fundamentalisci, a prawo cywilne przemieszalo sie z dogmatami religijnymi.

— Przeciez Nowa Moralnosc i inne grupy fundamentalistyczne sa przeciwko planowaniu rodziny — przypomniala Holly.

— Oficjalnie tak. Zdaja sobie sprawe z tego, ze nadmierny przyrost populacji prowadzi do biedy, a biedakow latwiej kontrolowac niz bogatych. A jednak… — Wilmot lekko przechylil glowe. — Istnieja sposoby, zeby zmusic koscioly, by patrzyly w inna strone. Szczegolnie, gdy jest sie bogatym ofiarodawca.

— Wiec bogaci zostaja bogatymi, a biedni maja dzieci.

— I nadal sa biedni.

Holly poczula, jak jej brwi wedruja w gore.

— Wiec jak mamy postepowac w przypadku wzrostu populacji na pokladzie Goddarda? — spytala. — Nie mozemy utrzymywac tej zasady przez wieki.

Wilmot wysaczyl reszte herbaty, po czym odstawil filizanke na spodek z delikatnym stuknieciem.

— Droga mloda damo, obawiam sie, ze sama bedziesz musiala poradzic sobie z tym problemem. Nie posiadam zadnych madrosci, ktorymi moglbym sie z toba podzielic.

Niemal sie usmiechnela slyszac te slowa.

— Mialam jednak nadzieje, ze tak. Wilmot potrzasnal glowa.

— Problem, z ktorym mamy do czynienia, to jeden z najbardziej fundamentalnych ludzkich popedow, moja droga. Nie ma gotowych rozwiazan. Ty — i cala reszta populacji — bedziecie musieli wypracowac swoje wlasne rozwiazanie.

— Chyba tak — odparla ponuro Holly.

— Istotnie — rzekl Wilmot, myslac, ze to bedzie najbardziej fascynujace studium antropologiczne od wczesnych prac Margaret Mead na Samoa. Czy ci ludzie wypracuja jakies realistyczne rozwiazanie, czy zaczna niszczyc samych siebie i habitat?

18 LUTEGO 2096: WIECZOR

Mimo zapewnien Berkowitza, Holly czula sie strasznie spieta, gdy znow stanela przed kamerami. W studiu nie bylo poza nia nikogo. Zdecydowala, ze wyglosi swoje pierwsze przemowienie z centrum lacznosci, sama, bez publicznosci i bez klakierow klaszczacych po kazdym zdaniu. Nie mam zwolennikow, pomyslala. W przeciwienstwie do Malcolma. Jeszcze nie.

Pancho, Wanamaker, Wunderly i kilku innych przyjaciol chcialo z nia przyjsc, ale Holly powiedziala, ze bedzie sie tylko bardziej denerwowac. W rzeczywistosci bardzo chciala, zeby Raoul byl z nia, ale od awarii zasilania w laboratorium nie wypowiedzial do niej wiecej niz szesc slow.

Teraz stala zdenerwowana przed trzema kamerami, Berkowitz usmiechal sie do niej zza nich. W studiu bylo kilku technikow, gdy Holly weszla, ale teraz gdzies znikli.

— Wstep jest juz nagrany. Odtworze go, a potem bedzie pieciosekundowe odliczanie — wyjasnial Berkowitz. — Kiedy wskaze na ciebie — wycelowal w nia krotki palec wskazujacy — zaczynasz.

— Dobrze — odparla. — Lapie.

Za kamera, po jej prawej stronie, byl monitor. Holly pomyslala, ze wyglada okropnie: spieta, zdenerwowana, gapiaca sie jak wychudzone, bezdomne dziecko. Z lewej strony stal monitor, na ktorym wyswietlano tekst jej przemowienia, wielkimi literami.

Sekundy mijaly, az Berkowitz zaczal:

— Piec… cztery… trzy… dwa… — i wycelowal w nia palec dramatycznym gestem.

Holly probowala sie usmiechnac, gdy zaczela mowic.

— Dobry wieczor. Jestem Holly Lane. Kandyduje na stanowisko glownego administratora habitatu. Do wczoraj pracowalam jako dyrektor dzialu zasobow ludzkich, ale zostalam wyrzucona z pracy, bo facetowi, ktory teraz jest glownym administratorem, pewnie nie spodobalo sie, ze z nim konkuruje.

Wziela gleboki oddech, dostrzegla na monitorze nastepny akapit i spojrzala na Berkowitza, ktory kiwal sie na palcach, usmiechal i wykonywal zachecajace gesty zza srodkowej kamery.

— Chce wam powiedziec, dlaczego podjelam decyzje o wzieciu udzialu w wyborach i konkurowaniu z moim bylym szefem. Stalo sie tak z powodu pewnego malzenstwa, ktore przyszlo do mnie ubiegac sie o zgode na urodzenie dziecka. Dzieki nim uswiadomilam sobie, ze w tym habitacie musi byc mnostwo kobiet, ktore chca miec dzieci.

— Wiem, ze zyjemy w zamknietym srodowisku o ograniczonych zasobach. Wiem, ze wszyscy podpisalismy zobowiazanie do przestrzegania zasady ZRP, kiedy wkraczalismy na poklad Goddarda. Mam jednak wrazenie, ze nadszedl czas, by przyjrzec sie tej zasadzie blizej i zastanowic sie, czy nie ma jakiegos sposobu dopuszczenia do rozwoju populacji — oczywiscie w granicach naszych zasobow. Ponad polowa habitatu jest pusta, niezaludniona, nieuzywana. Uwazam, ze — zachowujac srodki ostroznosci — mozemy zezwolic na niewielki rozwoj populacji. Sadze, ze mamy zarowno wiedze, jak i odwage, by dopuscic do kontrolowanego rozwoju. Ten habitat nie powinien pozostawac jalowy, pozbawiony dzieci.

Berkowitz nadal kiwal glowa i usmiechal sie do niej. Na monitorze pojawil sie ostatni, zamykajacy akapit. Holly zignorowala go jednak i rzucila:

— Uwazam takze, ze nie istnieje zadna akceptowalna przyczyna przerwy w zasilaniu, jaka zaobserwowalismy dzis rano. To niedopuszczalne. Musimy poswiecic wiecej uwagi sprzetowi, ktorzy utrzymuje nas przy zyciu. To wszystko, co mam do powiedzenia. Na razie. Wiecej informacji nastepnym razem. Dziekuje.

Holly wydalo sie, ze slyszy ryk wscieklosci Eberlyego niosacy sie przez cala wioske.

19 LUTEGO 2096: POLNOC

— Gdzie pani byla? — warknal Urbain.

Yolanda Negroponte z gracja podeszla do krzesla przed jego biurkiem i usiadla na nim, po czym odgarnela z czola blond wlosy i rzekla:

— Nasza grupa odbyla pewna dyskusje polityczna przy kolacji.

Habib, ktory juz siedzial przy biurku Urbaina, wygladal na zaskoczonego.

— Jaka grupa?

— Grupa kobiet wsrod kadry naukowej — odparla Negroponte z lekkim usmiechem. — Ogladal pan wystapienie Holly Lane dzis wieczorem?

Habib potrzasnal glowa.

— Bylem tutaj i…

— Tam, gdzie pani powinna byc — rzucil Urbain ponurym tonem do Negroponte. — Przerwa na kolacje nie powinna trwac trzy godziny.

— Jak powiedzialam — odparla niewzruszona Negroponte — odbylysmy pewna dyskusje polityczna przy jedzeniu.

Zanim zaczeli sie klocic na dobre, Habib wskazal obraz na wyswietlaczu sciennym i rzekl:

— Probowalismy jakos zebrac w calosc te niewidzialne koleiny.

Obraz powierzchni Tytana byl jedynym zrodlem swiatla w gabinecie Urbaina. Gdy Negroponte obrocila krzeslo, by patrzec na ekran, Urbain zauwazyl, ze Habib patrzy na nia, nie na ekran. Zgrabna kobieta, pomyslal. Troche za wysoka, wielka jak Amazonka. Habib najwyrazniej byl nia zafascynowany.

— Jesli te niewyrazne slady na gruncie to rzeczywiscie koleiny Alfy — rzekl Habib — moze bedziemy mogli ich uzyc do znalezienia bestii.

Urbain skrzywil sie z niechecia przy „jesli”, a jeszcze bardziej przy okresleniu Alfy jako bestii.

Negroponte potrzasnela glowa, a niesforny lok znow opadl jej na czolo.

— Cos tam jest — rzekla. — Cos wazniejszego. Urbain poczul, jak jego brwi wedruja w gore.

Вы читаете Tytan
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату