— Moze — odparla Pancho z jakas rzewnoscia w glosie. — Ale Uklad Sloneczny jest wielki. Duzo w nim ciekawych miejsc. Przebudowalismy habitat na Ceres. Ba, nawet rozbudowalismy. I Mars sie rozbudowuje.

Holly obrzucila siostre dlugim spojrzeniem. Pancho zaczela opowiadac o swojej wloczedze po stacjach energetycznych na Merkurym i nowych miastach drazonych w ksiezycowym regolicie. Zrozumiala, ze Pancho to niespokojny duch, teskniacy do nowych miejsc, uwielbiajacy podrozowac po calym systemie. I wlasnie dlatego przyleciala na Saturna, pomyslala Holly. Mysli, ze chciala mnie odwiedzic, a tak naprawde przygnala ja tu tesknota za wloczega.

Holly poczula nieomal ulge.

Oswaldo Yanez czul prawie radosc z tego, ze ten biedak tak paskudnie rozwalil sobie kciuk. Jego dyzury w szpitalu habitatu byly przewaznie tak nudne i spokojne, ze z radoscia wital kazda sposobnosc praktykowania medycyny. Populacja habitatu skladala sie przewaznie z mlodych ludzi; a nawet jesli ich wiek kalendarzowy byl zaawansowany, poddawali sie terapiom odmladzajacym, ktore utrzymywaly ich ciala w dobrym stanie.

Yanez sam zastanawial sie nad poddaniem sie terapii, choc nikomu jeszcze o tym nie mowil, nawet swojej zonie, ktora miala trzydziesci dwa lata. Byl nadal pelen wigoru, mial grube, ciemne, bujne wlosy, ale od wejscia na poklad habitatu przytyl prawie dziesiec kilo i to go martwilo. Zbyt wiele wygod, doskonale o tym wiedzial, ale jego postanowienie, by cwiczyc i przejsc na diete, zawsze rozpadalo sie w pyl w obliczu kuchni. I jego zony.

Gdy zmyl krew, dostrzegl, ze kciuk technika wcale nie byl tak mocno uszkodzony.

— Pracowalem przy glownej pompie wodnej — wyjasnial j mlody czlowiek — pod ziemia. Moj srubokret elektryczny nagle przestal dzialac, puf, tak po prostu. Kiedy chcialem zobaczyc, co sie stalo, to cholerstwo znowu zaskoczylo i zmasakrowalo mi palec.

— Nie jest tak zle — uspokoil go Yanez. — Wyekstrahuje troche komorek macierzystych ze szpiku kostnego, podhoduje je i wstrzykne, zeby odbudowac uszkodzona tkanke. Za tydzien albo dwa bedzie po wszystkim.

Technik pokiwal glowa, ale dalej pod nosem mruczal cos o srubokrecie.

— Nie powinno mnie az tak pokaleczyc — upieral sie.

— Jakby sam probowal mnie pokaleczyc, nie?

Vernon Donkman skrzywil sie, patrzac na ekran. Cos takiego nie powinno bylo sie stac, pomyslal.

Donkman byl naczelnym dyrektorem finansowym — nazwa stanowiska brzmiala dla niego imponujaco, dopoki nie dowiedzial sie, ze jest jedynym urzednikiem finansowym w habitacie. Ale i tak bylo to odpowiedzialne stanowisko, choc wlasciwie wszystkie przeplywy pieniezne miedzy obywatelami habitatu odbywaly sie droga elektroniczna. Komputer banku obslugiwal takze wszystkie lacza finansowe z Ziemia i innymi osiedlami ludzkimi w calym Ukladzie Slonecznym.

Grymas, jaki pojawil sie na szczuplej, niemal wychudzonej twarzy Donkmana byl spowodowany faktem, ze centralny system komputerowy banku wykazywal anomalie. Konto glowne nie bilansowalo sie! Brakowalo zaledwie kilkuset kredytow, ale cos takiego nie mialo prawa sie zdarzyc. Nie moglo sie nie zgadzac ani o pensa, powiedzial sobie stanowczo Donkman.

Wiedzial, ze problem latwo mozna bylo rozwiazac. Wystarczylo uplynnic brakujaca kwote z wewnetrznego rachunku habitatu. Wtedy ksiegi zaczelyby sie bilansowac. Jednak sama mysl bardzo Donkmana draznila. Konta powinny sie bilansowac bez takich manipulacji. To wlasnie jego upor w takich sprawach wygnal go z Amsterdamu. Ktos wysoko postawiony w hierarchii Swietych Apostolow podbieral gotowke z koscielnego systemu bankowego. Donkman probowal wysledzic defraudanta, a zostal sam oskarzony o przestepstwo i wygnany.

Wspomnienie o tej niesprawiedliwosci wstrzasnelo nim, ale malenka rozbieznosc salda znowu zaprzatnela jego mysli. Kwota byla za mala, zeby ktos ja celowo ukradl. To musiala byc jakas pomylka, blad w systemie ksiegowym, zwykly blad.

Niestety, mimo wzmozonych wysilkow Donkman nie byl w stanie znalezc przyczyny bledu. W koncu zadzwonil alarm w jego zegarku. Donkman westchnal z niechecia, odepchnal sie od biurka i ruszyl w strone kliniki pieknosci. Wszyscy brali zastrzyki z enzymami, ktore nadawaly skorze zlocisty odcien. Nie chcial byc jedynym w gronie znajomych, ktory wygladal blado jak jakis bladoskory tepak.

28 GRUDNIA 2095: LABORATORIUM NANOTECHNOLOGICZNE

W laboratorium nanotechnologicznym Malcolm Eberly czul sie stanowczo niepewnie. Nie mial zadnych religijnych uprzedzen wobec nanotechnologii; po prostu przejawial czesto spotykany u ludzi strach przed utrata kontroli nad tymi tajemniczymi maszynkami, pozbawionymi rozumu mikroskopijnymi potworami, pozerajacymi wszystko, co stanie im na drodze, jak niepowstrzymany roj mrowek. Juz sama mysl przyprawiala go o dreszcze.

Wiedzial, ze jego leki nie sa wcale takie bezpodstawne. Nanomaszyny w przeszlosci byly uzywane do zabijania ludzi. Kiedy doktor Cardenas przybyla na poklad habitatu, a profesor Wilmot nadal stal na czele tymczasowego rzadu, starszy pan upieral sie przy stosowaniu wszelkich mozliwych zabezpieczen przy tworzeniu laboratorium. Juz samo wejscie do srodka bylo nielatwym zadaniem: trzeba bylo przejsc przez podwojne, ciezkie drzwi, jak w sluzie powietrznej. Cardenas musiala utrzymywac w laboratorium cisnienie powietrza nizsze niz w pozostalej czesci habitatu, by upewnic sie, ze zadna z maszynek o rozmiarach wirusa nie wydostanie sie na zewnatrz z pradem powietrza.

Urbain tez mial niepewna mine. Musi byc naprawde zdesperowany, pomyslal Eberly, skoro rozwaza uzycie nanomaszyn do naprawienia sondy na Tytanie.

Jesli nawet Kris Cardenas wyczuwala ich niepokoj, nie dala tego po sobie poznac. Przysiadla na wysokim taborecie, z jednym lokciem opartym o laboratoryjna lade. Miala na sobie lekki, wygodny sweterek z krotkim rekawem i dzinsy. Urbain, jak zwykle, wlozyl marynarke i starannie zaprasowane w kant spodnie. Nie mial krawata, ale rozpial koszule i zawiazal wokol szyi apaszke. Sam Eberly wlozyl luzna bluze wylozona na spodnie, zgodnie z propagowanymi przez niego zasadami dotyczacymi ubioru. Ktorych zreszta nie przestrzegal praktycznie nikt poza pracownikami administracyjnymi habitatu.

— Opracowalismy nanomaszyny do samodzielnej naprawy i konserwacji — zwrocila sie Cardenas do Urbaina. — O takie pan prosil.

— Tak, rozumiem — odparl Urbain. — Ale teraz pojawil sie nowy problem.

Eberly nie byl zaproszony na to spotkanie, ale kiedy dowiedzial sie, ze Urbain udaje sie po pomoc do Cardenas, uznal, ze powinien przysluchiwac sie tej rozmowie. Poniewaz zas Urbain byl wrecz przesadnie uprzejmy — nie potrafil powiedziec glownemu administratorowi habitatu, zeby nie wtykal nosa w sprawy zwiazane z nauka. Eberly siedzial wiec na jednym ze skladanych krzeselek, ktore podetknela im Cardenas, zas Urbain i specjalistka od nanotechnologii wymieniali sie informacje o problemach. Po drugiej stronie laboratorium, samotny asystent Cardenas miotal sie wsrod polyskujacych urzadzen laboratoryjnych, nadstawiajac uszu. Jak on ma na imie, zastanowil sie Eberly. Tavalera, przypomnial sobie. To ten facet, ktorego uratowalismy w wypadku podczas pobierania paliwa.

— O ile rozumiem — rzekla Cardenas — sonda nie przesyla panu zadnych danych.

Urbain dotknal wasow zanim odpowiedzial.

— Tytan Alfa nie przesyla danych z czujnikow, to prawda. Przypuszczamy, ze same czujniki pracuja i zbieraja dane. Alfa po prostu nie wysyla nam informacji.

— Dziwne — mruknela Cardenas.

— Frustrujace — warknal Urbain. — Otrzymujemy dane telemetryczne z programu serwisowego Alfy. Wyglada na to, ze wszystkie uklady dzialaja normalnie — z wyjatkiem lacza danych czujnikow.

Cardenas wyprostowala sie na taborecie, zalozyla noge na noge, spojrzala na swojego asystenta i wzruszyla ramionami.

— Nie mam pojecia, jak moge panu pomoc, doktorze Urbain. To…

— Prosze mowic mi po imieniu. Znamy sie juz tak dlugo, ze mozemy chyba przejsc na „ty”.

— Edouardzie — poprawila sie Cardenas, pochylajac lekko podbrodek. — Obawiam sie, ze nie mam pojecia, jak nanoboty moglyby ci pomoc, jesli nie zlokalizujesz przyczyny awarii.

Urbain westchnal glosno.

— I na tym polega problem. Nie wiemy, co jest przyczyna milczenia. Nikt nie wie. Moi ludzie od trzech dni

Вы читаете Tytan
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату