wystepujacej tam wody zapewni dobrobyt nam wszystkim. Woda to najcenniejszy towar w Ukladzie Slonecznym, a my mozemy stac sie jego glownym dostawca do osad ludzkich na Ksiezycu, Marsie i w Pasie Asteroid, a takze stacji badawczych w calym Ukladzie Slonecznym.
— Mimo zastrzezen zglaszanych przez naukowcow? — drazyl Berkowitz.
— Nasi ludzie powinni i musza decydowac o wlasnym losie — rzekl Eberly glosno i stanowczo. — Nie powinnismy pozwalac biurokratom z Ziemi, czy oderwanym od rzeczywistosci naukowcom, zeby ograniczali nasze swobody.
Berkowitz zwrocil sie do Holly, stojacej obok Eberlyego. Zauwazyl, ze jest od niego troche wyzsza, co wyraznie bedzie widac na materiale.
— Pani Lane, dlaczego zdecydowala sie pani konkurowac z panem Eberlym?
— Coz… to nie jest — zajaknela sie Holly — … to nie jest zadna sprawa osobista. Mysle tylko, ze Malcolm ignoruje problem, ktory jest niezmiernie wazny.
— Jaki problem?
— Rozwoj populacji — odparla natychmiast. — Naszych obywateli obowiazuje zasada zerowego rozwoju populacji. To sie musi zmienic, predzej czy pozniej. Pewnie predzej.
— Ale przy naszych ograniczonych zasobach… — zaczal Berkowitz.
Holly przerwala mu.
— W tym habitacie moze bez problemu zamieszkac populacja piec razy wieksza od obecnej. Musimy tylko wypracowac sposob na dopuszczenie do przyrostu populacji, w granicach dostepnych zasobow. Sadze, ze jestesmy wystarczajaco inteligentni, zeby sobie z tym poradzic.
— Ma pani jakis pomysl, jak tego dokonac?
— Nie, nie mam. Najlepsze umysly, jakimi dysponujemy, beda musialy nad tym popracowac. Jesli bedzie taka potrzeba, mozemy nawet zwrocic sie o pomoc do naukowcow na Ziemi, jest tam mnostwo specjalistow, ktorzy zajmowali sie problemem przyrostu populacji.
— Bez wiekszego sukcesu — wtracil Eberly.
— Nie mozemy wymagac od mieszkancow tego habitatu, zeby nadal tak zyli. To nieludzkie! Ludzie chca miec dzieci!
— Kobiety chca miec dzieci — zaoponowal Eberly.
— Mezczyzni tez — odwarknela Holly. — Normalni mezczyzni.
Zanim Eberly zdolal odpowiedziec, Berkowitz wepchnal sie miedzy nich.
— Jak widze, wyscig do stanowiska glownego administratora bedzie ekscytujacy. Czy zgadzacie sie panstwo na zorganizowanie jednej lub wiecej formalnej debaty na ten temat?
— Oczywiscie — warknal Eberly. Holly pokiwala glowa.
— Jasne.
— Dobrze. Skontaktuje sie wiec z panstwem i ustalimy szczegoly. A teraz, czy mogliby panstwo uscisnac sobie dlonie przed kamera?
Holly wyciagnela dlon i Eberly obdarzyl ja nijakim usciskiem.
— Niech wygra najlepszy — rzekl Eberly, patrzac prosto w najblizsza kamere.
— Najlepszy lub najlepsza — poprawila go Holly.
Edouard Urbain zignorowal dzien rejestracji kandydatow; nie ogladal wiadomosci wieczorem, gdy pokazywano wywiady z para kandydatow. Nie wiedzial nawet, ze Holly Lane kandyduje, konkurujac z Malcolmem Eberlym.
Ostatni z satelitow zostal z powodzeniem umieszczony na niskiej orbicie biegunowej dookola Tytana i Urbain nie mial niczego do roboty poza szukaniem swojej zblakanej sondy. Jeden z satelitow ulegl awarii podczas startu z habitatu; jego system naprowadzania zostal blednie zaprogramowany. Zamiast ruszyc w kierunku orbity dookola Tytana, jego trajektoria trafila w gesta atmosfere ksiezyca. Urbain zaczal szalec z przerazenia, ze satelita rozbije sie o powierzchnie Tytana i skazi biosfere. Kontrolerzy misji wlaczyli wiec silniki manewrowe satelity i zmienili trajektorie tak, by omijala bezpiecznie Tytana i trafiala w polnocna polkule Saturna, dzieki czemu niebezpieczenstwo skazenia Tytana zostalo zazegnane.
Jedenascie satelitow na niskich orbitach badalo powierzchnie ksiezyca, poszukujac zagubionej sondy. Urbain spedzal noce i dnie w centrum kontroli misji, gapiac sie na obrazy na inteligentnych ekranach, przegladajac tysiace zdjec satelitarnych.
Fizycy planetarni pracujacy w jego zespole szaleli z radosci na widok obrazow z satelitow. Tworzyli szczegolowa mape fotograficzna powierzchni Tytana, o rozdzielczosci pieciu metrow.
— Gdybysmy mogli nakladac na siebie obrazy z dwoch lub wiecej satelitow — zasugerowal jeden z nich — moglibysmy stworzyc trojwymiarowa mape o rozdzielczosci ponizej jednego metra. Moglibysmy ogladac poszczegolne kamienie!
— Najpierw musimy znalezc
— Ale dzieki temu latwiej znajdziemy bestie.
— Ach, tak — wycofal sie Urbain. — Oczywiscie. Przynosil sobie posilki do centrum kontroli misji i nawet wstawil tam skladane lozko, zeby moc sie zdrzemnac, kiedy juz oczy same mu sie zamykaly. Jean-Marie odwiedzala go, czesto przynoszac samodzielnie przygotowany posilek. Nie mial dla niej czasu. Mruczal cos w podziekowaniu i szybko calowal w policzek — tylko na tyle bylo go stac. Nadal ani sladu
— Byc moze — podsunal jeden z inzynierow — sonda zbladzila do jakiegos morza i zatonela.
— Zbladzila? — wrzasnal Urbain. — Zbladzila?
Mezczyzna umknal przed szalonym gniewem Urbaina.
Najmlodsza z fizykow planetarnych, kobieta o slodkiej twarzyczce, ktora miala wiecej odwagi od kolegow, podeszla do niego nastepna.
— Dzieki obrazom stereoskopowym, jakie bedziemy otrzymywac — rzekla — o rozdzielczosci ponizej jednego metra, powinnismy byc w stanie znalezc chocby slady gasienic.
— Slady? — Urbain uniosl glowe znad obrazow, ktore ogladal.
Mloda kobieta oblizala nerwowo usta i wyjasnila:
— Wiemy, gdzie wyladowala. Mozemy przeskanowac caly region, znalezc jej slady i zbadac, dokad bestia sie oddalila.
— I podazac tym tropem! — dopowiedzial Urbain, tak podekscytowany, ze nie zauwazyl nazwania swojej
— Tak, wlasnie tak — potwierdzila.
Urbain zerwal sie na rowne nogi. Przez sekunde mloda geofizyk myslala, ze wezmie ja w objecia i pocaluje. Ale tylko zaczal wywrzaskiwac rozkazy pozostalym pracownikom.
Mloda kobieta wrocila do grupy fizykow planetarnych, wtloczonej w kat pomieszczenia kontroli misji. Jeden z jej kolegow podniosl w gore otwarta dlon. Rozpoznala ten gest ze starych filmow i przybila piatke z usmiechem.
31 STYCZNIA 2096: PORANEK
— Nie moge dlugo zostac. Musze napisac przemowienie do wieczornych wiadomosci — oznajmila Holly.
Manny Gaeta potrzasnal glowa.
— Wolalbym wyrywanie zeba od wyglaszania publicznie przemowien.
Wzruszyla ramionami.
— Jestem teraz politycznym kandydatem. Musze wyglaszac mowy.
Holly, Gaeta, Kris Cardenas, Tavalera, Pancho, Jake Wanamaker i Nadia Wunderly stali przed skafandrem Gaety, ktory sterczal nad nimi jak mamut, jak obojetny robot, a jego pobruzdzona powierzchnia blado odbijala swiatlo lamp. Gaeta i Tavalera wytoczyli kombinezon ze schowka do warsztatu, po czym postawili go na nogi,
