zachowane dane.
— Tak, panie doktorze, ale skoro sonda w ogole nie wysyla danych, nie ma powodu zakladac, ze teraz wysle zachowane dane.
Opadl na uginajace sie krzeslo.
— Wtedy przejdzie w stan hibernacji.
— Dokladnie tak, panie doktorze. Jesli
— Nie martwy! — warknal Urbain. — W stanie hibernacji.
— Tak, ale skoro w stanie hibernacji nie bedzie odpowiadac na nasze polecenia, to rownie dobrze moglby byc martwy. Nie znajdziemy go i nie bedziemy w stanie z nim sie polaczyc.
Urbain poczul uscisk w zoladku. Caly brzuch zaczal go nieprzyjemnie pobolewac. Usilowal zachowac spokoj, kazac odejsc swojej podwladnej. Gdy tylko drzwi gabinetu zamknely sie za nia, oparl glowe o biurko i zamknal oczy. Musze ja znalezc, musze ja uratowac!
Wiedzial, co to oznacza. Serce mu zamarlo, gdy uswiadomil sobie, ze bedzie musial ustapic Eberly’emu i poprzec jego godny potepienia plan eksploracji pierscieni Saturna.
W przeciwnym razie straci swoja cenna sonde na zawsze.
19 STYCZNIA 2096: WIECZOR
O bablach obserwacyjnych wbudowanych w pancerz
Holly dala jednoznacznie do zrozumienia Tavalerze, ze chce byc z nim sam na sam w jednym z babli, bo zalezalo jej na tym, zeby spokojnie z nim porozmawiac, kropka. Kiedy jednak dotarli do przytulnego gniazdka i zamknela sie za nimi ciezka klapa, uswiadomila sobie, ze Raoul nie moze tak po prostu przestac byc romantyczny.
O rany, pomyslala, bylabym kosmicznie rozczarowana, gdyby pozostal wobec mnie obojetny.
— Spojrz tylko — rzekl Tavalera, a glos zamieral mu z zachwytu, gdy tylko jego oczy przyzwyczaily sie do polmroku.
Saturna nie bylo widac. Przez gruby bulaj widzieli za to nieskonczona czern kosmosu, tak gesto usiana gwiazdami, ze zapieralo dech.
— Tyle ich jest! — zachwycila sie Holly.
— Zobacz, jaka jasna i niebieska — rzekl Tavalera, wskazujac na cos. — To chyba Ziemia.
Podeszla do niego, na tyle blisko, ze otarla sie o jego ramie. Objal ja ramieniem w pasie.
— W ogole nie pamietam Ziemi — wyznala Holly. — To bylo moje pierwsze zycie, i nic juz z niego nie pamietam.
— Ja pamietam — odparl Tavalera. — I myslalem, ze chce tam wrocic — dopoki ciebie nie poznalem.
Utonela w jego ramionach i przez dluga chwile trwali tak, zagubieni w sobie. Po jakims czasie, wskutek ruchu obrotowego habitatu, w polu widzenia pojawil sie Saturn, a jego szerokie, polyskujace pierscienie zalaly pomieszczenie strumieniami swiatla.
Holly oparla glowe na ramieniu Tavalery.
— Boze, jakie to piekne.
— Tak.
Szeroka, splaszczona tarcza Saturna polyskiwala pasmami szafranu i brazu. Pierscienie byly ukosne, wiec widac bylo ich olsniewajace piekno w pelnej krasie.
— Na Ziemi nie ma takich widokow — mruknal Tavalera.
— Pewnie nie.
Pocalowal ja jeszcze raz, po czym zaprowadzil do wyscielanej pluszem lawki. Usiedli blisko siebie.
— Raoul, czy chcesz wrocic na Ziemie?
Dostrzegla w jego oczach, ze nie wie, co odpowiedziec.
— Tak, moze kiedys. Kiedys pewnie tak.
— To nadal twoj dom, prawda? Nie odpowiedzial, tylko zapytal.
— Chcialabys tam wrocic ze mna?
— Zeby odwiedzic Ziemie, czy zeby tam zostac?
— Nie wiem. To znaczy, zorganizowalem sobie zycie tutaj. Lubie prace z Cardenas. Duzo sie ucze. Mowi, ze moge skonczyc studia na uniwersytecie Selene.
— Z nanotechnologii? — Tak.
— To byloby wspaniale.
— Tylko ze na Ziemi nie moglbym zajmowac sie nanotech-nologia. Jest zakazana.
— Ale przeciez jestes inzynierem. Skrzywil sie.
— Tez mi cos. Inzynier jakich wiele.
— Wiec wolisz tu zostac?
— Z toba — odparl.
Holly usmiechnela sie do niego, wbrew sobie.
— Raoul, nie chce, zebys podejmowal takie decyzje z mojego powodu. To nie byloby fair wobec ciebie. Wobec nas obojga.
— Ale tak jest, Holly. Chce byc z toba. Wszystko jedno gdzie, byle z toba.
Pochylil sie nad nia, by znow ja pocalowac, ale polozyla mu palec na ustach.
— Co? — spytal zniecierpliwiony.
— Miedzy nami jest cos jeszcze — rzekla Holly. Tavalera nachmurzyl sie.
— Wunderly i jej pieprzone pierscienie.
— Raoul, to wazne. Wazne dla nas wszystkich.
— Wazne, zebym dal sie zabic?
— Nie! Ale…
— Zadne „ale”! — warknal. — Dla ciebie ekspedycja Wunderly jest wazniejsza niz nasze uczucie.
— Raoul, to nie jest prawda.
— A gowno, tak wlasnie jest — wstal. — Ja cie w ogole nie obchodze. Probujesz mnie tylko wykorzystac!
— Raoul, nie, prosze.
Wybiegl z babla obserwacyjnego, zostawiajac Holly sama, bliska lez. Najbardziej martwilo ja, ze Raoul nie wierzy w jej milosc, uwaza, ze Holly jest z nim tylko po to, zeby go wykorzystac.
Kocham Cie, Raoul, myslala. Naprawde cie kocham. Wiedziala jednak, ze go stracila, ze zranila jego dume, zniszczyla szanse na szczesliwe zycie z mezczyzna, ktorego kocha.
Opuscila glowe i zaczela szlochac, sama w ciemnosciach babla obserwacyjnego.
Jean-Marie Urbain byla podekscytowana jak nastolatka. Jej maz byl nadal w biurze, jak zwykle spedzajac wieczor na probach nawiazania kontaktu ze zblakana maszyna wedrujaca po powierzchni Tytana.
Ten stres go zabija, pomyslala. Co rano wychodzi do pracy coraz bardziej spiety i znuzony, po paru godzinach rzucania sie po lozku i jeczenia przez sen. Co wieczor wraca do biura lub do laboratorium i pracuje do polnocy, probujac znalezc jakis sposob na nawiazanie kontaktu z milczaca
Zadowolona z ostatecznego efektu, opuscila mieszkanie i obeszla ich budynek mieszkalny, po czym ruszyla cienista sciezka, ktora prowadzila do malego zagajnika nad jeziorem. Czula niepokoj, zdenerwowanie, lekkie podniecenie. To tylko przygoda, powtarzala sobie, mijajac szeroko porozstawiane latarnie przy wijacej sie sciezce. Przygoda. Tylko trzymaj nerwy na wodzy, a wszystko bedzie dobrze.
