— Postaram sie to zorganizowac dzis po poludniu. Najpozniej jutro rano.
— Dzis — upieral sie Urbain. — Musimy dzialac juz dzis.
— Jesli to w ogole mozliwe.
Stojac przy biurku Eberly’ego, czujac sie niepewnie, Urbain ze nie ma juz wiecej nic do powiedzenia. Odwrocil sie ruszyl do drzwi.
Patrzac na naukowca Eberly pomyslal: chce, zeby wyswadczyc mu przysluge. Dobrze, ale ja tez moge chciec od niego czegos w zamian. W jaki sposob moge wykorzystac sytuacje, zeby na tym zyskac?
Odpowiedz przyszla mu do glowy jeszcze zanim Urbain dotarl do drzwi.
— A swoja droga, doktorze Urbain — zawolal — czy planuje pan kandydowac w najblizszych wyborach?
Urbain zatrzymal sie i odwrocil sie w strone Eberlyego. Zmarszczyl brwi.
— Kandydowac w wyborach? Skadze. To niemozliwe. Mam zbyt wiele zajec.
Eberly skinal glowa. W takim razie musze wymyslic jakas inna forme zaplaty za przysluge, pomyslal.
Wygladaja jak dwie porcelanowe laleczki, pomyslala Holly, siedzac za biurkiem. Siedzacy przed nia Hideki i Tamiko Mishima wygladali na drobnych, niemal delikatnych, odziani w identyczne ciemnoniebieskie bluzy i jasniejsze spodnie. Oboje wygladali takze na — nie, nie zmartwionych, ale gleboko zatroskanych. I zdeterminowanych.
— Pan Eberly nam obiecal, kiedy jeszcze zajmowal pani stanowisko — rzekla pani Mishima tak cicho, ze nieomal szeptem.
— Kiedy byl szefem zasobow ludzkich — dodal jej maz.
— Pamietam panstwa rozmowe z nim — powiedziala HoUy. — A przynajmniej jej czesc.
— Tak, byla pani przy tym — powiedziala Tamiko.
— Prawie dwa lata temu, w tym biurze — pan Mishima skinal glowa dla podkreslenia wagi swoich slow.
Biuro to nalezalo do Eberlyego, gdy habitat
— Czekamy juz zbyt dlugo — rzekl pan Mishima. — Chcemy sprowadzic na swiat nasze dziecko.
— Chcemy naszego dziecka — rzekla Tamiko.
Byla technikiem w dziale konserwacji instalacji elektrycznych; Holly dowiedziala sie tego z jej akt. On zas byl szefem kafeterii. Oboje pochodzili z Kalifornii, zglosili sie na misje na ochotnika, zeby sie pobrac, gdyz ich rodziny nie wyrazaly zgody na ich zwiazek. Ekstremalna forma ucieczki kochankow, pomyslala Holly, uciec az na Saturna, zeby wyzwolic sie spod wladzy rodzin. A teraz walcza z procedurami habitatu, probujac znalezc w nich wlasna droge.
Holly probowala usmiechac sie do nich sympatycznie, przypominajac sobie ich przypadek. Tamiko Mishima zaszla w ciaze prawie natychmiast po opuszczeniu przez habitat ukladu Ziemia/Ksiezyc, mimo zobowiazania do przestrzegania zasady zerowego rozwoju populacji, ktora wszyscy podpisali. Procedury habitatu zakladaly usuniecie ciazy, ale Eberly wydal zgode na krioniczne przechowywanie plodu z sugestia, ze kiedys bedzie mozna go odmrozic i urodzic.
I to kiedys wlasnie nadeszlo, pomyslala. Holly. Musze wypic piwo, ktore Eberly nawarzyl.
— Prosze panstwa — uslyszala swoj lagodny glos — panstwo musza zrozumiec, ze nadal obowiazuje zasada ZRP.
— Ale pan Eberly obiecywal, ze z nastaniem nowego rzadu ta zasada zostanie zniesiona.
— Zrewidowana — poprawila go Holly. — Niekoniecznie zniesiona.
Na twarzy pana Mishimy pojawil sie grymas.
— Zrozumielismy to inaczej.
— Ten habitat jest taki duzy — wtracila jego zona. — Tyle tu miejsca. Sa cale wioski, w ktorych nikt nie mieszka. Jestesmy na stabilnej orbicie, nic sie nie stanie, jesli przybedzie pare osob.
— Byc moze — zgodzila sie Holly. — Ale musimy postepowac ostroznie.
— Ja chce miec dziecko — rzekla stanowczo pani Tamiko.
— Zamrozonego plodu nie da sie przechowywac zbyt dlugo — przypomnial pan Mishima. — Przechowywanie krioniczne nie moze trwac wiecznie. Pojawiaja sie dlugofalowe zagrozenia.
— Wiem — odparla Holly. — Ja sama narodzilam sie po raz drugi.
Otworzyli szeroko oczy i zaczerpneli powietrza.
— Rozumiem, co panstwo czuja — mowila dalej Holly. — Naprawde rozumiem. Zrobie, co tylko bede mogla, zeby panstwu pomoc.
Gdy wyszli z biura, klaniajac sie do samych drzwi, Holly zrozumiala, ze chyba nadszedl czas zrewidowania zasady ZRP. Nieomal doznala szoku, gdy uswiadomila sobie, ze kiedys ona tez chcialaby miec dziecko.
5 STYCZNIA 2096: POPOLUDNIE
Urbain siedzial z nieszczesliwa mina i patrzyl na trzech szefow dzialow, ktorzy zasiedli po drugiej stronie niewielkiej sali konferencyjnej. Jednym z nich byla mloda kobieta, pozostalymi dwoma — jacys mezczyzni. Z zebranych znal tylko Eberly’ego. Obaj mezczyzni mieli zlocista cere, prawie zolta, choc bylo oczywiste, ze zaden z nich nie jest Azjata. Skora kobiety byla brazowa jak przypieczony chleb.
Zebranie tych wszystkich ludzi w malutkiej salce konferencyjnej trwalo az trzy frustrujace dni. Mimo prosb i nalegan Urbaina, Eberly odkladal to spotkanie, zdaniem Urbaina, zupelnie bez powodu.
— Przykro mi, ze zorganizowanie tego zebrania trwalo tak dlugo — zaczal Eberly, otwierajac spotkanie. — Zebranie w jednym miejscu tylu tak bardzo zajetych osob nie jest latwe,zapewniam panstwa.
— Tak wlasnie sadzilem — odparl sztywno Urbain. Zwracajac sie do szefow dzialow, Urbain wyjasnil:
— Doktor Urbain potrzebuje materialow i ludzi do budowy nowych platform satelitarnych. Dwunastu, o ile dobrze pamietam?
— Dwunastu — potwierdzil Urbain. — Co najmniej. To dosc pilne.
— Ilu technikow bedzie pan potrzebowal? — spytala dyrektor zasobow ludzkich. Przedstawila sie jako Holly Lane.
Urbain wzial do reki palmtopa i wyswietlil na pustej scianie sali konferencyjnej liste swoich wymagan. Szefowie departamentow zaczeli sie jej przygladac. Eberly musial obrocic swoj fotel, zeby cokolwiek dostrzec. Dobrze, pomyslal Urbain. Powinien sie troche poruszac.
Szef dzialu logistyki potrzasnal ze smutkiem glowa.
— To straszna ilosc sprzetu elektronicznego. Dosc powaznie nadszarpnie nam zapasy.
— Tak, ale…
— A ja nie moge oderwac ludzi od biezacych zadan — rzekl szef produkcji. — Czy ma pan pojecie, jak bardzo jestesmy zajeci? Mam zamowienia na nastepne pol roku. Juz sama odbudowa tego przekletego systemu przemieszczania paneli slonecznych zabiera mi polowe zasobow.
I tak rozmawiali przez kolejne czterdziesci piec minut, szefowie dzialow narzekajac, ze zaspokojenie potrzeb Urbaina byloby niemozliwe przez co najmniej kilka miesiecy; Urbain siedzial, niecierpliwiac sie coraz bardziej i robiac wszystko, zeby nie wybuchnac, bo wiedzial, ze pomoc tych bufonow jest mu potrzebna, a jesli powie, co naprawde o nich mysli, nigdy nie otrzyma od nich pomocy, ktorej tak rozpaczliwie potrzebowal.
Tylko szefowa dzialu zasobow ludzkich, ta mloda Lane, robila wrazenie, ze rzeczywiscie chce mu pomoc.
— Moglibysmy tymczasowo przesunac do innych zajec paru technikow — podsunela — i moze placic za nadgodziny osobom, ktore chcialyby pracowac przy montazu po wypelnieniu swoich zwyklych obowiazkow.
Urbain wiedzial jednak, ze bez materialow i sprzetu elektronicznego technicy nie beda mieli co montowac.
— Musze podkreslic — rzekl, starajac sie, by jego glos nie drzal usilujac mowic spokojnie — ze temu zadaniu powinno sie nadac najwyzszy mozliwy priorytet. Sukces tej spolecznosci zalezy od niego, to podstawowy
