Nawet pod oslona opancerzonego skafandra nie dalo sie dlugo wytrzymac w wiazce promieni slonecznych wycelowanej w okna habitatu. Poza tym serwomotory, silniki i caly sprzet elektroniczny znajdowaly sie za lustrami.

Wszyscy mieli na sobie pekate, staroswieckie skafandry. Cardenas zaproponowala Timoshence komplet skafandrow z nanowlokien, ale ten spojrzal tylko na delikatny material i potrzasnal glowa.

— Czy to rzeczywiscie ochroni czlowieka na zewnatrz? — spytal z niedowierzaniem.

— Oczywiscie — odparla Cardenas. — Rownie dobrze jak cermetowy.

Pocierajac miedzy palcami monomolekularna tkanine, Timoshenko prychnal:

— Moze za pare lat, jak nabiore troche doswiadczenia. A na razie wole te stare, przynajmniej wiem, ze dzialaja.

Teraz, obserwujac prace zespolu technikow konserwacji przy lustrach slonecznych, Timoshenko powtarzal sobie w duchu: zycie calego habitatu zalezy od tych luster. Kazda roslina, kazda farma, kazdy czlowiek, moga w tej puszce egzystowac, bo lustra kieruja swiatlo sloneczne prosto do niej. I teraz te cholerstwa odmawiaja wspolpracy.

Timoshenko zdecydowal sie na drastyczny krok. Dzisiejsze zadanie mialo polegac na wymianie wszystkich serwomotorow i wszystkich silnikow na identyczne elementy zamienne. Czesci zostaly szesciokrotnie przetestowane w warsztatach dzialu konserwacji. Byly bez zarzutu, dzialaly na 99,9999%, jesli chodzi o parametry projektowe. Oryginaly mialy zostac poddane podobnym testom.

Odkryjemy, na czym polega problem, powtarzal sobie Timoshenko, obserwujac odziany w skafandry zespol meczacy sie przy wymianie dziesiatkow urzadzen. Znajdziemy go i usuniemy.

Cos jednak podpowiadalo mu, ze zachowuje sie glupio. Niedokladnosci w dopasowaniu luster byly bardzo niewielkie i stanowily raczej uciazliwosc niz rzeczywisty problem. Byly jak mala chmurka dryfujaca po niebie, powodujaca chwilowy spadek jasnosci slonca. Mozna bylo latwo im zaradzic dokonujac recznych korekt, dzieki ktorym lustra wracaly na wlasciwe miejsca.

Mala chmurka moze jednak zwiastowac potezna burze, tak rozumowal Timoshenko. Lepiej znalezc usterke i usunac ja, poki jest mala, niz czekac, az wydarzy sie prawdziwa katastrofa.

Wiedzial, ze jego ludzie nienawidza pracy na zewnatrz. Widzial niechec na ich twarzach, gdy z obrzydzeniem wbijali sie w skafandry, i slyszal sarkastyczne narzekania w glosnikach, byli tak wsciekli, ze musza pracowac na zewnatrz, iz grozilo to prawie buntem. Niedobrze, pomyslal Timoshenko. To trzeba zrobic.

Dlaczego, pytal jakis glos w jego glowie, bo ty tak powiedziales? Myslisz, ze jestes teraz jakims wladca? Carem? Uderzyla go ta mysl. Robie to dla dobra habitatu, odparl w duchu. Dla dobra nas wszystkich.

To samo mowil Stalin, kiedy mordowal kulakow, szydzil dalej glos.

Timoshenko wisial w mrocznej pustce za poteznymi panelami luster slonecznych, walczac ze swoimi wewnetrznymi demonami, a jego ludzie konczyli przydzielone im zadania. Kiedy kazdy z serwomotorow i kazdy z silnikow zostal wymieniony, a nowe czesci przetestowano, wykazujac, ze dzialaja poprawnie, stary sprzet zostal zaniesiony do sluzy, a jego ludzie bezpiecznie wrocili do wnetrza habitatu, dopiero wtedy podciagnal sie na dlugiej linie i sam wszedl do sluzy.

Zaden ze mnie Stalin, powtarzal sobie, zaden car. Jesli trzeba wykonac jakas prace, pomagam ja wykonac. Jesli pojawia sie jakies niebezpieczenstwo, stawiam mu czolo razem z moimi ludzmi. Ktos musi wydawac polecenia, ktos musi ponosic odpowiedzialnosc. To konieczne. Nieuniknione. Nie prosilem o te prace. Zmuszono mnie do jej przyjecia.

Nadal spieral sie sam ze soba, gdy zdjal rekawiczki skafandra i zaczal rozpinac helm.

— Moze pomoge? — zaproponowala jedna z kobiet z jego zespolu. Wrocila z pierwsza grupa i juz zdjela skafander.

— Dzieki — odparl Timoshenko. Gdy pomagala mu wyplatac sie ze skafandra, myslal o tym, ze nalezy poddac testom kazdy element sprzetu, jaki zabrali do srodka. To zajmie duzo czasu i bedzie wymagac naprawde zmudnej pracy. Ale przynajmniej mozna to wygodnie i bezpiecznie zrobic w srodku.

Nadia Wunderly takze wybrala sie na kosmiczny spacer poza habitat. Pod nadzorem Gaety, Pancho, Wanamaker i Tavalera wtloczyli ja do poteznego skafandra. Potem pojechali elektrycznym wozkiem przez labirynt rur i maszyn ponizej mieszkalnego poziomu habitatu, do wielkiej sluzy powietrznej przy przegrodzie. Wunderly stala na podwoziu wozka, jak wielki robot wieziony na gilotyne.

Woleli jechac pod ziemia, zeby uniknac pytajacych spojrzen mieszkancow habitatu, pytan, o ktorych szybko by doniesiono Eberlyemu.

— Nie chcemy mu dawac pretekstu do dzialania przeciwko nam — rzekla Pancho, wspinajac sie do kabiny wozka. W cztery osoby bylo im troche ciasno, ale Pancho pomyslala, ze Wunderly jest jeszcze mniej wygodnie w czyms, co przypomina olbrzymia stalowa pizame.

— Naprawde sadzisz, ze uda sie to utrzymac w tajemnicy przed Eberlym? — mruknal Tavalera. Pancho nie byla w stanie stwierdzic, czy zbolaly wyraz jego twarzy byl spowodowany zatroskaniem, czy niewygoda w ciasnej kabinie.

Nie odrywajac oczu od trasy, Gaeta odparl:

— Hej, chlopcze, Nadia nie powiedziala o tym nawet Urbainowi.

— Tajna operacja — prychnal Wanamaker.

— Tak powinno byc — mruknela Pancho. Wyraz twarzy Tavalery nieco sie zmienil.

— Jesli nikt nie wie, co robimy, skad bedziemy mieli kody dostepu do sluzy? To znaczy, wydzial bezpieczenstwa…

— Mam kumpla w wydziale bezpieczenstwa — odparl Gaeta z usmieszkiem. — Postawilem mu pare piw.

Pancho skinela glowa.

— Miejmy nadzieje, ze nie rozpapla.

Dotarli do przegrody i ruszyli w strone sluzy, Wunderly kroczyla w poteznym skafandrze, a cala reszta obskakiwala ja jak czworka szczeniakow wyprowadzona na spacer przez wedrujacy posag.

Gaeta wystukal kod dostepu na panelu sterowania klapy. Pancho nie zdawala sobie sprawy z tego, ze wstrzymuje oddech, dopoki nie wypuscila go z ulga: wewnetrzna klapa stanela otworem i nie uruchomil sie zaden alarm.

Wunderly oblizala ostroznie usta stojac w sluzie. Gaeta jeczal cos w sluchawkach o zachowaniu ostroznosci, przypieciu obu lin i czekaniu na jego rozkaz do wyjscia na zewnatrz. Serce bilo jej tak mocno, ze zagluszalo jego slowa. Chodzenie w skafandrze przypomina jakis skrajny przypadek reumatyzmu. Kazdy krok to ciezka praca; poruszenie jedna noga, a potem druga, wymagalo swiadomego wysilku, mimo serwomotorow, ktore jeczaly i zgrzytaly w odpowiedzi na ruchy miesni.

Spojrzala przez wizjer helmu na swoj maly zespol. Pancho byla cala sztywna ze zmartwienia. Wanamaker tez byl zatroskany. Tavalera, jak to Tavalera, byl ponury i wystraszony. Gaeta zas nieco rozzloszczony, jakby byl przekonany, ze jej sie nie powiedzie.

Daj spokoj, Manny, pomyslala. Przejde przez to tak samo, jak w symulatorze. Zadnych pomylek, zadnych wpadek. Bedziesz musial przyznac, ze umiem poslugiwac sie skafandrem tak, zebys nie musial co chwile sikac ze strachu.

Wewnetrzna klapa powoli zamknela sie, pozbawiajac ja widoku przyjaciol. Wunderly byla sama w wielkim pomieszczeniu o metalowych scianach, a serce walilo jej jak mlotem. Ciekawe, co wykazuja czujniki medyczne? Przerwa test automatycznie, jesli gdziekolwiek wskaznik wejdzie na czerwone pole.

— Stoisz przodem do klapy zewnetrznej? — dopytywal sie Gaeta.

— Tak, oczywiscie — odparla z rozdraznieniem, obracajac sie z wysilkiem, by wykonac jego polecenie.

— Rozpoczynam cykl sluzy — oznajmil Gaeta, a jego glos brzmial obojetnie, gdy wpadl w zargon kontrolerow misji.

— Cykl sluzy, zrozumialam — odparla Wunderly. Wunderly przypiela obie liny do zaczepow z bokow klapy zewnetrznej. Czula lekkie wibracje pomp sluzy przez gruba warstwe izolacyjna butow i obserwowala swiatelka na panelu obok zewnetrznej klapy: powoli zmienialy kolor z zielonego na pomaranczowy, a wreszcie na czerwony.

Zewnetrzna klapa stanela otworem i milion polyskliwych gwiazd spojrzaly na nia na tle czerni, bez jednego mrugniecia. Wunderly oblizala usta i przelknela z trudem, zanim oznajmila:

Вы читаете Tytan
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату