dla niego do konca kampanii.

Rozmawialy, dyskutowaly i roztrzasaly kwestie przez ponad godzine. W koncu Urbain zaproponowala odroczenie obrad i pokrzepienie sie kawa i ciastkami, ktore czekaly na nich w kafeterii.

Eberly maszerowal obok niej, a reszta kobiet z komitetu trzymala sie tuz za nimi. Kroczyl pochyla uliczka w strone kafeterii, gawedzac mile ze swoimi wielbicielkami.

Zadzwonil telefon. Eberly skrzywil sie.

— Przepraszam na chwile — rzekl i wylowil telefon z kieszeni bluzy.

Na malym ekranie Eberly rozpoznal twarz jednego z technikow z dzialu lacznosci.

— Przeciez zostawilem wyrazne polecenie, zeby mi nie przeszkadzano — rzekl ostrym tonem.

— Pomyslalem, ze chcialby pan o tym wiedziec. Urbain wlasnie wyslal raport do MKU. Znalezli dowod na istnienie zycia w regionie pierscieni.

Eberly spojrzal na Urbain i reszte otaczajacych go kobiet. Mial nadzieje, ze zadna z nich nie uslyszala tej informacji.

17 KWIETNIA 2096: PORANEK

— To niczego nie zmienia — rzekl Eberly.

Edouard Urbain, siedzacy obok, poslal mu niewyrazny usmiech.

— Au contraire. Moim zdaniem to zmienia wszystko.

— Nie moga nam zabronic eksploracji pierscieni. I prosze pamietac, ze pan sam udzielil na to zgody. Mam panski podpis.

— To byl szantaz i pan doskonale o tym wie — odparl Urbain. — Wunderly udowodnila, ze tam istnieje zycie, wiec moge wycofac moje poparcie.

— I co z tego? — warknal Eberly. — Mozemy nadal eksplorowac pierscienie, jesli przyjdzie nam na to ochota.

— Jesli MUA sie nie zgodzi, to nie. A jesli uniwersytety zaleca calkowity zakaz eksploracji, MUA bedzie musiala go wprowadzic.

Eberly zaplotl palce przed oczami i zapadlo znaczace milczenie. Wiedzial, ze blef jest waznym elementem polityki, ale wiedzial takze, ze blef nalezy poprzec czynami, jesli to konieczne.

— Nie obchodzi mnie, co mowi MUA, MKU czy inna banda ziemskich biurokratow. Bedziemy eksploatowac pierscienie. Za ich zgoda lub nie.

— Powstrzymaja was.

— Jak? Ich jurysdykcja tu nie siega.

— Jurysdykcja MUA rozciaga sie na caly Uklad Sloneczny — zaoponowal Urbain. — Wladze MUA uznaje Selene i inne osiedla na Ksiezycu, gornicy z Pasa Asteroid, wszystkie stacje badawcze na Marsie, Jowiszu i Wenus, nawet projekt pozyskiwania energii slonecznej na Merkurym, prowadzony przez Yamagate.

— Ach — rzekl Eberly, celujac w niego palcem wskazujacym jak pistoletem. — Uznaja wladze MUA. Zgodzili sie na to. My nie.

— Oficjalnie nie, ale to wylacznie kwestia formy. Eberly rozsiadl sie wygodnie, czujac, jak narasta w nim ekscytacja. Tak, powiedzial sobie w duchu. Moge to zrobic.

A oni pojda za mna. Moge zmusic mieszkancow habitatu, zeby poszli za mna tam, gdzie ich poprowadze.

Blednie interpretujac jego milczenie, Urbain mowil dalej:

— A wiec widzi pan, ze MUA musi…

— Do diabla z MUA! — wrzasnal Eberly. — Zamierzam poddac to pod glosowanie. Zorganizuje referendum. Ludzie beda glosowac za odrzuceniem lub nie wladzy MUA. Beda glosowac za niepodlegloscia i zniesieniem wszelkiej zaleznosci od Ziemi.

Urbain zbladl.

— W takim przypadku MUA nie bedzie mialo wyjscia. Przysle wojsko, ktore zrobi tu porzadek.

— Naprawde? Beda ryzykowali przelew krwi?

— A wy bedziecie z nimi walczyc? Czym?

— Kazda bronia, jaka bedziemy w stanie pozyczyc albo kupic — odparl Eberly, wyobrazajac sobie, jak prowadzi swoj lud i musztruje swe zastepy. — I prosze pamietac, ze habitat jest o wiele bardziej wytrzymaly, niz jakikolwiek statek, ktory przysle MUA. Mozemy im zrobic o wiele wieksza krzywde niz oni nam.

— Pan jest szalony — szepnal Urbain. Eberly rozesmial sie.

— Jestem pewien, ze do zadnych walk nie dojdzie. Ziemianie beda najpierw negocjowac. A ja im na to pozwole. Spedze cale miesiace na dyskusjach i spotkaniach z biurokratami z MUA. Oni beda gadac, ja bede gadac, i tak to bedziemy ciagnac miesiacami.

— Ale w koncu…

— A kiedy oni beda zajeci tak zwanymi negocjacjami, zaczniemy eksploatacje pierscieni. Postawie ich przed faktem dokonanym. My bedziemy eksplorowac pierscienie, a oni nie zrobia nic, zeby nas powstrzymac.

— Ale zabijecie w ten sposob obca forme zycia! — jeknal Urbain. — To jest sprzeczne ze wszystkim, za czym sie opowiadamy! Ze wszystkim, w co wierzymy!

— Moze z tym, w co wierzycie wy, naukowcy. Tymczasem mnie sie wydaje, ze zaden naukowiec z panskiego personelu nie mialby nic przeciwko temu, zeby sie wzbogacic na eksploatacji pierscieni. Ludzie przede wszystkim wierza we wlasne dobro.

— Nie — rzekl slabym glosem Urbain. — Tak nie jest.

— Nie jest? — usmiechnal sie promiennie Eberly. — Wylaczymy duza czesc pierscieni z operacji gorniczych. Doktor Wunderly bedzie odpowiedzialna za ochrone i przetrwanie naszych cennych lodowych zyjatek. Nie ma powodu, dla ktorego ludzie z naszej spolecznosci nie mieliby wzbogacic sie, nie niszczac lodowych zyjatek.

Urbain siedzial przy biurku Eberly’ego, milczac.

Wunderly myslala, ze jest zbyt podekscytowana, by zasnac, ale odplynela, gdy tylko przylozyla glowe do poduszki. I obudzila sie wyspana i pelna energii.

Dzis jest pierwszy dzien reszty twojego zycia, powiedziala sobie, usmiechajac sie do swojego obrazu w lustrze lazienki. Bedziesz slawna kobieta, Nadiu. Trzeba zaczac wygladac jak slawna kobieta.

Ubierajac sie wydala polecenie ustalenia spotkania z Kris Cardenas, jak najwczesniej rano. Po kilku sekundach telefon potwierdzil, ze doktor Cardenas spotka sie z nia o dowolnej godzinie przed poludniem, w laboratorium.

Spogladajac na cyfrowy zegar na ekranie telefonu, Wunderly zobaczyla, ze jest juz dobrze po dziewiatej. Zaspalas, skarcila sie. Po czym usmiechnela sie. I co z tego? Nalezy ci sie.

Negroponte takze spala do pozna. Habib spal mocno u jej boku, lekko pochrapujac.

Nadia miala racje, powiedziala sobie biolog, wyslizgujac sie z lozka. Nie wysylaj mu sygnalow i nie czekaj, az je zinterpretuje. Badz bezposrednia. Badz szczera.

A przede wszystkim, pomyslala, dopadnij go, zanim dorwie go ktokolwiek inny. Zwlaszcza Nadia.

Wycierala sie po wzieciu prysznica, gdy uslyszala z sypialni glos Habiba.

— Musze isc.

— Wchodz — rzekla, odsuwajac drzwi lazienki. — Jestem przyzwoita kobieta — dodala z cynicznym usmiechem, owijajac sie recznikiem.

Habib byl juz czesciowo ubrany. Siedzial na brzegu lozka pokrytego zmieta posciela i wkladal swoje zamszowe mokasyny.

— Nie, tylko nie to — rzekl, czerwieniac sie. — Musze wracac do siebie. Mam spotkanie z Timoshenka o dziesiatej, i musze sie wykapac i przebrac…

Usiadla na lozku obok niego.

— Wstydzisz sie?

— Nie — odparl, po czym dodal: — Troche.

— Nie powinienes. Byles dobry.

Вы читаете Tytan
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату