Wyraz twarzy Negroponte nieco zlagodnial.
— Ja bylam zawsze wyzsza od wiekszosci chlopcow w szkole. A co gorsza, zaczynali sie mnie bac, gdy uswiadamiali sobie, ze jestem tez madrzejsza. Mezczyzni lubia dominowac, nawet ci slabi — i zanim Wunderly odpowiedziala, dodala: — zwlaszcza ci slabi.
— Chyba nie sadzisz, ze Da’ud jest slaby?
— Nie, nie jest slaby. Ale trzeba go naprowadzac.
— Moze — przyznala Wunderly. — Ale mozesz go odstraszyc, jesli bedziesz za bardzo naciskac.
Negroponte zastanowila sie przez chwile, po czym potrzasnela glowa.
— Nie wiem. Daud to przystojniak, ale praca jest dla niego wazniejsza od kobiet.
— Naprawde tak sadzisz?
— A twoja praca nie jest dla ciebie wazniejsza niz mezczyzni?
Wunderly potrzasnela glowa.
— Te dwie rzeczy nie sa w konflikcie. A u ciebie?
Dwie kobiety przesiedzialy w halasliwej kafeterii wiele godzin, glowa przy glowie, rozmawiajac o mezczyznach i problemach, jakie sie z nimi wiaza. Czasem smialy sie, czasem chichotaly. Ludzie mijali je niosac tace i mysleli, ze to dwie przyjaciolki, ktorym udalo sie wreszcie spotkac po dlugim czasie.
Dopiero kiedy wstaly od stolu, uprzatnely tace i odlozyly je, ruszyly w kierunku laboratorium biologicznego i zaczely rozmawiac o biologii i lodowych probkach.
Stukajac uprzejmie do drzwi biura szefa dzialu konserwacji Habib poczul ulge, ze pozbyl sie obu kobiet. Wydaje im sie, ze nalezysz do nich, pomyslal. I kazda chce ciebie na wylacznosc.
— Prosze wejsc — rzekl Timoshenko zza drzwi.
Habib odsunal je i wkroczyl do biura. Bylo to spore pomieszczenie, z wielkim biurkiem i duza liczba danych wyswietlanych jednoczesnie na inteligentnych ekranach. Timoshenko siedzial nad sterta papierow, co Habib uznal za dziwactwo. Po co korzystac z papieru, skoro mozna przechowywac informacje w formie elektronicznej? Arkusze oczywiscie nie byly wykonane z prawdziwego papieru. Na pokladzie
— Chcial sie pan ze mna widziec? — spytal Habib od drzwi.
— To pan jest tym geniuszem komputerowym? — upewnil sie Timoshenko, wstajac.
Habib usmiechnal sie skromnie.
— Jestem szefem kadry naukowej sekcji informatycznej. Ale geniuszem nie jestem, nic podobnego.
Timoshenko wskazal mu gestem jedyne krzeslo stojace przed biurkiem.
— Prosze wybaczyc moj specyficzny sposob wyrazania sie. To zly nawyk.
— Co moge dla pana zrobic? — spytal Habib, siadajac. — Zdaje pan sobie oczywiscie sprawe z tego, ze moim przelozonym jest doktor Urbain i jesli chce pan wykorzystac moj czas, albo czas kogos z jego ludzi, bedzie musial wyrazic na to zgode.
Timoshenko prychnal i opadl z powrotem na krzeslo.
— Mam problem, ktory moze zagrozic bezpieczenstwu calego habitatu.
Brwi Habiba powedrowaly w gore. Timoshenko wskazal wykres wyswietlony na jednej ze scian i rzekl:
— Zdarzaja sie zaniki zasilania. Udalo mi sie ustalic, ze ich przyczyna sa skoki natezenia pola elektromagnetycznego otaczajacego Saturna.
— Skoki natezenia pola elektromagnetycznego Saturna? — glupio powtorzyl Habib.
Timoshenko pokiwal glowa.
— Wy, naukowcy, od dawna wiecie, ze pole elektryczne otaczajace te planete jest zmienne.
— Elektromagnetyczne.
— Oczywiscie. Wlasnie to mialem na mysli.
— I najwyrazniej ich przyczyna sa pierscienie.
— Wszystko jedno — odparl niecierpliwie Timoshenko.
— Skoki powoduja przeciazenie naszej sieci elektrycznej i powoduja awarie.
— Nie rozumiem — rzekl Habib. — Wytwarzamy prad elektryczny z ogniw slonecznych, prawda?
— Tak, to nasze glowne zrodlo. Ale prad generowany przez ogniwa fotowoltaiczne musi zostac przetworzony na czestotliwosci, na jakich pracuje nasz sprzet. Rozumie pan, przewod od pana ekspresu do kawy nie jest podlaczony bezposrednio do ogniw.
— Ach, tak, oczywiscie.
— Te skoki powoduja przeciazenia inwertorow. A moim zadaniem jest rozwiazanie tego problemu.
Habib niemal sie rozesmial.
— Mam nadzieje, ze nie chce pan walczyc z naturalnymi zjawiskami dotyczacymi Saturna.
— Nie, ale gdybym wiedzial, kiedy nastapi skok, moglbym zabezpieczyc przed nim system zasilania. Tak mi sie wydaje.
— Wiec chcialby pan prognozowac skoki natezenia pola?
— Tak. To bedzie pierwszy krok do zakonczenia tych denerwujacych awarii.
— Czy one wystepuja losowo?
— Wlasnie, niezupelnie — rzekl Timoshenko. — Wyglada na to, ze wystepuja seriami, co pare tygodni.
Habib z roztargnieniem pogladzil sie po brodzie.
— Co pare tygodni?
— Mniej wiecej — odparl Timoshenko, coraz bardziej rozdrazniony tym, ze Habib powtarza za nim wszystko, co powiedzial. Czekal na nastepne pytanie. Habib milczal jednak, wiec inzynier dodal: — Gdybym wiedzial, kiedy nalezy sie spodziewac tych skokow, przynajmniej wylaczylbym mniej wazny sprzet elektryczny, zeby system nie ulegal przeciazeniu i nie dochodzilo do awarii.
— Rozumiem.
— Nie moge wylaczac sprzetu na cale dnie, rozumie pan. Moze pare godzin. Musze wiec wiedziec, kiedy moge spodziewac sie skokow.
— I wylaczenie sprzetu jest najlepszym wyjsciem?
— Nie. Musimy ekranowac inwertory i glowne magistrale zasilajace, ale to wymaga czasu, pracy i materialow. A tymczasem moge albo wylaczyc mniej wazne rzeczy, kiedy bedzie mial nastapic skok, albo bedzie nadal dochodzilo do tych przekletych awarii.
— Rozumiem — powtorzyl Habib.
— Naukowcy maja jakies dane na temat tych skokow. Stamtad je mam.
— I chce pan, zebym zanalizowal je, zeby dalo sie przewiedziec ich czestotliwosc?
— Tak! — odparl z zapalem Timoshenko.
— Bedzie pan musial prosic doktora Urbaina o zgode. Nie wiem, czy sie zgodzi. On…
— Prosze powiedziec, ze albo rozwiazemy ten problem, albo niedlugo bedziemy mieli ciemno w calym habitacie.
Habib otworzyl szeroko oczy.
— Nie jest chyba az tak zle, prawda?
— A zagwarantuje mi pan, ze zaraz nie bedzie az tak zle? A co bedzie, jesli jakis duzy skok calkowicie zniszczy nam inwertor? Co wtedy?
— Rozumiem — odparl Habib. Wstajac z krzesla, dodal: — Zaraz o tym porozmawiam z doktorem Urbainem.
— Dobrze — mruknal Timoshenko. Wstal i wyciagnal reke nad biurkiem.
Informatyk mowil jednak dalej.
— Watpie, czy pozwoli mi dla pana pracowac. Nie chce mnie puscic.
— Bedzie musial — upieral sie Timoshenko. — A pan musi go jakos przekonac.
— Sprobuje — mruknal Habib z niezadowolona mina.
— Dobrze — powtorzyl Timoshenko i znow podal mu reke nad biurkiem. Habib zawahal sie, po czym odwzajemnil uscisk. Timoshenko pomyslal, ze uscisk dloni informatyka jest slaby i delikatny.
— Dziekuje.
Gdy Habib opuscil biuro, Timoshenko opadl na swoje wielkie obrotowe krzeslo, rozmyslajac. Jesli Urbain nie zgodzi sie, zeby Habib nad tym pracowal, pojde do Eberly’ego i kaze mu oddelegowac tego faceta. To wazniejsze
