— Co?
— Eberly. Ten dran mnie wylal z pracy. Nie ogladalyscie porannych wiadomosci?
— Bylysmy w symulatorze od siodmej trzydziesci — wyjasnila Pancho. — A potem na silowni.
Holly, rozzloszczona, zlapala lezaca na tacy kanapke i wgryzla sie w nia.
— Wyrzucil cie, bo startujesz przeciwko niemu w wyborach?
— A niby z jakiego innego powodu? — mruknela Holly z ustami wypelnionymi kanapka.
— Ale zaloze sie, ze podal inny powod — rzekla Pancho.
— Jasne — Holly przelknela z trudem. — W jego komunikacie prasowym pelno bylo tekstow o „interesach skutecznego zarzadzania i przestrzeganiu zasady fair play”. Dyrdymaly.
Wunderly usmiechnela sie, az pojawily sie doleczki na policzkach.
— Nigdy nie widzialam cie tak wkurzonej.
— I dzis wieczorem bedzie wyglaszal wielkie przemowienie — mruknela Holly. — Pewnie znowu wyciagnie ten pomysl eksploracji pierscieni.
Usmiech Wunderly znikl.
— Nie moze tego zrobic!
— Zalozysz sie? — spytaly jednoglosnie siostry Lane. Wunderly zerwala sie na rowne nogi.
— Nie moze! — krzyknela. — Nie dopuszcze do tego! Siedzacy przy sasiednich stolikach zaczeli jej sie przygladac.
— Jak masz zamiar go powstrzymac? — spytala cicho Pancho, ciagnac ja za rekaw bluzy.
Wunderly usiadla i przez dluga chwile patrzyla na Pancho w milczeniu. W koncu odezwala sie.
— Pancho, musze tam poleciec przed wyborami.
— To za trzy miesiace, prawda? Holly skinela glowa.
— Pierwszego czerwca.
— Musze udowodnic, ze sa tam zywe organizmy — rzekla Wunderly, ze lzami w oczach. — MUA moze wtedy oglosic wylaczenie pierscieni z eksploracji komercyjnej.
Pancho potrzasnela ze smutkiem glowa.
— Nadio, przygotowanie cie zajmie wiecej niz trzy miesiace. Inaczej sie po prostu zabijesz.
— Mam to gdzies! Musze to zrobic, Pancho. Musze!
Timoshenko zalowal, ze nie wie wiecej o programowaniu komputerow.
Siedzial w swoim biurze, przegladajac raporty przygotowane przez jego podwladnych na temat oprogramowania luster slonecznych. Na ile sie orientowal, wszystko bylo w porzadku. Wszystko dziala w dopuszczalnych granicach. Ale na zewnatrz te same silniki i serwomotory zachowywaly sie dziwnie.
Wiedzial, ze problem nie jest powazny. Odchylenia od parametrow byly tak niewielkie, ze malo kto je zauwazal.
Ale byly, pomyslal Timoshenko, a nie powinno ich byc. A co gorsza, czesci zamienne, ktore jego ludzie zamontowali na zewnatrz, zaczynaly sie zachowywac tak samo. Malutkie odchylenia od normy. Lustra poruszaly sie kilka sekund przed tym, nim wyslano sygnal do ich uruchomienia; wykonywaly drobne ruchy, ktore zmniejszaly ilosc swiatla slonecznego docierajacego do habitatu.
Tylko odrobine, pomyslal Timoshenko. Co sie jednak stanie, jesli te fluktuacje sie zwieksza? Jesli dojdzie do powaznej awarii luster, wszyscy mozemy zginac.
Potrzasnal glowa. Z silnikami i serwomotorami wszystko jest w porzadku, powiedzial sobie. Przetestowalismy je szesnascie razy i zachowuja sie zgodnie ze specyfikacjami. Ale nie dzialaja prawidlowo, kiedy sa na zewnatrz, przymocowane do luster!
Moze to jakis blad programu komputerowego, zastanowil sie. Przeczesal dlonia szope bujnych wlosow. Musze znalezc kogos z grupy informatycznej, zeby przejrzal ten program, pomyslal. Linia po linii, bajt po bajcie. Nie beda zachwyceni. Paskudna robota, niewdzieczna grzebanina. Ale trzeba to zrobic.
Albo wszyscy skonczymy w ciemnosciach. A temperatura na zewnatrz jest bliska zera absolutnego. Niezla Syberia.
17 LUTEGO 2096: PRZEMOWIENIE W RAMACH KAMPANII
Zeke Berkowitz mogl tylko podziwiac, jak starannie przygotowane bylo przemowienie Eberly’ego. On jest urodzonym aktorem, pomyslal. Wie, jak wywierac wplyw na ludzi.
Eberly przyprowadzil ze soba zaledwie kilkudziesieciu wspolpracownikow, ktorzy mieli posluzyc za publicznosc podczas jego przemowienia, ale sala konferencyjna, ktora wybral, byla na tyle mala, ze wygladala na zatloczona. Poniewaz wiekszosc obywateli habitatu i tak miala ogladac wszystko w domach, ludzi Eberly’ego wystarczylo, zeby wygladac na spora, pelna entuzjazmu publicznosc.
Berkowitz kazal swoim ludziom usunac stol konferencyjny z sali i ustawic rzedy krzesel dla publicznosci. Na przedzie stala niewielka mownica; z tylu czaily sie minikamery Berkowitza.
Dokladnie o 21:00, Sonia Vickers, nowo powolana dyrektor dzialu zasobow ludzkich, podeszla do mownicy i rozejrzala sie po zapelnionej sali. W jej urodzie bylo cos elfiego: byla szczupla, jasnowlosa, mlodziencza i usmiechnieta.
— Ciesze sie, ze przybyli tu panstwo osobiscie — zaczela — by byc swiadkami waznego oswiadczenia wygloszonego przez naszego glownego administratora. — Uniosla wzrok i spojrzala prosto do srodkowej kamery Berkowitza, po czym dodala: — Witamy takze publicznosc w domach.
Zamilkla na sekunde.
— A teraz, bez dalszych wstepow, chcialabym przedstawic naszego glownego administratora, czlowieka, ktory z takim poswieceniem i z taka fachowoscia nam sluzy, Malcoma Eberly’ego.
Publicznosc wstala i zaczela z entuzjazmem klaskac.
W swoim salonie Holly siedziala na sofie, miedzy siostra a Jakem Wanamakerem. Na ekranie widac bylo promiennie usmiechnietego Eberlyego, ktory podszedl do mownicy, gdzie wymienil z Vickers uscisk dloni i podziekowal jej za wprowadzenie. Na pozor spontanicznie cmoknela go w policzek.
— To tez bylo w scenariuszu, zaloze sie — mruknela Holly. Eberly potoczyl zachwyconym wzrokiem po publicznosci, ktora glosno wiwatowala. Po chwili nakazal im gestem cisze. Musial powtorzyc gest kilkakrotnie, zanim przestali klaskac i usiedli na swoich krzeslach.
— To tez bylo zaplanowane — prychnela Holly.
— Rob notatki — rzekla Pancho. — Paru rzeczy mozesz sie od tego faceta nauczyc.
Eberly pochwycil obiema dlonmi brzegi mownicy i pochylil na chwile glowe. Publicznosc uciszyla sie.
— Dziekuje za wspaniale powitanie — rzekl, glosem jakby stlumionym z emocji.
— To bardzo wazna okazja — mowil dalej Eberly, rozgladajac sie po sali, by potem skierowac swoje zdumiewajaco blekitne oczy w kamere. Jego glos okrzepl, stal sie glosniejszy. — Wy wszyscy, obywatele tego habitatu, macie okazje, by stworzyc historie. Dzis wieczorem rozpoczynamy wyscig, ktory wyloni tego, kto bedzie rzadzil habitatem przez nadchodzacy rok. Wy, obywatele, macie prawo, jak i obowiazek wyboru wlasciwej osoby, ktora ma byc waszym glownym administratorem. To
Publicznosc zasmiala sie. Holly prychnela:
— Przeciez on sie urodzil w Omaha, stan Nebraska. Pancho pokiwala glowa.
Na ekranie sciennym Eberly mowil dalej:
— Pierwszy rok obowiazywania nowej konstytucji, ktora sami napisalismy, byl bardzo dobrym rokiem. Znajdujemy sie na stabilnej orbicie dookola Saturna, w najdalszej ludzkiej siedzibie w Ukladzie Slonecznym. Osiagnelismy samowystarczalnosc, jesli chodzi o pozywienie i inne wymagania zwiazane z podtrzymywaniem
