Nagle wszystkie ekrany scienne zgasly: wszystkie konsole pociemnialy, a centrum kontroli misji pograzylo sie w ciemnosci tak gestej, ze Urbain nie widzial nawet konsoli przed nim. Zanim zdolal zrobic cokolwiek poza otwarciem ust ze zdumienia, zapalily sie swiatla awaryjne. Ekrany i konsole pozostaly jednak ciemne.
— Co sie stalo? — krzyknal Urbain. Uslyszal inne glosy, pomruki.
Swiatla na suficie zamrugaly i ustabilizowaly sie. Urbain westchnal z ulga. Konsole ponownie sie uruchomily.
— Awaria zasilania — powiedzial ktos.
— Moze przeciazylismy system? — zapytala jakas kobieta.
— Stracilismy jakies dane? — zapytal Urbain. Habib postukal w klawiature konsoli.
— Chyba nie…
— Jak moglo dojsc do awarii zasilania? — dopytywal sie Urbain. — Polowa wiosek nie jest nawet zasiedlona. Mamy nadwyzki mocy.
— Cos sie stalo.
— To dosc oczywiste — odparla sarkastycznie jakas kobieta.
Urbain ucial ich przekomarzania i zapatrzyl sie znow w ekran konsoli. Niewidzialne slady, zastanowil sie. Jak to mozliwe? A jesli tak, czy mozemy ich uzyc do znalezienia 
18 LUTEGO 2096: POPOLUDNIE
Eberly byl wsciekly. Chodzil tam i z powrotem za biurkiem, a Timoshenko i Aaronson siedzieli w milczeniu nabrzmialym poczuciem winy i wodzili za nim oczami.
— Czy to jakis sabotaz? — dopytywal sie Eberly. — Czy ktos celowo wylaczyl zasilanie, zebym wyszedl na kogos zalosnego i niekompetentnego?
— Zasilanie nie nalezy do moich kompetencji — odparl szorstko Timoshenko. — Konserwacja zewnetrzna nie obejmuje generatorow mocy.
Aaronson skrzywil sie i przeczesal dlonia blond wlosy.
— Naszym glownym zrodlem zasilania sa ogniwa fotowoltaiczne, ktorych praca zalezy od luster slonecznych. Te lustra ostatnio zachowywaly sie…
— Drobne fluktuacje — warknal Timoshenko. — Nic, co mogloby spowodowac powazna przerwe w dostawie energii. Problem jest wewnetrzny, nie zewnetrzny.
— Nie wiemy, na czym polega problem — rzekl Aaronson, a jego okragla, jowialna twarz poczerwieniala.
— Nie wie pan? — warknal Eberly. — Minelo juz ponad szesc godzin od zdarzenia, a pan nadal nie wie, co spowodowalo awarie?
— Trwala mniej niz minute. I natychmiast wlaczylo sie zasilanie awaryjne — odparl Aaronson. — Probujemy wysledzic usterke — dodal, nieomal ponuro.
— To moze lepiej ja wysledzcie, i to szybko! — krzyknal Eberly. — I zlikwidujcie! Nie moge dopuscic, zeby cos takiego dzialo sie podczas mojej kampanii wyborczej! Ludzie nie moga myslec, ze kawalki habitatu zaraz pospadaja im na glowy!
Timoshenko milczal, ale nie przestawal myslec. Moze tak jest rzeczywiscie. Moze ta cala konstrukcja sie rozlatuje. I pozabija nas wszystkich.
Holly wiedziala, ze powinna pracowac nad swoim przemowieniem. W pewnym sensie zwolnienie z pracy bylo blogoslawienstwem: nie musiala sie zajmowac niczym poza praca przy kampanii. Jej pensja zostala automatycznie obnizona do minimalnego poziomu, wiec oficjalnie byla teraz bezrobotna, ale Pancho przelala jej znaczna sume kredytow ze swojego konta w Selene. Holly nie miala wiec trosk finansowych.
Wiedziala, co chce powiedziec, ale potrzebne byly jej fakty, ktore poparlyby jej intuicje. Dlatego wlasnie poprosila profesora Wilmota o spotkanie. Ku jej zachwytowi profesor wyrazil zgode na spotkanie w bistrze.
Byl tam juz, gdy Holly sie pojawila, siedzial przy stoliku ustawionym na trawie, z filizanka kawy; obserwowal ludzi przechadzajacych sie po sciezkach miedzy kwitnacymi krzewami.
Wstal, gdy ja zobaczyl, wysoki, solidnie zbudowany mezczyzna, o stalowosiwych wlosach, w staroswieckiej tweedowej marynarce, z oklapnieta muszka, w czarnych spodniach, ktorym przydaloby sie prasowanie. Przywital Holly uroczym uklonem.
— Jak to milo, ze zgodzil sie pan ze mna spotkac, profesorze — rzekla Holly, siadajac na odsunietym przez niego krzesle.
— Nie mam nic poza czasem — odparl, siadajac obok niej.
Robot — kelner przytoczyl sie do ich stolika i Holly wybrala filizanke herbaty z ekranu dotykowego na jego plaskiej glowie.
— Czy moge zaproponowac jakies ciastko do herbaty? — spytal robot syntetyzowanym glosem, z lekkim brytyjskim akcentem. Na plaskim ekranie pojawila sie kolekcja smakolykow.
Holly spojrzala na profesora, a ten potrzasnal glowa, po czym zwrocila sie do robota:
— Nie, dziekuje.
Maszyna odtoczyla sie, rzucajac zdawkowe:
— Doskonale, panienko.
— Jak sadze — zaczal Wilmot z niemal ojcowskim usmiechem — chcesz rozmawiac o kontroli populacji.
— Tak — odparla z zapalem Holly. — Musze wiedziec, czy jest mozliwe, bysmy dopuscili do rozwoju populacji w kontrolowany sposob, czy bedziemy mieli eksplozje urodzin, kiedy uchylimy zasade ZRP?
Zanim odpowiedzial, Wilmot podkrecil palcami staroswieckie wasy.
— Kontrola populacji — mruknal. — Delikatny problem i, rozumiesz, wiaze sie z przekonaniami religijnymi ludzi.
— Wiekszosc ludzi w habitacie nie jest specjalnie religijna — zauwazyla Holly. — Pozbylismy sie fanatykow.
— Byc moze, ale kiedy pojawia sie problem planowania rodziny, wiekszosc ludzi zwykle ma jakies poglady z dziecinstwa.
— Chyba tak — rzekla Holly, a robot przytoczyl sie do ich stolika z zastawa do herbaty.
Postawila tace na stole i nalala sobie herbaty, a Wilmot mowil dalej:
— Rozne kultury roznie podchodzily do tego zagadnienia. Chinczycy, ze swoja hierarchiczna struktura, narzucili ograniczenie populacji prawnie. Poskutkowalo, w pewien sposob. W Indiach podejscie bylo zupelnie inne. To znaczy zanim wojna biologiczna wyludnila kontynent.
— Nasza zasada ZRP tak naprawde nie jest obowiazkowa. Wilmot skinal glowa.
— Tak. Prawo, za ktorym nie stoi jego egzekucja. Jak dotad dzialalo.
— Jak dotad.
— I martwisz sie, ze niedlugo przestanie?
— Profesorze, to nie moze dalej dzialac. Wiekszosc populacji to mlodzi ludzie, kobiety sa w wielu rozrodczym.
Wilmot wygial usta; mogl to byc zarowno usmiech, jak i grymas.
— Wiek rozrodczy bardzo sie przesunal. Dawniej konczyl sie definitywnie kolo czterdziestki. Teraz jest kilkadziesiat lat dluzszy.
— I przesunie sie jeszcze bardziej.
— Jak sadze, wszyscy chca miec dzieci. A przynajmniej wiekszosc.
— Pewnie tak. Pociagnal lyk herbaty.
— Kultury zachodnie — Europa, Ameryka Polnocna, Australia — udawaly, ze rozwiazaly problem planowania rodziny dzieki koncepcji wolnosci jednostki.
— Chce pan powiedziec, ze tak nie bylo?
— Niezupelnie. Za zludzeniem wolnosci jednostki zawsze stal kregoslup religijny. Zachodnie rzady nie musialy wprowadzac kontroli populacji, bo robily to za nich koscioly. Zwlaszcza, kiedy wladze przejeli

 
                