Zmagajac sie z poczuciem winy z powodu lodow zjedzonych na deser, Wunderly wrocila z Negroponte do laboratorium. Bylo w nim ciemno, jesli nie liczyc jednego pasa lamp nad stolem, przy ktorym pracowaly.

Negroponte opadla na krzeslo przed ekranem. Wunderly stanela za nia i pomyslala, ze wszystko wyglada dokladnie tak samo, jak trzy godziny temu. Cala praca na nic, pomyslala. Zmusilam Manny’ego, zeby ryzykowal zyciem, podobnie jak Pancho i Wanamakera. Wszystko na nic. Te cholerne drobinki to po prostu pyl. To, co tam widzialam, to po prostu naturalne tarcie, nic poza zwyczajna dynamika czasteczek.

— Mysle, ze to ty powinnas to zrobic — rzekla Negroponte, stukajac w klawiature dlugimi palcami. — Zaraz zobaczymy…

Dramatycznym gestem wyciagnela palec ze starannym manicure, po czym nacisnela klawisz. Obraz na ekranie zaczal drgac.

— Widzialas? — spytala podekscytowana Negroponte.

— Cos… — odparla Wunderly. — Moglam mrugnac.

— Nie moglysmy obie mrugnac — szepnela Negroponte, znow cos wystukujac. — Cofne film i odtworze go jeszcze raz. Jest! Widzialas?

— Moze to jakis blad na filmie — rzekla Wunderly, probujac zachowac spokoj, choc wszystko w niej dygotalo.

— Cofne jeszcze raz. Tym razem puszcze wolniej… Wunderly czula, jak narasta w niej napiecie. Nie mysl o wszystkich swoich nadziejach, powtarzala sobie w duchu. Uspokoj sie, nie podniecaj sie za bardzo.

Pochylila sie nad ramieniem Negroponte, czujac, jak oczy otwieraja jej sie szeroko na widok ciemnej plamki, ktora pulsowala na ekranie: raz, drugi i trzeci. Potem znow zamarla.

— Cofne jeszcze raz — rzekla Negroponte drzacym glosem.

Lodowe stworzenie znowu zaczelo pulsowac.

— To naprawde zyje — szepnela Wunderly.

— Caly czas mialas racje — oznajmila Negroponte, obracajac sie na krzesle.

Wunderly objela ja i uscisnela. Negroponte wstala i odwzajemnila uscisk. Razem odtanczyly jakis dziwny taniec wzdluz laboratoryjnego stolu.

— Dostaniesz za to Nobla! — wykrzyknela Negroponte.

— Dostaniemy. Obie. Razem tego dokonalysmy.

— Zycie w temperaturach kriogenicznych — rzekla Negroponte, wracajac do aparatury.

— Musimy powiedziec Urbainowi, a potem przekazac MKU. Beda chcieli obejrzec dane. Musimy nakrecic wiecej materialu i obejrzec nastepne probki.

Negroponte potakiwala z takim zapalem, ze az wlosy lataly jej na wszystkie strony.

— Czy ty wiesz, co to oznacza? Te organizmy maja tak wolny metabolizm, ze mozemy badac reakcje w ich komorkach czasteczka po czasteczce. Bedziemy mogli zobaczyc wiecej niz w jakiejkolwiek normalnej komorce.

Wunderly juz szperala w torebce, szukajac palmtopa.

— Moze nawet dostaniemy dwa Noble!

Bylo bardzo pozno, ale Urbain byl w biurze, gapiac sie na inteligentny ekran, na ktorym widac bylo przesylany w czasie rzeczywistym obraz Alfy na powierzchni Tytana.

Poprosic tego kaskadera, zeby polecial tam i naprawil sonde? Pogladzil wasy, bijac sie z myslami, kombinujac nad sposobem wydostania swojego dziecka z grzezawiska. Jak naprawic Alfe, skoro nawet nie mamy pojecia, co sie z nia stalo? Inzynierowie przysiegaja, ze to awaria anten nadawczych, ale ludzie od komputerow sadza, ze to raczej jakis blad w oprogramowaniu. Slepcy i slon, pomyslal Urbain. Zaden ze specjalistow nie jest w stanie zobaczyc niczego poza wlasnymi uprzedzeniami.

Czy programisci moga miec racje? Czy to moze byc blad w oprogramowaniu? W takim razie sprzet dziala bez zastrzezen. Nalezy wiec przeprogramowac glowny komputer i odzyskamy kontrole nad Alfa. Urbain potrzasnal glowa. Przeciez przegladalismy juz oprogramowanie z dziesiec razy. Albo nawet wiecej. Nie znalezlismy zadnych bledow.

To jest zadanie Habiba, pomyslal Urbain. Znow przypomnial sobie o jego bezczelnosci. Powinien byc tutaj, probujac doszukac sie, co sie stalo, a nie siedziec z ludzmi od konserwacji i dumac nad przerwami w dostawie energii. Powinien byc…

— Dzwoni doktor Wunderly — odezwal sie telefon. — To pilne.

— Co tym razem? — mruknal Urbain.

Komputer uznal jego slowa za polecenie odebrania polaczenia i otworzyl lacze. Na inteligentnym ekranie po lewej stronie pojawila sie jej twarz w ksztalcie serca, naturalnej wielkosci. Miala szeroko otwarte oczy i dziwny usmiech, znieksztalcajacy jej rysy.

— One zyja! — wykrzyknela. — Mamy dowod! Organizmy znalezione w regionie pierscieni sa zywe!

— Zywe? — Urbain zamrugal, slyszac te nowine. — Chce pani powiedziec, ze sa tam zywe istoty?

— Mikroorganizmy — odparla Wunderly chwytajac powietrze. — Zyjace w temperaturach kriogenicznych. Psychrofile.

— Musze poinformowac o tym MKU. I to natychmiast. Wunderly skinela glowa na zgode.

— Doktor Negroponte pracowala ze mna. Razem tego dokonalysmy. Zasluguje na takie samo uznanie jak ja.

— Oczywiscie — rzekl z roztargnieniem Urbain. — Oczywiscie.

Czesc tych zaslug spadnie na mnie, pomyslal. W koncu obie naleza do mojego zespolu. Usmiechnal sie do zadowolonego oblicza Wunderly. Gdy ona cos radosnie paplala, on rzekl sobie w duchu: dzieki temu zmniejsze troche nieprzyjemne wrazenie po klesce Alfy. Nie zauwazyl, ze po raz pierwszy uzyl slowa „kleska” i nie sprawilo mu to przykrosci.

Malcolm Eberly tkwil na spotkaniu komitetu ZRP pod wodza Jean-Marie Urbain. Byl jedynym mezczyzna w malej sali konferencyjnej. Poza nim dookola okraglego stolu siedzialy same kobiety, wiekszosc z nich w wieku, ktory dawno przestalo sie okreslac jako wiek rozrodczy.

Przysluchujac sie ich dyskusjom rozmyslal o tym, ze wiek rozrodczy ulegl przedluzeniu dzieki terapiom odmladzajacym, wszczepianiu komorek jajowych, zamrazaniu embrionow, nawet poddawaniu ukladow rozrodczych kobiet nanoterapii. A mimo to nadal wiekszosc kobiet miala dzieci przed piecdziesiatka; Eberly kazal swoim pracownikom sprawdzic dane demograficzne z Ziemi.

Oficjalnym celem komitetu bylo pokonanie petycji Holly Lane. Drugim celem, przynajmniej w przypadku Eberly’ego, bylo spotykanie sie z tymi kobietami i plawienie w ich uwielbieniu. Beda na mnie glosowac, powtarzal sobie w duchu. Chca, zebym to ja byl glownym administratorem, a nie ta parweniuszka Holly.

Szefem podkomisji ds. statystyki byla wygladajaca mlodo technik komputerowy, o jasnozielonych oczach i usmiechu, przy ktorym tworzyly sie sliczne doleczki na jej policzkach. Teraz jednak sie nie usmiechala.

— Choc udalo nam sie zwolnic tempo skladania podpisow pod petycja — opowiadala — nie udalo nam sie go powstrzymac. Ludzie nadal sie podpisuja, choc jest ich znacznie mniej niz dotad.

Pani Urbain, tres chic w sukience barwy pastelowego fioletu i dyskretnej bizuterii, spytala:

— Jakie sa prognozy? Zielonooka wzruszyla ramionami.

— Przy obecnym tempie zdobeda wystarczajaca liczbe podpisow do pierwszego maja.

— W takim razie przegralismy? — spytala Madame Urbain z niepokojem.

— Nie przegralismy — odezwal sie Eberly. Wszystkie oczy zwrocily sie ku niemu. — To wcale nie jest przegrana.

— Jesli nawet zasada zostanie zniesiona — mowil, patrzac po kolei na wszystkie uczestniczki zebrania — zostanie zniesiona tylko na pewien czas. Zwyciezca w wyborach moze wprowadzic nowa zasade ZRP, kiedy juz obejmie urzad.

Rozpatrzyli to. Omowili. Eberly przypomnial, ze jesli zostanie wybrany znaczaca wiekszoscia glosow, wykorzysta swoja popularnosc, zeby spowolnic ten proces albo przekonac ludzi, ktorzy opowiadali sie za niekontrolowanym rozwojem.

— Jesli Holly Lane przegra, cala jej akcja z petycja wytraci rozped.

Eberly nie do konca w to wierzyl, ale musial podtrzymac w tych kobietach bojowego ducha, zeby pracowaly

Вы читаете Tytan
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату