ciemnosci. Papieros dawno sie wypalil, a ona jeszcze trwala nieruchomo, oczami wyobrazni widzac postacie z obrazu i slyszac daleki szum fal ich zycia. Tamta partia szachow przekracza granice epok i krajow, nadal trwa, jak tykanie powolnego, bezlitosnego mechanizmu zegara rzucajacego wyzwanie stuleciom. Nikt nie jest w stanie przewidziec zakonczenia. Wreszcie Julia zapomniala o wszystkim, i Menchu, o tesknocie za straconym czasem, i poczula dobrze znany dreszcz. Owszem, byl to dreszcz strachu, ale takze dziwnej, osobliwej pociechy. Cos w rodzaju niezdrowego wyczekiwania. Pamietala to z dziecinstwa, kiedy przytulala sie do Cesara, czekajac na kolejna opowiesc. W koncu kto powiedzial, ze kapitan Jakub Hak rozwial sie w mrokach przeszlosci? Moze po prostu teraz gra w szachy.

Kiedy sie obudzila, Menchu jeszcze spala. Ubrala sie po cichu, polozyla na stole jeden komplet kluczy i wyszla, starannie zamykajac za soba drzwi. Byla prawie dziesiata rano, deszcz ustapil miejsca brudnej mieszaninie mgly i spalin, w ktorej zacieraly sie szare kontury budynkow, samochody sprawialy wrazenie widm. Ich wlaczone swiatla odbijaly sie w asfalcie w postaci grup niezliczonych drobnych, jasnych punkcikow. W tym nierzeczywistym blasku Julia szla z dlonmi wcisnietymi w kieszenie plaszcza.

Belmonte przyjal ja w salonie, w ktorym na scianie wciaz widzial slad po van Huysie. Z gramofonu dobiegaly oczywiscie dzwieki Bacha i Julii przyszlo do glowy, gdy wyjmowala z torebki raport, ze moze starzec nastawia go przy kazdej jej wizycie. Belmonte zalowal, ze nie przyszedl z nia Munoz, matematyk-szachista, jak sie wyrazil z czytelna ironia, a nastepnie, siedzac w wozku inwalidzkim, rzucil okiem na raport przygotowany przez Julie: dane historyczne, koncowe wnioski Munoza w odniesieniu do zagadki Rogera d'Arras, zdjecia poszczegolnych faz renowacji oraz kolorowy prospekt na temat obrazu i aukcji, niedawno wydrukowany przez Claymore'a. Czytal w milczeniu, kiwajac z zadowoleniem glowa. Chwilami podnosil wzrok, by popatrzec na Julie z podziwem, po czym znow zaglebial sie w lekturze.

– Znakomite – orzekl, kiedy skonczyl i zamknal teczke. – Jest pani niezwykla mloda osoba.

– To nie tylko moja zasluga. Jak pan wie, sporo ludzi nad tym pracowalo… Paco Montegrifo, Menchu Roch, Munoz… – zawahala sie. – Zwrocilismy sie tez do znawcow sztuki.

– Mowi pani o zmarlym profesorze Ortedze?

Julia popatrzyla na niego zaskoczona.

– Nie sadzilam, ze pan wie.

Starzec usmiechnal sie krzywo.

– Otoz wiem. Kiedy zmarl, policja skontaktowala sie z moja bratanica, z jej mezem i ze mna… Przyszedl tu jakis inspektor, zeby mnie przesluchac, nie pamietam nazwiska… Taki gruby, z gestymi wasami.

– To Feijoo. Nadinspektor Feijoo – spuscila wzrok zazenowana. Niech to szlag trafi. Niech szlag trafi bezmyslnego policjanta. -…Ostatnim razem, kiedy tu bylam, nic mi pan nie mowil.

– Mialem nadzieje, ze sama mi pani powie. A skoro pani milczala na ten temat, to wnosilem, ze miala pani swoje powody.

Wyczula w jego glosie rezerwe i zdala sobie sprawe, ze chyba traci sojusznika.

– Uwazalam… To znaczy, naprawde jest mi przykro. Nie chcialam pana niepokoic tymi historiami. Ostatecznie pan…

– Chodzi pani o moj wiek i zdrowie? – Belmonte splotl na brzuchu kosciste, pokryte plamami dlonie. – Czy moze bala sie pani, ze to wplynie na losy obrazu?

Dziewczyna zaprzeczyla ruchem glowy, nie wiedzac sama, co odrzec. Wreszcie wzruszyla ramionami z usmiechem i wyrazem szczerego zaklopotania na twarzy. Doszla do wniosku, ze tylko taka reakcja zadowoli gospodarza.

– Jak mam sie panu wytlumaczyc? – wymamrotala i stwierdzila, ze byl to strzal w dziesiatke: Belmonte tez sie usmiechnal, przystajac na zaproponowany przez nia poufny ton.

– Prosze sie nie martwic. Zycie nie jest latwe, a co dopiero stosunki miedzy ludzmi.

– Zapewniam pana, ze…

– O niczym nie trzeba mnie zapewniac. Mowilismy o profesorze Ortedze… To byl wypadek?

– Chyba tak – sklamala. – Przynajmniej o ile mi wiadomo.

Stary popatrzyl na swoje dlonie. Nie sposob bylo orzec, czy jej uwierzyl.

– Niezaleznie od wszystkiego, to potworna historia… Nie sadzi pani? – W jego glebokim, powaznym spojrzeniu dostrzegla lekki niepokoj. – Te sprawy, mam na mysli smierc, robia na mnie spore wrazenie. A w moich latach powinno byc odwrotnie. Ciekawe, ze wbrew wszelkiej logice czlowiek przywiazuje sie do wlasnej egzystencji z sila odwrotnie proporcjonalna do tej resztki zycia, jaka mu zostala.

Przez moment Julia miala ochote zdradzic mu pozostala czesc historii: opowiedziec o tajemniczym szachiscie, o grozbach, o mrocznych przeczuciach, jakie ja ogarnialy. O przeklenstwie van Huysa, ktorego slad, pusty prostokat pod zardzewialym gwozdziem, spogladal na nich ze sciany na podobienstwo zlej wrozby. Ale to wiazalo sie z wyjasnieniami, ktorych nie miala sily mu udzielic. Bala sie, ze niepotrzebnie jeszcze bardziej starszego pana zaniepokoi.

– Nie ma sie czym tak przejmowac – sklamala znowu z absolutnym spokojem. – Wszystko jest pod kontrola. Podobnie jak obraz.

Usmiechneli sie do siebie, ale byly to usmiechy wymuszone. Julia nadal nie miala pojecia, czy Belmonte jej wierzy, czy nie. Po chwili gospodarz zmarszczyl czolo.

– Co sie tyczy obrazu, chcialbym cos pani powiedziec… – przerwal i chwile myslal. – Poprzednim razem, kiedy odwiedziliscie mnie panstwo, pani i ten szachista, juz po panstwa wyjsciu zastanawialem sie nad trescia obrazu van Huysa… Przypomina sobie pani nasza dyskusje o systemie niezbednym do zrozumienia innego systemu, ze obydwa potrzebuja jeszcze systemu wyzszego rzedu, i tak w nieskonczonosc…? Wiersz Borgesa o szachach, pytanie, jaki bog spoza Boga porusza graczem, ktory figure trzyma…? Otoz widzi pani, sadze, ze cos takiego jest z tym obrazem. Ze cos jest zawarte w samym sobie, co samo sie powtarza, a czlowiek podazajac za tym, dociera do punktu wyjscia… W moim odczuciu prawidlowy klucz do odczytania Partii szachow nie otwiera przed nami drogi linearnej, czyli nastepstwa faktow, ktore oddalaloby nas od punktu poczatkowego. Ten obraz obraca sie sam wokol siebie, jak gdyby prowadzil do wlasnego wnetrza… Rozumie mnie pani?

Zasluchana w slowa starca, Julia skinela glowa. Uslyszala po prostu racjonalne, wypowiedziane na glos potwierdzenie wlasnych domyslow. Przypomniala sobie swoj szkic, szesc poziomow, ktore zawieraly sie jedne w drugich, wieczny powrot do punktu wyjscia, obrazy wewnatrz obrazow.

– Rozumiem to lepiej, niz pan przypuszcza – odparla.

– To jakby obraz oskarzal sam siebie.

Belmonte zawahal sie, zmieszany.

– Oskarzal? To troche wykracza poza moj tok rozumowania – zadumal sie przez chwile, po czym jednym mchem brwi wykluczyl ten niezrozumialy dlan watek.

Mialem na mysli cos innego… – pokazal w kierunku gramofonu. – Niech pani poslucha Bacha.

– Jak zwykle.

Belmonte usmiechnal sie porozumiewawczo.

– Dzisiaj nie planowalem towarzystwa Johanna Sebastiana, ale postanowilem go przywolac na pani czesc. Mowie o Suicie francuskiej numer 5. Prosze zauwazyc: ta kompozycja sklada sie z dwoch polowek, kazda z nich zostaje powtorzona. Tonika pierwszej polowy to G, ale gdy dobiega do konca, jest juz w tonacji D… Kojarzy pani? I teraz prosze o uwage: wydaje sie, ze utwor skonczyl sie w tej tonacji, ale nasz podstepny Bach kaze nam raptem wrocic do poczatku, znow mamy tonike G i znow transpozycje na D. Nawet nie wiemy jak, a dzieje sie to raz za razem… I co pani na to?

– Pasjonujace – Julia sledzila z zapartym tchem zmiany akordow. – To jak nieustajaca petla… Jak obrazy i rysunki Eschera, gdzie rzeka plynie, spada kaskada i w niewytlumaczalny sposob trafia do punktu wyjscia… Albo schody, ktore prowadza donikad, do wlasnego poczatku.

Belmonte usmiechnal sie z zadowoleniem.

– Wlasnie. A przeciez mozna grac wedlug roznych kluczy. – Spojrzal na pusty prostokat na scianie. – Trudno jest, jak sadze, zdac sobie sprawe, w ktorym punkcie tych kregow czlowiek sie znajduje.

– Ma pan racje. Ciezko byloby mi to panu wytlumaczyc, ale cos podobnego jest w calej sprawie obrazu. Kiedy juz sie wydaje, ze historia sie konczy, nagle zaczyna sie na nowo, choc w troche innym kierunku. Pozornie w

Вы читаете Szachownica Flamandzka
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату