zniesc.
– To mi bardzo ulatwia zycie.
– Jako policjantowi?
– Nie, w ogole.
– Dobrze wiec. Mozesz to uwazac za zgode. Lokalne gazety mam w kieszeni, a watpie, zeby sie tym zainteresowaly gazety ogolnokrajowe.
– On jest
– Obawiam sie, ze to nie ma specjalnego znaczenia dla tych z Rzymu.
– Pewnie masz racje. A co sie mowi na temat tego chlopca?
– Chlopiec, jak go nazywasz, jest ugotowany. Na wszystkich saszetkach byly jego odciski palcow.
– Czy juz mu postawiono zarzuty?
– Nie, chyba nie.
– Na co oni czekaja?
– Chca, zeby im powiedzial, od kogo dostal towar.
– Czyzby nie wiedzieli?
– Guido! Wiedza, ale to jeszcze nie dowod. Kto jak kto, ale ty powinienes to zrozumiec.
Ostatnie zdanie zostalo wypowiedziane nie bez pewnej ironii. Czasem Brunetti mial wrazenie, ze we Wloszech ludzie wszystko wiedza, lecz wylacznie na swoj prywatny uzytek. Kazdy chetnie wydawal kategoryczne sady na temat sekretnych poczynan znanych politykow, szefow mafii czy gwiazd filmowych. Ale jesli ludzi tych postawilo sie w sytuacji, w ktorej ich wypowiedzi moglyby miec skutki prawne, wszyscy jak strusie chowali glowy w piasek.
– A ty wiesz, kto to jest? Powiesz mi? – spytal Brunetti.
– Wolalbym nie. To nic by nie dalo. Jest jeszcze ktos nad nim, a nad tym kims tez ktos stoi.
Brunetti uslyszal, jak Luca zapala kolejnego papierosa.
– Czy on im powie? Czy ten chlopak im to powie?
– Jesli ceni sobie zycie, bedzie milczal – powiedzial Luca, ale natychmiast dodal: – Nie, przesadzam. Nikt by go nie zabil, ale pewnie by go troche poturbowali.
– Nawet w Jesolo? – spytal Brunetti. W tym uspionym malym miasteczku nad Adriatykiem, pomyslal, nagle czujac zmeczenie.
– Zwlaszcza w Jesolo – odrzekl Luca bez dalszych wyjasnien.
– Wiec co sie stanie z tym mlodym czlowiekiem? – spytal Brunetti.
– Powinienes wiedziec lepiej ode mnie. Jesli to jest pierwsze wykroczenie, pomecza go troche i wypuszcza do domu.
– On juz jest w domu.
– Wiem. Mowilem ogolnie. No i nie zaszkodzi mu, ze ma ojca w policji.
– Nie, dopoki to nie trafi do gazet.
– Obiecalem ci, o to mozesz byc spokojny.
– Mam nadzieje – rzekl Brunetti.
Luca chcial jeszcze cos odpowiedziec, ale sie powstrzymal. Zapadla cisza, ktora przerwal Brunetti, pytajac:
– A ty, Luca, co u ciebie?
Luca odchrzaknal wilgotnym dzwiekiem, po ktorym Brunettiemu zrobilo sie nieprzyjemnie.
– Bez zmian – odpowiedzial i zakaszlal.
– A Maria?
– To krowsko – sarknal gniewnie Luca. – Jedyne, czego ode mnie chce, to forsy. Powinna sie cieszyc, ze jeszcze jej nie wyrzucilem z domu.
– Luca, ona jest matka twoich dzieci.
– Nie zamierzam dyskutowac z toba na ten temat, Guido.
Brunetti wyczul, ze Luce zdenerwowala ingerencja w jego prywatne zycie.
– Daj spokoj. Wiesz, ze mowie tak wylacznie dlatego, ze znamy sie wszyscy od wiekow.
– Wiem, wiem, ale wszystko sie zmienia.
W sluchawce zapadla cisza.
– Nie chce o tym rozmawiac, Guido – powiedzial Luca cicho.
– Dobrze. Przykro mi, ze tak dlugo sie nie odzywalem.
– No, ja tez nie jestem bez winy – rozchmurzyl sie Luca w imie starej przyjazni.
– Niewazne.
– Pewnie, ze niewazne – zgodzil sie Luca, parskajac smiechem, ktory spowodowal kolejny atak kaszlu.
– Gdybys cos jeszcze slyszal na ten temat, daj mi znac – poprosil Brunetti, zachecony cieplymi nutami w glosie przyjaciela.
– Oczywiscie – obiecal Luca. Zanim jednak zdazyl odlozyc sluchawke, Brunetti szybko spytal:
– Ale, ale… wiesz moze cos wiecej o ludziach, ktorzy dali mu towar albo o tych jeszcze wyzej?
– Co cie wlasciwie interesuje? – W glosie Luki ponownie pojawila sie nieufnosc.
– Czy oni… – Brunetti nie wiedzial, jak sie wyrazic. – Czy oni pracuja w Wenecji?
– Ach – westchnal Luca. – Z tego, co wiem, nie ma tam dla nich zbyt wiele pracy. Mieszkaja tu w wiekszosci starzy ludzie, a mlodziez przeciez nie musi zaopatrywac sie tylko na wyspie.
Brunettiemu sprawilo to radosc przede wszystkim z egoistycznych pobudek – kazdy ojciec ucieszylby sie, wiedzac, ze tam, gdzie mieszka, nie handluje sie narkotykami. I jego zadowolenie nie mialoby nic wspolnego z tym, czy ufa swoim dzieciom, czy nie.
Instynkt podpowiedzial mu, ze wystarczajaco juz wypytal Luce. Zreszta co by to zmienilo, gdyby znal nazwiska handlarzy?
– Dzieki, Luca. Dbaj o siebie.
– Ty tez, Guido, ty tez.
Tego wieczoru, kiedy dzieci byly juz w lozkach, Brunetti opowiedzial Paoli o rozmowie z Luca i o tym, jak Luca sie zdenerwowal, gdy go spytal o zone.
– Zreszta ty go nigdy nie lubilas – dodal, jakby to moglo usprawiedliwic zachowanie Luki.
– O co ci w ogole chodzi? – spytala Paola.
Zanim zaczeli te rozmowe, siedzieli na dwoch krancach kanapy i czytali. Teraz odlozyli ksiazki. Brunetti sie zamyslil.
– Chodzi mi o to, ze to normalne, ze bardziej lubisz Marie niz jego – powiedzial wreszcie.
– Ale Luca ma racje – rzekla Paola, spogladajac na meza. – To jest stare krowsko.
– A ja myslalem, ze ja lubisz!
– Lubie ja, to nie ma nic do rzeczy. A starym krowskiem stala sie przez niego. Przeciez to z zawodu dentystka. On nigdy nie chcial, zeby pracowala. Kiedy urodzil sie Paolo, Luca powiedzial, ze utrzyma cala rodzine z tych swoich klubow.
– No to co? – przerwal jej Brunetti. – Jaka jest w tym jego wina, ze ona stala sie starym krowskiem?
Juz kiedy to mowil, zdal sobie sprawe, jak obrazliwy i absurdalny jest ten epitet.
– Taka, ze Luca wyniosl sie do Jesolo, zeby mu bylo latwiej pilnowac interesow. I ze ona poszla za nim.
W glosie Paoli zabrzmialo znajome rozdraznienie.
– Nikt nie przystawial jej pistoletu do skroni, Paola.
– Oczywiscie, ze nikt nie przystawial jej pistoletu do skroni. Nikt nie musial. Byla zakochana. – Widzac spojrzenie meza, poprawila sie: – No dobrze, byli zakochani. Wiec ona zamienia Wenecje na Jesolo, banalny letni kurort, i staje sie gospodynia domowa i matka.
– To nie sa obrazliwe okreslenia, Paola.
Paola rzucila mu gniewne spojrzenie, ale glos miala nadal spokojny.
– Wiem, ze nie sa obrazliwe. Nie chcialam, zeby tak zabrzmialy. Ale ona zrezygnowala z zawodu, ktory lubila i w ktorym byla bardzo dobra, i pojechala donikad, zeby zajmowac sie dwojgiem dzieci i mezem, ktory za duzo pil, za duzo palil i jeszcze zdradzal ja na prawo i lewo.