ktorzy gestymi strumieniami przeplywali w gore i w dol po schodach. Klebili sie tez na kazdym pietrze przed drzwiami do biur, przyciskajac do piersi zwiniete w rulon plany i teczki z dokumentacja.
Ingeniere dal Carlo urzedowal w ostatnim biurze po lewej. Drzwi byly otwarte, wiec weszli. Przy biurku na wprost siedziala przed ogromnym monitorem drobna kobieta, ktora, sadzac po wieku, moglaby byc matka Vianella. Kobieta popatrzyla na nich ponad grubymi szklami okularow w polkolistej oprawie. Wlosy gesto przetykane siwizna miala spiete w koczek przypominajacy Brunettiemu staromodne uczesanie signory Landi. Szczuple ramiona byly wypchniete do przodu, co moglo znamionowac poczatki osteoporozy. Kobieta nie miala w ogole makijazu i prawdopodobnie juz dawno uznala go za zbyteczny.
–
– Tak. Chcialbym rozmawiac z ingeniere dal Carlo.
– Wolno spytac, czemu zawdzieczamy panska wizyte? – Mowila czystym wloskim i uzyla sformulowania, ktorego Brunetti nie slyszal od dziesiecioleci.
– Chcialbym zadac ingeniere pare pytan na temat jego bylego pracownika.
– Bylego?
– Tak, chodzi o Franca Rossiego.
– Ach, tak – powiedziala, unoszac dlon do czola i oslaniajac oczy. Potem zdjela okulary. – Ten biedny mlody czlowiek. Pracowal u nas tyle lat. To straszne. Cos takiego zdarzylo sie po raz pierwszy.
Popatrzyla na krucyfiks umieszczony na scianie nad biurkiem i jej usta poruszyly sie, wymawiajac bezglosnie slowa modlitwy za zmarlego.
– Czy znala go pani?
– Dolfin,
Z jej tonu wynikalo, ze nie moglaby obdarowac Rossiego wiekszym komplementem.
– Rozumiem – powiedzial Brunetti, zmeczony wysluchiwaniem banalnych pochwal, jakie ludzie czuja sie zobowiazani wyglaszac pod adresem zmarlych. – Czy moglbym porozmawiac z ingeniere?
– Oczywiscie. –
Brunetti, jak zawsze, gdy slyszal podobne frazesy, skwitowal to kiwnieciem glowy.
Signorina Dolfin podprowadzila ich do drzwi gabinetu, odleglego od biurka o kilka krokow. Zapukala dwa razy, odczekala chwile i puknela delikatniej jeszcze raz, jakby w zaszyfrowany sposob informowala mezczyzne wewnatrz, jakiego goscia ma sie spodziewac. Kiedy ze srodka dobiegl glos mowiacy
Otworzyla drzwi, weszla i stanela z boku, wpuszczajac obu mezczyzn.
– Commissario Brunetti do pana,
– Dziekuje,
– Dziekuje panu. – Kobieta odwrocila sie bardzo powoli i wyszla, cicho zamykajac za soba drzwi.
Dal Carlo wstal, usmiechajac sie. Mial prawie szescdziesiatke, ale gladka cera i wyprostowana sylwetka sprawialy, ze wygladal duzo mlodziej. Usmiech odslonil koronki obstalowane na wloska modle; o numer wieksze, niz trzeba.
– Jakze mi milo pana poznac,
– W czym moge panu pomoc?
Brunetti usiadl.
– Chcialbym sie czegos dowiedziec o Francu Rossim.
– Ach, tak… – rzekl dal Carlo, potrzasajac glowa. – Straszna historia, tragedia. Wspanialy mlody czlowiek, doskonaly pracownik. Czekala go wielka kariera. – Dal Carlo westchnal. – Tragedia, tragedia – powtorzyl.
– Jak dlugo tu pracowal,
Vianello tymczasem wyciagnal z kieszeni maly notes i zaczal robic notatki.
– Niech sobie przypomne… – zaczal dal Carlo. – Wydaje mi sie, ze okolo pieciu lat. – Usmiechnal sie. – Moge spytac signorine Dolfin. Ona z pewnoscia udzieli panom dokladnej odpowiedzi.
– Nie,
Dal Carlo dotknal dlonia podbrodka, jakby w zamysleniu, i spojrzal na podloge. Po odpowiednio dlugiej chwili rzekl:
– Mial za zadanie sprawdzac, czy renowacje budynkow w Wenecji przeprowadzane sa wedlug zatwierdzonych planow.
– A w jaki sposob to robil,
– Ogladal kopie planow, ktore mamy tutaj u nas, a potem dokonywal inspekcji budynku, sprawdzajac, czy prace zostaly wykonane prawidlowo.
– Prawidlowo? – spytal Brunetti z zaciekawieniem laika.
– Czy byly zgodne z planami.
– A jesli nie byly zgodne?
– Wowczas signor Rossi zglaszal nam owe odstepstwa, a my wszczynalismy odpowiednie kroki.
– Na przyklad?
Dal Carlo popatrzyl na Brunettiego, jakby sie zastanawial nie tylko nad trescia pytania, ale takze nad tym, dlaczego komisarz mu je zadaje.
– Przewaznie wymierza sie grzywne i wydaje nakaz rozbiorki tych nieprawidlowych elementow i odbudowy budynku zgodnie z planem.
– Rozumiem. – Brunetti dal znak Vianellowi, zeby dokladnie zanotowal ostatnia odpowiedz. – Taka inspekcja moze sie okazac bardzo kosztowna.
Dal Carlo sprawial wrazenie zaklopotanego.
– Obawiam sie, ze nie rozumiem, o co panu chodzi,
– O to, ze to wszystko bardzo duzo kosztuje, rozbiorka, odbudowa, nie wspominajac o grzywnie.
– Oczywiscie – rzekl dal Carlo. – Nasze przepisy sa w tym wzgledzie niezwykle precyzyjne.
– To pewnie podwaja koszty, o ktorych mowilem.
– Byc moze. Ale niewielu ludzi porywa sie na cos takiego.
Brunetti po raz pierwszy nie ukrywal zaskoczenia. Popatrzyl na dal Carla z porozumiewawczym usmieszkiem.
– Skoro pan tak mowi,
Dal Carlo znow okazal zdziwienie.
– Obawiam sie, ze nie rozumiem,
– Prosze posluchac,
– Oczywiscie – zgodzil sie dal Carlo. – Nie sadze jednak, zeby ktos odwazyl sie grozic przedstawicielowi miejskiego urzedu, wykonujacemu tylko swoje obowiazki.
– Czy signor Rossi moglby wziac lapowke? – spytal Brunetti niespodzianie, przygladajac sie uwaznie twarzy dal Carla, ktorego to pytanie nie tylko zbilo z tropu, ale wrecz zaszokowalo.
– Nigdy mi to nie przyszlo do glowy – odrzekl po dluzszym namysle, a Brunetti nie mial watpliwosci, ze urzednik mowi prawde. Dal Carlo zamknal oczy i odchylil glowe do tylu, udajac skupienie. Wreszcie powiedzial