czarne w bardzo niekorzystnej sytuacji. Poczawszy od tego momentu, ich jedynym wyjsciem bylby ruch wieza z e1 na e4 i szach bialemu krolowi… Ten zas moglby zyskac ochrone dzieki przesunieciu bialego piona z d2 na d4. Wowczas czarny krol, bedac w otoczeniu bierek przeciwnika i bez szansy na ratunek, nie moglby juz uniknac mata. Czarne przegralyby partie.

– To znaczy – zapytala Julia – ze cala historia ze sprayem na samochodzie i szach bialej krolowej to tylko zaslona dymna?

– Wcale by mnie to nie zdziwilo.

– Dlaczego?

– Bo nasz przeciwnik wybral ruch, na ktory sam bym sie na jego miejscu zdecydowal: bicie bialej wiezy pionem z a7. To zmniejsza napor bialych na czarnego krola, ktory znajdowal sie juz w przykrej sytuacji. – Pokrecil glowa z podziwem. – Juz panstwu mowilem, ze to dobry szachista.

– I co teraz? – zapytal Cesar.

Munoz potarl dlonia czolo i zadumal sie nad szachownica.

– Teraz mamy dwie mozliwosci… Moze powinnismy zbic czarnego hetmana, ale to mogloby zmusic przeciwnika do dokonania wymiany hetmanow – popatrzyl na Julie – co mi sie nie podoba. Nie sklaniajmy go do ruchu, ktorego nie zrobil… – Znowu pokrecil glowa, jakby biale i czarne kwadraty potwierdzily jego rozumowanie. – On w zadziwiajacy sposob wie, ze tak wlasnie bedziemy kombinowac. To godne uwagi, bo ja widze ruchy, jakie on robi i nam wysyla, on zas tylko moze wyobrazac sobie moje… A przy tym je zaklada. Na razie robimy to, co on chce, zebysmy robili.

– A mamy wybor? – zapytala Julia.

– Chwilowo nie. A pozniej, to sie okaze.

– Jaki jest nastepny ruch?

– Nasz goniec. Posuwamy go z f1 na d3, dajac szacha hetmanowi.

– A co on zrobi…? Albo ona?

Munoz nie odpowiedzial od razu. Nieruchomo wpatrywal sie w szachownice, jak gdyby nie doslyszal pytania.

– Nawet w szachach – odezwal sie wreszcie – przewidywalnosc jest ograniczona… Najlepszym albo najbardziej prawdopodobnym posunieciem jest takie, ktore postawi przeciwnika w najtrudniejszym polozeniu. Dlatego kalkulacja na temat mozliwosci kolejnego ruchu polega po prostu na wyobrazeniu sobie, ze ten ruch juz sie zrobilo, i na dalszej analizie partii w roli przeciwnika. Czyli patrzec na szachownice wlasnymi oczami, ale z punktu widzenia rywala. Gracz projektuje pewien ruch i natychmiast stawia sie w sytuacji przeciwnika swojego przeciwnika, a wiec znowu we wlasnej. I tak dalej, tak dlugo, na ile wystarcza komus wyobrazni… Chodzi mi o to, ze wiem, dokad sam dotarlem, nie mam natomiast pojecia, jak daleko dotarl on.

– Ale zgodnie z tym rozumowaniem – wtracila sie Julia – najprawdopodobniej wybierze ruch, ktory bedzie dla nas najdokuczliwszy. Nie sadzi pan?

Munoz podrapal sie po karku, a nastepnie, bardzo powoli, przesunal bialego gonca na pole d3, w bezposrednie sasiedztwo czarnego hetmana. Analizowal nowa sytuacje na szachownicy zadumany po same uszy.

– Cokolwiek zrobi – rzekl w koncu z posepna mina – jestem pewien, ze zbije nam jakas bierke.

XI. Warianty analityczne

Niech pan nie bedzie glupi. Flaga jest

wykluczona, zatem to nie ona faluje. Wiatr

natomiast faluje.

Douglas R. Hofstadter, Godel, Escher, Bach – an Etemal Golden Braid

Az podskoczyla na dzwiek telefonu. Bez pospiechu odjela wacik z rozpuszczalnikiem od fragmentu obrazu, nad ktorym pracowala – za mocno nalozonej plamki werniksu na szacie Ferdynanda z Ostenburga – i wsunela pesete miedzy zeby. Potem spojrzala nieufnie na aparat stojacy na dywanie u jej stop, zapytujac sama siebie, czy podnioslszy sluchawke, znow bedzie musiala wsluchiwac sie w kolejna dluga cisze, tak dobrze jej juz znana od paru tygodni. Na poczatku przyciskala sluchawke do ucha i bez slowa, niecierpliwie usilowala wylowic jakikolwiek dzwiek, chocby zwykly oddech, lada oznake obecnosci zywego czlowieka, chocby i przerazajaca. Ale napotykala kompletna pustke, nawet bez watpliwej pociechy w postaci trzasku przerwanego polaczenia. Za kazdym razem tajemniczy abonent – wzglednie tajemnicza abonentka – wytrzymywal dluzej. Julia zawsze dawala za wygrana, chocby tkwila przy aparacie Bog wie ile. Ten ktos czail sie, cierpliwie i bez obawy, ze zaalarmowana przez Julie policja moze podlaczyc sie do linii i namierzyc dzwoniacego. Najgorsze, ze nie mogl miec pojecia o wlasnej bezkarnosci. Julia nie powiedziala o tym nikomu, nawet Cesarowi ani Munozowi. Nie wiedziec czemu uwazala nocne gluche telefony za cos wstydliwego, upokarzajacego, co wdziera sie w jej sfere domowej prywatnosci, w cisze nocna, ktora tak kochala, zanim zaczal sie koszmar. Najbardziej przypominaly rytualny gwalt, powtarzajacy sie co noc, bez udzialu slow czy gestow.

Odebrala, kiedy telefon zadzwonil szosty raz, i z ulga rozpoznala glos Menchu. Ale ten spokoj trwal tylko chwile. Jej przyjaciolka musiala duzo wypic, moze pochlonela tez, jak domyslala sie Julia, sporo substancji znacznie mocniejszych niz alkohol. Podnoszac glos, zeby przekrzyczec otaczajacy ja gwar i muzyke, i wypowiadajac sensowne slowa pol na pol z belkotem, Menchu oznajmila, ze jest w barze Stephan's, po czym wyrzucila z siebie metna opowiesc, w ktorej wystepowali Max, obraz van Huysa i Montegrifo. Julia nic z tego nie zrozumiala, ale kiedy poprosila przyjaciolke, zeby jeszcze raz spokojnie opowiedziala jej, co zaszlo, Menchu wybuchla pijackim, histerycznym smiechem. Rozmowa zostala przerwana.

Julia wyszla na ulice. Na dworze panowala lepka chlodna wilgoc. Trzesac sie w grubej skorzanej kurtce, zatrzymala taksowke. Podczas jazdy co chwila odwracala glowe do taksowkarza, z roztargnieniem reagujac na jego czcza gadanine, a swiatla miasta rzucaly jej na twarz na przemian szybkie blyski i cienie. Wreszcie polozyla glowe na oparciu i zamknela oczy. Przed wyjsciem z domu wlaczyla alarm elektroniczny i zamknela drzwi na dwa razy. W bramie jej wzrok przyciagnela krata automatyczna – mogla w niej tkwic kolejna karteczka. Tej nocy jednak niczego nie znalazla. Niewidzialny gracz dalej rozmyslal o swoim nastepnym ruchu.

W Stephan's byl tlum. Pierwsza osoba, jaka ujrzala po wejsciu, byl Cesar, ktory siedzial z Sergiem na otomanie. Chlopak, z grzywka w smiesznym nieladzie, przytakiwal sluchajac, co antykwariusz szepcze mu do ucha. Cesar palil, z noga zalozona na noge, dlon z papierosem polozyl na kolanie, druga gestykulowal blisko ramienia podopiecznego, jednak powstrzymujac sie przed kontaktem fizycznym. Na widok Julii poderwal sie i poszedl jej na spotkanie. Nie wygladal na zaskoczonego, ze dziewczyna pojawila sie tu o tej porze, nieumalowana, w skorzanej kurtce i dzinsach.

– Tam jest – powiedzial tylko, pokazujac wnetrze lokalu z mina obojetna, ktora zle maskowala lekkie rozbawienie.

– Na ktorejs z tych sof w glebi.

– Duzo wypila?

– Jak mityczna gabka. Obawiam sie, ze poza tym doslownie sypie sie z niej bialy proszek… Nie mogla tak czesto latac do damskiej ubikacji za potrzeba. – Spojrzal na zar papierosa i usmiechnal sie jadowicie. – Dopiero co wywolala skandal, strzelajac w pysk Montegrifa na srodku baru… Masz pojecie, kochanie? Byl to widok naprawde – smakowal w ustach slowo, nim wypowiedzial je z mina konesera – rozkoszny.

– A Montegrifo?

Miejsce zadowolenia na twarzy antykwariusza zajal okrutny usmiech.

– Byl niesamowity, moja mila. Wlasciwie boski. Odszedl wyprostowany, z godnoscia, jak to on. Z szalenie wyzywajaca blondynka pod reke, troche moze wulgarna, ale dobrze ubrana. Ona doslownie cala zaczerwieniona, i slusznie. To bylo cos – usmiechnal sie wyjatkowo zlosliwie. – Musze przyznac, ksiezniczko, ze gosc czuje swiatla rampy. Przyjal policzek ze spokojem, okiem nie mrugnal, jak jakis twardziel z filmu. Ten wasz aukcjoner to

Вы читаете Szachownica Flamandzka
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату