przegrzewaja sobie mozgi. Pozwole sobie dodac, ze ja takze. Sprawdzamy wszystkie programy, linia po linii. To oglupiajace.

— Do czego wiec moga sie przydac nanoboty? Urbain potrzasnal glowa.

— Mialem nadzieje, ze jest jakis sposob przerzucenia nanobotow na Alfe i zbudowania przez nie nowej anteny nadawczej.

— Dodatkowej w stosunku do istniejacej?

— Albo zamiennej — odparl Urbain.

On jest naprawde zdesperowany, pomyslal Eberly. Chwyta sie brzytwy.

Cardenas zeszla z taboretu.

— Edouardzie, zastanowie sie nad tym. To moze byc mozliwe, ale nie bedzie latwe… — zawiesila glos.

Urbain wstal.

— Bede bardzo wdzieczny, gdybys sprobowala. Cardenas odprowadzila go do drzwi laboratorium. Eberly szedl krok za nimi.

— Informuj mnie na biezaco, jesli cos wymyslicie — zwrocila sie do Urbaina. — Nigdy nie wiadomo, czasem cos pozornie banalnego otwiera nowe mozliwosci.

— Oczywiscie — odparl Urbain. Z jego ponurego tonu widac bylo, ze jest zalamany. — Dzieki.

Kiedy tylko zatrzasnely sie za nimi drzwi laboratorium, Eberly szybko pozegnal sie z Urbainem i wybiegl z laboratorium, prosto w promienie slonca, i pognal lagodnie pnaca sie pod gore sciezka do centrum administracji i wlasnego biura. Opadl na krzeslo i wydal telefonowi polecenie zlokalizowania Ilyi Timoshenko i poproszenia go, by przyszedl natychmiast do biura glownego administratora.

Timoshenko konkurowal ze mna w wyborach, pomyslal Eberly. Urbain tez. Jesli beda na tyle sprytni, zeby polaczyc elektorat, moga pokonac mnie w czerwcu. Musze zrobic cos, zeby ze soba walczyli. Dziel i rzadz, oto regula.

Timoshenko nie przebywal akurat w centrum nawigacji, ktore bylo jego stalym miejscem pracy. Z prostego powodu: Goddard znajdowal sie na orbicie, wiec nie bylo tam nic do roboty. Nic poza mysleniem i rozpamietywaniem zycia, ktore zostawil na Ziemi. Mysleniem o kobiecie, ktora opuscil. Swojej zonie, zlotowlosej Katrinie, o slodkim usmiechu i delikatnych dloniach. Kiedy cos mowila, mial wrazenie, ze w jego sercu graja srebrne dzwonki.

Nie tylko w ten sposob tylko wywolywal wyrzuty sumienia. Wscieklosc tak potezna, ze mial wrazenie, ze znalazl sie w centrum czarnej burzy. Timoshenko walczyl wsciekloscia, bo wiedzial, ze to on jest w samym centrum, posrod czerwonej jak krew wscieklosci, ze ta swiadomosc, ze sam sciagnal na siebie wygnanie. Za duzo pil, za duzo gadal, za bardzo sie przejmowal. Wiec go wygnali do tego luksusowego wiezienia, ponad miliard kilometrow od Katriny.

Timoshenko pracowal w centrum kontroli misji Tytana Alfa gdy dotarla od niego wiadomosc od Eberlyego. Teraz sonda byla na Tytanie, wiec centrum kontroli misji pracowalo dwadziescia cztery godziny na dobe : wszystkie stanowiska byly przez caly czas obsadzone. Timoshenko zglosil sie do pomocy, bo centrum kontroli misji potrzebowalo ludzi. Zajecie nie bylo tak naprawde praca; po prostu pilnowali konsoli. Nudna rutyna, nic wiecej. Dane telemetryczne naplywaly zgodnie z planem i stanowily dowod na to, ze glupia maszyna funkcjonuje tak, jak powinna. Tylko, ze jakos nie chce przesylac danych z czujnikow Urbainowi i jego miotajacym sie naukowcom. Timoshenko o malo sie nie rozesmial. Duma i radosc Urbama tkwila teraz na klifie z brudnego lodu.

I co z tego, pomyslal. Czemu Urbain nie mialby sie rozstac ze swoimi marzeniami? Witamy w klubie.

W sluchawce rozlegl sie zsyntetyzowany glos, przemawiajacy monotonnie:

— Glowny administrator zaprasza do swojego biura, jak najszybciej. Prosze o potwierdzenie.

Walczac z checia powiedzenia glownemu administratorowi, zeby sie wypchal, Timoshenko zaczerpnal powietrza i odparl:

— Mam dyzur w centrum kontroli misji i nie moge opuscic stanowiska. Moja zmiana konczy sie o siedemnastej. Zglosze sie do biura o siedemnastej dwadziescia, chyba ze otrzymam inne polecenie od naszego czcigodnego i niezrownanego glownego administratora.

Doskonale, pomyslal Timoshenko. To powinno go zadowolic na pare godzin.

Cardenas spotkala sie z Nadia Wunderly w kafeterii w samo poludnie. Razem niosly tace wzdluz lad chlodniczych z jedzeniem i Cardenas zauwazyla z wewnetrznym zadowoleniem, ze Nadia wziela tylko zielona salate i butelke wody mineralnej. Nie chcac podtykac przyjaciolce pod nos pokusy, Cardenas takze ograniczyla sie do salatki cesarskiej, wzbogaconej pieczonym sztucznym kurczakiem i wysokiej szklanki soku pomidorowego.

Gdy postawily tace na pustym stole i usiadly, Cardenas odezwala sie:

— Doskonale wygladasz, Nadio.

— I dobrze sie czuje — odparla.

Cardenas pokiwala glowa i zaglebila widelec w salatce.

— Chcialam powiedziec — mowila dalej Wunderly — ze prawie czuje, jak nanoboty pozeraja moj tluszcz. Juz zgubilam piec kilo!

— To cudownie — usmiechnela sie do siebie Cardenas. Miesiac wczesniej Wunderly przyszla do niej, bliska lez, blagajac o pomoc.

— Zaraz beda swieta — prosila — a spojrz tylko na mnie! Jestem tlusta jak wieprz!

Cardenas probowala uspokoic przyjaciolke, ale wiedziala, jak to sie skonczy, i tego sie wlasnie obawiala.

Wunderly w koncu powiedziala, o co jej chodzi.

— Nie mozesz dac mi jakichs nanobotow, tylko odrobine,; zeby jakos spalily ten moj tluszcz? Nikt mnie nie zaprosi na sylwestra, jesli bede tak wygladac!

Wunderly byla pulchna. Miala grubokoscista budowe ciala. Nigdy nie bedzie wygladac jak zwiewna nimfa, chyba ze przejdzie calkowita przebudowe ciala, a to trwaloby miesiace.

— Nadio, musialabym zastosowac pozeracze — powiedziala jej delikatnie Cardenas. — To jest nielegalne, sa zakazane prawie wszedzie. Moglyby cie zabic; ludzie juz gineli w ten sposob.

— Nie obchodzi mnie to! — krzyknela Nadia. — Musze zaryzykowac.

Cardenas tego jednak nie chciala. Ale nie pozostawilaby przyjaciolki samej, pograzonej w rozpaczy.

— Przyjdz do mojego laboratorium jutro wieczorem, kolo osmej — rzekla ponuro.

Wunderly zjawila sie w laboratorium szczesliwa jak maly szczeniak. Cardenas podala jej koktajl owocowy, w ktorym nie bylo nanomaszyn, ale solidny srodek hamujacy apetyt i dzialajacy moczopednie. Tak naprawde placebo. Udzielila Wunderly szczegolowych instrukcji, co do diety i cwiczen.

— Musisz ich przestrzegac, bo w przeciwnym razie nanoboty nie zaatakuja komorek tluszczowych — ostrzegla ja Cardenas, w myslach trzymajac kciuki, zeby sie udalo. — I to mogloby byc niebezpieczne dla zdrowia.

Co dwa dni Wunderly pojawiala sie w laboratorium Cardenas po kolejna dawke. Byla przekonana, ze dostaje nanomaszyny, ktore magicznie pomoga jej spalic tluszcz. Byla zachwycona, kiedy zaczela chudnac. Oczywiscie byl to skutek diety i cwiczen, ale nigdy w zyciu nie wzielaby sie za siebie, gdyby nie wizja pracujacych w jej ciele nanomaszyn.

Zadzialalo. Nadia juz wyglada lepiej, pomyslala Cardenas, i usmiecha sie, zamiast paplac w kolko o swojej wadze.

Do ich stolika podszedl Manny Gaeta, niosac wyladowana tace: zupa, kanapka z McGlutem i kawalek ciasta z brzoskwiniami. Cardenas oczywiscie zwierzyla mu sie ze swojej przebieglej sztuczki. Teraz musiala trzy razy nadepnac mu na noge pod stolem, zanim zrozumial, co ma na mysli.

— Hej, Nadio, wygladasz niesamowicie — rzekl, usmiechajac sie do Wunderly. — Cwiczysz albo cos?

— Cos — odparla Wunderly, mrugajac do Cardenas.

28 GRUDNIA 2095: BUDYNEK MAGAZYNOWY

Holly prowadzila Nadie Wunderly korytarzem o wysokim sklepieniu, przez budynek magazynowy. Na

Вы читаете Tytan
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату