nic sie nie stalo.

Cardenas zrozumiala, ze to rodzaj przeprosin. Nie byla jednak w nastroju do ich zaakceptowania.

— Mam nadzieje, ze przywiezli twoje wazne probki — powiedziala, nawet nie probujac ukryc irytacji.

Timoshenko przyciagnal wozek i postawil go obok drugiego, wiekszego wozka na skafander, ktory zostawili w sluzie, nastepnie wpial zestaw lacznosci do gniazda na grodzi obok ciezkiej stalowej klapy i przytrzymal sluchawke reka.

— Wszystko gra — rzekl do malego mikrofonu przy ustach. — Potwierdzam dokowanie.

Tavalera zwrocil sie do obu kobiet.

— Przycumowali — rzekl.

Cardenas stala, majac wrazenie, ze chwila oczekiwania na otwarcie sluzy rozciaga sie w godziny. Czekala, az Manny do niej wroci. Nie mogla sie jednak powstrzymac i zerknela na Wunderly. Nadia byla podekscytowana i zniecierpliwiona. Jej cenne probki, zzymala sie w duchu Cardenas. Manny, Pancho i Jake niemal zgineli, zeby mogla dostac troche platkow sniegu.

Choc emocje az w niej kipialy, Cardenas wiedziala, ze nie bedzie dlugo zloscic sie na stara przyjaciolke. Wrocili cali i zdrowi, nikomu nic sie nie stalo, wszystko dobre, co sie dobrze konczy. Nie moge sie na nia wsciekac, za dobrze ja rozumiem.

— Gaeta jest w sluzie — oglosil Timoshenko, nadal trzymajac reke przy uchu. — Otwiera wewnetrzny wlaz.

Widzac zachwyt na twarzy Wunderly, szeroko otwarte oczy, usta wykrzywione w grymasie zniecierpliwienia, Cardenas poczula, jak resztki jej gniewu topnieja. Objela Wunderly ramieniem i rzekla cicho:

— Mam nadzieje, ze przywiozl dowody, ktorych potrzebujesz, Nadiu.

W oczach Wunderly pojawily sie lzy.

— Dzieki, Kris. Dzieki za wszystko. Wiesz, ze nie chcialam, zeby Manny lecial. Wiem, ze ty…

Wlaz wewnetrzny trzasnal i otworzyl sie powoli jak masywne drzwi bankowego skarbca. Gaeta niezgrabnie przekroczyl prog w swoim wielkim skafandrze. Tavalera i Timoshenko podbiegli do niego, by mu pomoc.

— Moge isc sam — zagrzmial Gaeta przez glosniki skafandra.

Cardenas pomyslala, ze jest zmeczony, wyczerpany.

Gdy wlaz sluzy zamknal sie, Tavalera podszedl do skafandra Gaety i zaczal otwierac klape. Cardenas podeszla do niego.

— A probki? — spytala Wunderly zalamujacym sie glosem.

— W zamrazarce — odparl Gaeta. — Pancho i Jake wlasnie ja wyciagaja.

Jak na zamowienie, wlaz sluzy znow sie otworzyl; Pancho i Wanamaker stapali ostroznie, niosac zamrazarke jak miniaturowa trumne. Cardenas nie zwracala na nich uwagi. Przeszla na tyl wielkiego skafandra i patrzyla, jak Manny wynurza sie z klapy i na drzacych nogach staje na pokladzie.

— Krwawisz! — jeknela Cardenas.

— Naprawde?

— Z nosa.

Podbiegla do niego i objela go.

— Wszystko w porzadku?

— Teraz tak — usmiechnal sie i delikatnie dotknal nosa koncem palca. Na opuszce pojawila sie krew. — Pewnie sie uderzylem. Przez chwile byla niezla jazda.

— Ale wszystko w porzadku? — powtorzyla Cardenas. Maly wozek byl przeznaczony dla zamrazarki — gdy tylko Pancho i Wanamaker zlozyli ja na nim, Wunderly chwycila drazek i zaczela pchac swa zdobycz korytarzem. Pancho zachichotala.

— Moze tak ktos by jej powiedzial, ze wozek ma elektryczny silnik. Moze na nim jechac do laboratorium.

— A niech pcha — odwzajemnila usmiech Cardenas. — Troche cwiczen dobrze jej zrobi.

13 KWIETNIA 2096: DZIEN POZNIEJ

Nadia Wunderly w ogole nie spala. Spedzila noc w laboratorium, samotnie badajac probki lodowych czasteczek, ktore zdobyl Gaeta. Calymi tygodniami doprowadzala biologow do szalu, pozyczajac od nich, zebrzac, zagarniajac do swoich celow przerozny sprzet do budowy samodzielnego aparatu do analizy kriogenicznej. Mial rozmiary kuchenki mikrofalowej i byl oddzielony od reszty laboratorium miniaturowymi sluzami powietrznymi i filtrami biologicznymi, zeby uchronic probki przed skazeniem; polyskliwe, biale urzadzenie bylo solidnie izolowane, tak by w srodku panowala taka sama temperatura, jak w rejonie pierscieni. Wiekszosc prac wykonala sama: z rzadka tylko udawalo jej sie sklonic pochlebstwami jakiegos technika do pomocy. A i wtedy stroili sobie zarty z „lodowki Wunderly”.

— To bylo straszne, Panch — opowiadala siostrze Holly przy porannej kawie. — Po prostu mnie zmiotl.

— E, na pewno nie bylo az tak zle — odparla Pancho kojacym tonem.

— Bylo gorzej.

Pancho przyszla do siostry na sniadanie niechetnie; Holly zadzwonila akurat wtedy, gdy z Wanamakerem oddawali sie dosc przyjemnym porannym czynnosciom.

— Niech dzwoni — prychnal Wanamaker.

Gdy poszedl pod prysznic, Pancho odsluchala wiadomosci, po czym zadzwonila do siostry i poinformowala ja, ze bedzie za niecala godzine.

— Posluchaj — rzekla do Holly. — Przede wszystkim musimy zadzwonic do Nadii i spytac, czy znalazla w lodzie jakies zywe stworzenia. Wszystko zalezy od tego.

Wunderly nie bylo nigdzie: w domu, w biurze, ani w laboratorium. Siedziala w kafeterii i jadla sniadanie z Da’udem Habibem i Yolanda Negroponte. Wunderly zadzwonila do Habiba dzien wczesniej, kiedy dotarlo do niej, ze do badan i analizy czasteczek potrzebuje biologa.

— Yolanda jest najlepsza w naszym zespole biologow — przedstawil ja Habib.

Wunderly miala jednak wrazenie, ze Negroponte wysyla jej jakies nieprzyjazne wibracje. Ta kobieta byla o wiele od niej wyzsza, miala kobiece ksztalty i dlugie blond wlosy oraz twarz, ktora nie byla moze piekna, ale za to atrakcyjna. Pelne usta, mocno zarysowane kosci policzkowe, oczy, w ktorych czaila sie podejrzliwosc.

Habib musial wyczuc to iskrzenie miedzy dwoma kobietami, bo oddalil sie pospiesznie, ledwie nadgryzlszy babeczke.

— Mam spotkanie z szefem dzialu konserwacji — wyjasnil przepraszajaco. Wstal i wzial tace z ledwo tknietym sniadaniem, po czym dodal: — Chyba wszyscy chca sie ze mna dzis widziec.

I umknal. Wunderly pomyslala, ze mial mine, jakby oddalenie sie od nich przynioslo mu ulge.

Negroponte sledzila go przez chwile wzrokiem, po czym zwrocila sie do Wunderly i spojrzala na nia oczami jak dwa rentgeny.

— Ach, wiec to z toba Daud poszedl na sylwestra — oznajmila, niemal oskarzycielskim tonem.

— Zgadza sie — odparla Wunderly. — A ty z kim bylas? Pani biolog nieomal sie usmiechnela.

— Mialam ochote na Da’uda, ale byl tak zajety zaginionym traktorem Urbaina, ze nie wylapal moich sygnalow.

— Ach, rozumiem — Wunderly uznala, ze najlepsza bedzie szczerosc. Potrzebowala pomocy tej kobiety i nie chciala zrobic sobie wroga. — Ja mu nie wysylalam zadnych sygnalow, po prostu zapytalam, czy nie poszedlby ze mna.

Popielate brwi Negroponte powedrowaly w gore.

— Tak po prostu?

— Yhm. Nie jestem specjalnie subtelna i nie umiem wysylac sygnalow.

— Naprawde?

— Z twoim wygladem musi ci to wychodzic naturalnie. Faceci pewnie caly czas sie za toba uganiaja.

— Coz, nie okreslilabym tego tak.

— Zawsze bylam niezgrabna i niepozorna — wyznala Wunderly. — Nikt sie za mna nie uganial.

Вы читаете Tytan
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату