Eberly byl ostrozny, gdy zadzwonila do niego po raz pierwszy i poprosila o spotkanie na osobnosci. Nawet na malym ekraniku telefonu widziala czajaca sie w jego oczach podejrzliwosc. Byl przystojny, nie mozna bylo zaprzeczyc. Z tego, co Jean-Marie slyszala, Eberly nie interesowal sie kobietami… Moze jest gejem, pomyslala, choc takie plotki do niej nie dotarly.
Wlozyla wiec waska, elegancka suknie obszyta czarna koronka, skromna, jesli nie liczyc kuszacego dekoltu, i pobiegla na spotkanie z Eberlym. W dloni trzymala malutka torebeczke, w ktorej nie miescilo sie zbyt wiele poza palmtopem. Jesli Edouard zadzwoni z biura, odbiore, pomyslala. Jesli wroci wczesnie i zobaczy, ze mnie nie ma, powiem mu, ze poszlam na spacer.
Malcolm Eberly byl bardzo zaciekawiony, gdy kroczyl cienista sciezka na spotkanie z pania Urbain. Czemu ona tak nagle do mnie zadzwonila, zastanawial sie. I prosila o spotkanie na osobnosci. Nikt inny : tylko ona i ja. Schadzka w mrokach nocy. Eberly’emu przyszlo do glowy, ze moze zna przyczyne, ale wydawala sie tak dziwna, tak absurdalna, ze nie ufal wlasnym pomyslom.
To niemozliwe, powiedzial sobie, idac w strone ciemnego zagajnika nad jeziorem. Niemozliwe, zeby probowala mnie uwiesc, dla meza. Niemozliwe, zeby cos takiego w ogole przyszlo jej do glowy.
Czul jednak, ze bardzo go to intryguje, nie mogl sie doczekac, by zobaczyc, co zaproponuje mu Jean- Marie.
10 STYCZNIA 2096: POLNOC
To jakis niekonczacy sie koszmar, pomyslal Edouard Urbain. Siedzial przy biurku, z glowa w dloniach, jego sliczna jedwabna apaszka, zmieta i przepocona, zwisala mu luzno na szyi, a marynarka perlowej barwy lezala wcisnieta w fotel.
To sie nigdy nie skonczy. Dzien i noc probuje sprawic, zeby cos dzialalo i wszystko na prozno. Przypomina to jeden z tych snow, kiedy probujesz uciec od czegos okropnego i nie mozesz. Masz wrazenie, ze stopy wrosly ci w ziemie albo zapadaja sie w mokry beton.
Uderzyl piescia w biurko tak, ze zabolalo.
— Dlaczego? — rzucil w strone scian pustego biura. — Dlaczego ona nie chce ze mna gadac?
Mimo zaczerwienionych oczu, przejrzal jeszcze raz najnowsze raporty otrzymane od podwladnych.
Niekonczacy sie cykl frustracji. Moja kariera jest zrujnowana, moje zycie lezy w gruzach. Na Ziemi stalem sie posmiewiskiem. W mediach pelno historii o moich porazkach.
Co ja moge zrobic, powtarzal Urbain, jaki mam wybor? To Eberly ma wladze. Jesli mu nie ustapie, nigdy nie znajde
Urbain wyprostowal sie na krzesle. Przyjrzyjmy sie temu na chlodno, powiedzial sobie. Racjonalnie. Albo zgodzisz sie na eksploracje pierscieni Saturna, albo stracisz
Nie, powiedzial sobie stanowczo w duchu Urbain. Nie mozna do tego dopuscic. Jesli pozwole temu zalosnemu lapowkarzowi Eberlyemu na eksploracje pierscieni, bede mogl namierzyc
Wunderly dostanie szalu, ale to jej problem, nie moj. Poza tym natychmiast odwola sie do MKU i MUA. Te instytucje nigdy nie dopuszcza do eksploracji pierscieni, jesli Wunderly uda sie wykazac, ze istnieje tam zycie.
Urbain spojrzal na cyfrowy zegar nad ekranem. Byla polnoc.
Dobrze, powiedzial sobie w duchu, czas na decyzje. Zgodze sie na absurdalne zadanie Eberlyego. Niech sobie eksploruje pierscienie albo przynajmniej probuje. Moim najwazniejszym priorytetem, moim jedynym priorytetem, jest uratowanie
Ze zrezygnowanym usmiechem wydal polecenie polaczenia z Malcolmem Eberlym, nie baczac na pozna pore.
Holly nie chciala prosic Pancho o rade, ale nikt inny nie przychodzil jej do glowy. Po katastrofalnej klotni z Raoulem pobiegla do swojego mieszkania i calymi godzinami chodzila po nim, myslac, wspominajac spotkanie, nazywajac siebie idiotka, slepa kretynka, ktora musiala postawic Raoula w takiej sytuacji. Nic dziwnego, ze wyszedl. Mysli, ze chce z nim byc tylko po to, zeby zmusic go do pilotowania statku podczas ekspedycji Nadii. Glupia! Glupia!
Uswiadomila sobie, ze kocha Raoula Tavalere, ale teraz on jej juz nigdy nie uwierzy. Milosc opiera sie na zaufaniu, wiedziala o tym doskonale, a on nigdy jej nie zaufa. Nigdy.
Powstrzymywala lzy, ktore naplywaly jej do oczu, i wiedziala, ze juz nie zasnie. Nie przebrala sie nawet w pizame. Chodzila po mieszkaniu, zerkajac na konsole telefonu, pragnac, by Raoul zadzwonil. Wiedziala, ze to beznadziejne. Zachowalam sie jak kosmiczna idiotka, powiedziala sobie. Miedzygalaktyczna kretynka.
Bylo juz po polnocy, kiedy zaskoczyla sama siebie, wydajac polecenie polaczenia z siostra. Gdy tylko zrozumiala, co robi, chciala odwolac rozmowe, ale bylo za pozno: na malym ekranie konsoli telefonu pojawila sie twarz Pancho.
— Co sie dzieje, mala? — Pancho nie wygladala na zaspana i usmiechala sie radosnie.
— Nie obudzilam cie? — spytala Holly.
— Nie, u licha. Jake i ja robilismy maly nalot na lodowke. Te porcje w Nemo nie sa za duze.
— Pewnie tak.
Oczy Pancho zwezily sie.
— O co chodzi? Co sie stalo? Holly przelknela sline.
— Panch, mozesz tu wpasc? Do mnie? Musze z toba porozmawiac w cztery oczy.
— Pedze z predkoscia swiatla — odparla Pancho.
— Jak to milo z pana strony, ze pan przyszedl — rzekla Jean-Marie Urbain, zastanawiajac sie, czy Eberly wylapie nerwowe drzenie w jej glosie.
Eberly usmiechnal sie wdziecznie w ciemnosciach panujacych w malym zagajniku.
— Musze przyznac, ze zaskoczyla mnie pani tym telefonem, pani Urbain.
— Jean-Marie — mruknela idac obok Eberlyego wijaca sie sciezka. — Przyjaciele mowia do mnie „Jean- Marie”.
— Zalicza mnie pani do przyjaciol? Zawahala sie na sekunde.
— Taka mam nadzieje. Eberly zachichotal cicho.
— Pani maz nie uwaza mnie za przyjaciela. Zastanowila sie przez chwile, nim odpowiedziala.
— Edouard jest calkowicie pochloniety swoja praca. Nie ma czasu na przyjaciol, ani na zwiazki.
— Dla zony tez nie?
Jean-Marie wyobrazila sobie, ze stapa po linie nad otchlania. Jeden falszywy krok i po mnie, pomyslala. Eberly zinterpretowal jej milczenie jako zgode.
— To wstyd, ze taka wspaniala kobieta jest zaniedbywana.
Westchnela.
— Ta jego praca. Caly sens jego istnienia. Traktuje istnienie wszystkich — asystentow, wspolpracownikow — jako cos, co mu sie nalezy.
— I pania tez.
— Obawiam sie, ze tak.
— To bardzo smutne.
Musiala zebrac cala odwage, by odpowiedziec:
— Tak, smutne. Taka samotnosc.
