— Wazniejszego od znalezienia Alfy?

— Jesli te gladkie obszary to pozostalosc po koleinach Alfy, powstaje pytanie, co je zaciera?

— Jak juz wspominalismy, istnieje teoria, ze cos aktywnie zaciera slady Alfy. Cos, co znajduje sie w gruncie.

— Aktywnie zaciera slady — powtorzyl Urbain.

— W ciagu kilku dni — rzekla Negroponte. — Czy nawet godzin.

Na przekor sobie Urbain poczul, ze go to intryguje.

— To moze byc erozja spowodowana przez deszcz.

— Albo zjawisko natury tektonicznej, geologicznej — zastanawial sie Habib.

— Jakie zjawisko geologiczne mogloby zrobic cos takiego?

Negroponte potrzasnela glowa.

— Nie sadze, to nie jest erozja. Nie w tej skali czasowej.

— Sadzi pani, ze to cos biologicznego? — mruknal Urbain.

— A coz innego?

— Lepiej zagonmy do pracy zespol biologow — zaproponowal Habib.

Wstal, a Negroponte za nim. Urbain odruchowo odnotowal, ze jest nieco wyzsza od niego. Ruszyli do drzwi.

— Juz po polnocy — odezwala sie do Habiba.

— I co z tego? — odparl, niemal sie rozesmiawszy. — Czas zaczac od razu. Kiedy indziej sie wyspia.

Opuscili gabinet, zostawiajac Urbaina z rozdziawionymi ustami i gonitwa mysli: przeciez musimy znalezc Alfe! To najwazniejsze zadanie. I zostal nam jeszcze tylko dzien albo dwa, moze pare godzin, zanim przejdzie w hibernacje. Byl juz jednak sam i nie mogl sie nikomu pozalic.

Eberly usiadl w ulubionym fotelu, by obejrzec wystapienie Holly, z przekonaniem, ze jej sie nie powiedzie. Jednak wzmianka o przerwach w zasilaniu doprowadzila go do szalu. Jak gdyby to byla moja wina, wsciekal sie, spacerujac tam i z powrotem po mieszkaniu.

W koncu uznal, ze nie ma wyboru. Musi wyrzucic Aaronsona. Czyjas glowa musiala poleciec — trzeba pokazac wyborcom, ze cos robi. Przeorganizuje dzial konserwacji, powiedzial sobie Eberly. Timoshenko bedzie szefem calego dzialu, a Aaronson numerem dwa, jego podwladnym. I pierwszym zadaniem Timoshenki bedzie wykrycie, co spowodowalo awarie zasilania i zapewnienie, zeby to sie juz nigdy nie stalo. Przynajmniej do konca wyborow.

Tamiko i Hideki Mishima byli tak podekscytowani przemowieniem Holly, ze nie mogli spac.

— Ona naprawde chce nam pomoc — powiedziala Tamiko mezowi, gdy lezeli w ciemnej sypialni.

— Tak, ale sprzeciw bedzie ogromny — ostrzegl ja Hideki. — Wielu ludzi boi sie eksplozji populacyjnej, ktora moglaby nas zniszczyc. Beda woleli utrzymac zasade ZRP.

— Tak sadzisz?

— Jestem pewien.

Tamiko oparla sie na lokciu i spojrzala na twarz meza.

— W takim razie musimy zaczac jakies pozytywne dzialania. Zjednoczyc ludzi, by poparli pania Lane. Zorganizowac jakies poparcie polityczne.

— My? — spytal watpiaco.

— Kobiety, ktore chca miec dzieci — odparla, po czym zasmiala sie i zmierzwila mu wlosy: — Nie martw sie, kochanie, nie bedziesz musial nic robic. To moje zadanie.

Oswaldo Yanez ogladal przemowienie Holly z sofy w salonie, u boku zony. Wysluchal uwaznie kazdego slowa, po czym zapomnial o wszystkim. Wstal, poszedl do malego gabinetu, ktory urzadzil sobie w alkowie w ich sypialni, i spedzil reszte wieczora badajac ostatnie biuletyny medyczne z Ziemi i Selene.

Raporty z Ziemi skupialy sie na dzialaniach publicznej sluzby zdrowia, zmierzajacych do ograniczenia chorob epidemicznych, ktore od dawna uwazano za wytepione. Niestety, powstaly nowe szczepy bakteryjne goraczki Ebola, gruzlicy, a nawet dzumy, ktore byly odporne na antybiotyki. Zaraza pustoszyla ulice nawet w wielkich miastach, gdzie budynki byly sterylne, a woda odkazana. W biedniejszych czesciach swiata epidemie wyrwaly sie jednak spod wszelkiej kontroli.

Yanez zastanawial sie, jak to wyglada w jego ojczystym Buenos Aires. Jaki ma wplyw na zyjacych tam ludzi? Czul jakas dziwna przyjemnosc na sama mysl, ze ludzie, ktorzy wygnali go z Ziemi, teraz musieli zmagac sie z epidemiami, z ktorymi on walczyl jako lekarz. „Moja jest pomsta, mowi Pan”, przypomnial sobie Yanez. Czerpal z tej mysli chlodna satysfakcje.

Oczywiscie, nie bylo zadnych raportow na temat AIDS ani innych chorob przenoszonych droga plciowa. Zadufane skromnisie, ktore go wygnaly, zabranialy takich badan; uwazali, ze powodowane przez nie cierpienia i zgony to kara za grzechy.

Biuletyny z Selene byly zupelnie inne. Badania w ksiezycowych laboratoriach skupialy sie na przedluzaniu ludzkiego zycia, terapiach odmladzajacych, nanotechnologii — na Ziemi wszystkie te dziedziny byly zakazane.

Yanez zamrugal ze znuzeniem, po czym odwrocil wzrok od ekranu i dostrzegl, ze jest juz po polnocy. Dziwne, ze Estela nie przyszla sie polozyc. Przetarl oczy i poszedl do salonu.

Estela znow ogladala przemowienie Holly Lane.

— Znowu to pokazuja? — spytal, kierujac sie do kuchni po resztke empanadas, ktora Estela trzymala w pojemniku na chleb.

— Nie, nagralam jej przemowienie — odparla spokojnym tonem Estela. Byla szczupla, niewielka kobietka, o ciele bez grama tluszczu. Yanez czesto myslal o niej jako o swojej kochanej malej jaskoleczce. Wiedzial przy tym, ze ta jaskoleczka ma wewnetrzna sile orla.

Zatrzymal sie, siegajac do pojemnika.

— Nagralas? Po co?

— Mysle, ze to wazne, co ona mowi. Yanez zachichotal niepewnie.

— Jestes chyba za stara na dzieci. Usmiechnela sie blado.

— Zdarzalo sie, ze kobiety w moim wieku rodzily. Doskonale o tym wiesz.

— Po przeszczepieniu jajnika od dawcy.

— I co z tego?

— Estela, ja jestem za stary na wychowywanie dziecka! Zasmiala sie glosno.

— Nie martw sie, auerido. Nie zamierzam przez to przechodzic.

— To dobrze — odparl, nie zauwazajac goryczy w jej glosie. Siegnal do pojemnika, myslac, ze Estela glosowala na Eberlyego podczas ostatnich wyborow i pewnie tym razem tez to zrobi.

A przynajmniej taka mial nadzieje.

TYTAN ALFA

Maszyny nie odczuwaja monotonii czy znudzenia. Tytan Alfa toczyl sie po falistym, gabczastym gruncie, zbierajac dane i zapisujac je w glownej pamieci. Pamiec byla bliska zapelnienia sie i glowny program Alfy dostrzegl, ze niedlugo przyjdzie mu podjac decyzje.

Oceniajac nagromadzone dotad dane, glowny program uznal, ze ubogie zycie na Tytanie skladalo sie w 83% z jednokomorkowcow, pamiatek po formach protokomorkowych, ktore mnozyly sie losowo, zamiast reprodukowac sie zgodnie ze schematem wbudowanym w ich material genetyczny. Organizmy protokomorkowe nie mialy wlasnego materialu genetycznego, przynajmniej nie w takim sensie, jak ziemskie komorki. Kodu genetycznego tez nie. Skladaly sie calkowicie z odpowiednikow bialek i rozmnazaly sie w drodze losowego podzialu. Potomstwo wykazywalo statystycznie nieznaczace podobienstwo do rodzicow.

Program biologiczny przekazywal nieustannie pilne zadanie przeslania tej informacji. Bylo to cos tak bardzo odmiennego od obserwacji przechowywanej w archiwum, ze program biologiczny domagal sie, by przeslano te

Вы читаете Tytan
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату