— Co sie panstwu dotad udalo osiagnac?

— Nie az tyle, ile bysmy chcieli — rzekl Habib.

— Ale cos, co jest istotne — dodala Negroponte. Stala przy Habibie, jakby chciala go chronic. Byla mocno zbudowana kobieta, Urbain zaczal sie zastanawiac, czy miedzy nimi cos jest.

— Stworzylismy trojwymiarowy obraz tego, co zaobserwowaly satelity — rzekl Habib. — Mielismy spedzic cala noc na ogladaniu go i upewnieniu sie, ze nie ma zadnych usterek.

— Obejrze go, niewazne, z usterkami, czy nie — rzekl Urbain.

Habib skinal niepewnie glowa.

— Dobrze, doktorze. Prosze usiasc.

Wskazal mu lekkie plastikowe krzeselko obok pustego ekranu sciennego.

Urbain usiadl, a caly zespol rzucil sie do stacji roboczych ustawionych wzdluz sciany za nim. Z wyjatkiem Habiba, ktory stanal za Urbainem.

Ekran scienny rozjarzyl sie, a potem wyswietlil obraz szarego, nierownego gruntu. Zanim Urbain zdazyl cos powiedziec, obraz nagle nabral glebi i wyrazistosci; stal sie prawdziwym obrazem trojwymiarowym. Urbain wytezyl wzrok, ale nie dostrzegl sladu gasienic, zadnych sladow ani zaglebien na powierzchni.

— To miejsce ladowania Alfy — wyjasnil Habib.

— Jest pan pewien? — zdziwil sie Urbain.

— Doktorze, to jest jedyna rzecz, ktorej jestesmy pewni. Przez nastepne dwie godziny Urbain ogladal z rosnaca niechecia, co Habib i jego zespol zrobili z obrazami z satelitow. Znajdywano tylko krotkie odcinki sladow Alfy, rozmieszczone dosc losowo. Jeden z widokow ukazywal jeziorko z gora spietrzonego lodu posrodku.

— To lod. Z wody — wyjasnila Negroponte.

— I widac slady prowadzace do brzegu jeziora — powiedzial Habib.

— Czy Alfa zatonela? — spytal zaniepokojony Urbain.

— Nie przypuszczamy — odparl Habib. — Mamy slady po drugiej stronie — o, sa!

— Musi byc ich wiecej — upieral sie Urbain. — Znamy mase Alfy i wytrzymalosc gruntu na uginanie. Mozemy obliczyc, do jakiej glebokosci zapadlaby sie sonda.

Habib znow pokiwal glowa, ale na jego twarzy malowala sie niechec.

— Panie doktorze, gasienice Alfy zaprojektowano tak, zeby jak najlepiej rozlozyc jej mase i zeby nie zapadala sie zbyt gleboko w lod.

— Ale musiala zostawic jakies koleiny. Niemozliwe, zeby tak sie nie stalo.

— Zgadzam sie, ale jesli pan zobaczy, kiedy zostaly zarejestrowane te obrazy, to pan dostrzeze, ze koleiny pojawiaja sie tylko w miejscach, gdzie pojazd musial sie zagrzebac naprawde gleboko, jak przy tym jeziorku — dodal kto inny.

— W miejscu ladowania nie ma sladu kolein — dodala Negroponte i przemaszerowala przez slabo oswietlone pomieszczenie, by stanac przy Habibie.

Urbain spojrzal na nich, wiercac sie na krzesle.

— Co pani sugeruje? Ze warunki pogodowe powodz zacieranie sie sladow?

— Nie, panie doktorze — Habib potrzasnal glowa. — Naturalna erozja dziala za wolno, zeby je zatrzec.

— To co w taki razie?

— Cos je aktywnie zaciera.

— Cos? — Urbain wygladal na zaalarmowanego. — Co pan ma na mysli? Jakie znowu cos?

— Nie wiemy. Ale jakas sila albo czynnik aktywnie zaciera koleiny Alfy prawie natychmiast, jak powstaja.

— Moze cos zywego — dodala Negroponte, biolog.

17 LUTEGO 2096: SILOWNIA

— Ja sie tam zabije — wysapala Wunderly na automatyczna bieznie.

Pancho, maszerujaca na maszynie obok, uniosla brwi odparla:

— Jesli spieprzysz sprawe tak, jak dzis rano w symulatorze to prawdopodobnie tak.

— Bylam beznadziejna.

— To byl twoj pierwszy raz w pelnej symulacji — rzekla Pancho, usilujac nadac glosowi wspolczujacy ton. — Musisz jeszcze troche pocwiczyc.

Zeby troche, dodala w duchu. Sekwencja przechwyceniabyla absolutna katastrofa.

Pancho odeslala Wanamakera i Tavalere po nieudanymwystepie Wunderly w symulatorze. Chciala zabrac pania naukowiec na spokojny lunch w kafeterii, ale Nadia uparla sie, zeby isc na silownie. Pancho zrezygnowala wiec z lunchu i wbila sie w pozyczony dres, by mogly razem zastanowic sie nad nastepnym krokiem. Teraz dreptaly na automatycznej biezni, jedna obok drugiej, miedzy kilkunastoma innymi ludzmi w przepoconych strojach do cwiczen.

— Wszystko sknocilam — jeknela Wunderly, scierajac pot z czola.

— Balas sie? — spytala Pancho, raznie maszerujac dalej.

— To wszystko jest takie realistyczne, a ty tylko raz bylas na zewnatrz.

W oczach Wunderly zablysly lzy.

— Pancho, nie balam sie. Naprawde nie. Tylko to wszystko bylo takie… dezorientujace. Jakbym zgubila sie posrodku zamieci. Nie moglam odroznic gory od dolu! Nie potrafilam nic zrobic jak trzeba!

— Coz, to bylo twoje pierwsze wyjscie w rejon pierscieni. Nic dziwnego, ze stracilas orientacje. Wszystko bylo dla ciebie nowe.

W duchu Pancho pomyslala jednak, ze nie jest wcale pewne, ze Nadia kiedykolwiek bedzie w stanie wyjsc w przestrzen w skafandrze Gaety dalej niz za sluze. Moze sie tam zabic.

— Moze nastepnym razem bedzie lepiej — rzekla Wunderly, gdy urzadzenie oznajmilo brzeczykiem koniec cwiczenia.

— Naprawde. Przynajmniej juz wiem, czego sie spodziewac. I szybko sie ucze.

Pancho takze wylaczyla swoja maszyne.

— Tak, pewnie tak. Ale czeka cie jeszcze mnostwo czasu w symulatorze. I trening na zewnatrz.

— Jak myslisz, ile to potrwa?

— Szesc miesiecy, moze troche dluzej.

— Szesc miesiecy!

— Co najmniej trzy albo cztery — rzekla Pancho — w zaleznosci od tego, jak szybko sie bedziesz uczyc.

— Nie moge czekac tak dlugo — Wunderly zeszla z biezni i ruszyla w strone szatni.

— Czemu nie? — spytala Pancho. — Tak ci sie spieszy, zeby sie zabic?

Wunderly sciszyla glos.

— Pancho, pamietasz, ze ta cala operacja jest tajna? Jesli Urbain sie dowie, zalatwi nas. Doniesie na mnie do MKU, oswiadczy, ze dzialalam na wlasna reke, bez jego zgody.

— To lepsze niz dac sie zabic — zauwazyla Pancho.

— Nieprawda! — krzyknela Wunderly tak zarliwie, ze Pancho az sie cofnela, i dodala z zapalem: — Wole umrzec, niz siedziec tu i wysluchiwac, jakim to jestem nieudacznikiem, idiotka, ktora twierdzi, ze znalazla formy zycia w pierscieniach, ale nie umie tego udowodnic.

Pancho potrzasnela glowa i pomyslala, ze pierscienie Saturna beda na swoim miejscu jeszcze przez jakis milion lat.

Wlozyly swoje zwykle ubrania i poszly do kafeterii. Pancho byla tak glodna, ze zjadlaby polowe pozycji z karty, ale powstrzymala sie i wziela to samo, co Wunderly: salatke owocowa i aromatyzowany napoj sojowy.

Gdy usiadly przy wolnym stoliku, podeszla Holly i rzucila tace na stol z taka pasja, ze herbata chlusnela z filizanki.

— Ten skurwiel mnie wyrzucil! — warknela Holly, opadajac na wolne krzeslo miedzy Pancho a Wunderly.

Вы читаете Tytan
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату