac spray, spuscic powietrze, znow napompowac kolo… I jeszcze ryzykowala, ze ja przy tym ktos zobaczy – Julia liczyla z niedowierzaniem na palcach. -To dziwne – zaskoczyly ja wlasne slowa. -…Zauwazyliscie? Mowie o tajemniczym graczu w rodzaju zenskim, jakby byl kobieta… Ta podejrzana dama w plaszczu nie daje mi spokoju.

– Moze posuwamy sie za daleko – zastanawial sie Cesar. -Jak dobrze przemyslec, rano na Rastro moglo byc i kilkanascie blondynek w plaszczach przeciwdeszczowych. Niektore mogly tez miec ciemne okulary… Ale z tym pojemnikiem to masz slusznosc. Tak na widoku, na samochodzie… Jakas groteska.

– Moze nie do konca – powiedzial Munoz i obydwoje spojrzeli na niego. Szachista siedzial na stolku przy niewielkim stoliku i patrzyl na szachownice. Zdjal wczesniej plaszcz i marynarke, byl teraz w samej koszuli, pomietej i byle jakiej. Rekawy podwinal kilka razy do lokci, moze nie chcac pokazac, ze ma za dlugie mankiety.

Mowil, nie odrywajac wzroku od bierek, dlonie trzymal na kolanach, a stojaca obok Julia dostrzegla w kaciku ust ten tak juz dobrze jej znany grymas, cos pomiedzy milczaca zaduma a polusmiechem. Wtedy zrozumiala, ze Munozowi udalo sie rozszyfrowac kolejny ruch.

Szachista zblizyl palec do pionka stojacego na polu a7.

– Czarny pion z a7 bije biala wieze na b6… – powiedzial i zademonstrowal te sytuacje. – To wlasnie oznacza zapis, jaki dostalismy od przeciwnika na karteczce.

– A co sie za tym kryje? – spytala Julia.

Munoz jakis czas zwlekal z odpowiedzia.

– Ze rezygnuje z innego posuniecia, ktorego jakos tam sie obawialismy: z bicia bialego hetmana na e1 czarna wieza z c1… Taki ruch z koniecznosci oznaczalby wymiane hetmanow, czy, jak pani woli, krolowych – podniosl wzrok znad szachownicy i popatrzyl na Julie z niepokojem. – I wszystkie dalsze konsekwencje.

Julia otworzyla szeroko oczy.

– Czyli ze rezygnuje ze zbicia mnie?

Szachista mial niewyrazna mine.

– Mozna to w taki sposob zinterpretowac. – Przyjrzal sie bialemu hetmanowi. – Zatem przesylalby nam komunikat: “Moge zabic, ale zrobie to wtedy, kiedy zechce”.

– Jak kot bawiacy sie z myszka – mruknal Cesar, walac dlonia w oparcie fotela. – Nikczemnik!

– Albo nikczemniczka – dodala Julia. Antykwariusz cmoknal jezykiem z niedowierzaniem.

– Przeciez nikt nie twierdzi, ze kobieta w plaszczu, jesli to naprawde ona byla w zaulku, dziala na wlasny rachunek. Moze byc czyims wspolnikiem.

– Dobrze, ale czyim?

– Sam chcialbym wiedziec, kochanie.

– W kazdym razie – powiedzial Munoz – jezeli zechca panstwo zapomniec na chwile o damie w plaszczu przeciwdeszczowym i przyjrzec sie karteczce, to mozemy wyciagnac kolejny wniosek na temat osobowosci naszego przeciwnika… – Spojrzal na Julie, potem na antykwariusza, wzruszyl ramionami i pokazal dlonia na szachownice, jakby szukanie odpowiedzi poza nia uwazal za strate czasu. – Wiemy juz, ze ma bardzo dziwny umysl, ale teraz dowiadujemy sie, ze jest na dodatek samowystarczalny… I prozny. Albo prozna. Otoz ten ktos usiluje nas nabrac… – Gestem reki zachecil ich, by pochylili sie nad szachownica. – Niech panstwo patrza. Wedlug czystych regul szachowych zbicie bialego hetmana byloby fatalnym posunieciem… Biale nie mialyby wyboru, musialyby zgodzic sie na wymiane hetmanow i zbic czarnego hetmana biala wieza z b2, co z kolei postawiloby

Вы читаете Szachownica Flamandzka
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату